Kluczem zespołowość - rozmowa z Michałem Chylińskim, zawodnikiem PGE Turowa Zgorzelec

W hicie 6. kolejki Tauron Basket Ligi Trefl Sopot pokonał PGE Turów Zgorzelec 80:76. Była to pierwsza porażka zespołu Miodraga Rajkovica w tym sezonie.

Patryk Butkowski: Myślę, że to ciężki temat dla was, jednak muszę o to zapytać. Kolejny ważny mecz przegraliście w ostatnich sekundach. Wydaję się, że starcia w lidze VTB powinny wam dodać doświadczenia, a także pomóc w rozwiązywaniu tak zaciętych końcówek. Co jest powodem tego, że w decydujących momentach niedzielnego starcia znów straciliście koncentrację?

Michał Chyliński: Zdajemy sobie sprawę, że najważniejszych momentów meczu nie rozgrywamy najlepiej. Musimy jednak wyciągnąć z tego wnioski. Staramy się podczas treningów wyeliminować problem braku koncentracji. Mogę obiecać, że ostro nad tym pracujemy. Jest to żmudny proces, który musi w końcu przynieść efekty. Myślę, że wraz z kolejnymi spotkaniami będzie zdecydowanie lepiej.

Jak ocenisz mecz z Treflem w swoim wykonaniu? Ty i Aron Cel jesteście liderami Turowa Zgorzelec w obecnym sezonie. Myślę, że zespół z Trójmiasta zwrócił szczególną uwagę, aby to właśnie was zatrzymać.

-  Nasza gra nie opiera się na jednym zawodniku. Ja i Aron możemy być bez punktu, a jeśli przyniesie to zwycięstwo naszemu zespołowi i tak będziemy zadowoleni. Trener Miodrag Rajkovic preferuje określony system gry. W nim każdy z nas może stać się liderem drużyny. Mogę przyznać, że kluczem do naszych zwycięstw jest zespołowość. Bardzo się cieszę, że jesteśmy kolektywem, bo tylko w ten sposób da się odnosić duże sukcesy.

W ekipie z Sopotu świetnie zaprezentował się Frank Turner. Patrząc na poczynania waszej drużyny mam wrażenie, że brakuje wam takiego zawodnika. Macie nadmiar zawodników obwodowych, jednak nie widać "przywódcy", któremu oddalibyście piłkę w decydujących momentach meczu.

- Turner zagrał chyba mecz życia. Mamy tak skonstruowaną naszą grę, że skupiliśmy się na całym zespole, a nie pojedynczych jednostkach. Wielka szkoda, że nie przyniosło to efektu, jednak w Sopocie gra się naprawdę bardzo trudno. My pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie nawiązać równą walkę z najlepszymi, a co więcej wygrywać z nimi mecze. Zabrakło naprawdę niewiele, jednak cieszy to, że nasza gra wygląda naprawdę bardzo dobrze.

Zastanawia mnie także kwestia, jaki był wasz pomysł na ten mecz? W pierwszej połowie spotkania graliście głównie na obwodzie, później zdecydowaliście się kierować więcej piłek do Ivana Zigeranovica. Czy była to dyspensa  trenera, aby przenieść grę w strefę podkoszową?

- Jest to naprawdę bardzo dobre spostrzeżenie.  Pierwsza połowa nie była najlepsza z naszej strony. Pozwoliliśmy narzucić Treflowi swój styl gry, a sami nie szanowaliśmy piłki, oddając bardzo szybkie rzuty. Później na szczęście się to zmieniło. Częściej widzieliśmy Damiana i Ivana, a tym samym mieliśmy zdecydowanie więcej opcji w ataku. Szkoda, że nie przyniosło to skutku, jednak 2 połowa niedzielnego meczu naprawdę może napawać optymizmem.

Przed wami starcie ze Startem Gdynia. Czy gracze Davida Dedka są w w stanie wam zagrozić, a może mecz ten będzie tylko formalnością dla waszej drużyny?
-

Jestem przed tym spotkaniem naprawdę bardzo ostrożny. Start to nie jest słaba drużyna. Zespół ten udowodnił w ostatnim meczu ze Stelmetem, a także u siebie z AZS Koszalin, że potrafi nawiązać równą walkę z potencjalnymi faworytami. Musimy wyjść w czwartek bardzo skoncentrowani na boisko i tylko wtedy możemy powalczyć o zwycięstwo. Start przyjdzie do nas bez żadnej presji. My jesteśmy zobowiązani wygrać ten mecz, a oni zagrają zapewne na luzie, aby jak najlepiej się zaprezentować i sprawić nieoczekiwaną niespodziankę.

A kogo najbardziej obawiacie się w ekipie gości? Zwracając uwagę na waszą przeciętną dyspozycję podkoszową, to Robert Rothbart sprawić może wam najwięcej problemów.

- Rothbart jest naprawdę bardzo inteligentnym zawodnikiem. Oglądaliśmy wideo z jego grą i wiemy jako go zatrzymać. Wydaję mi się, że nie mamy problemów pod koszem. Połowa spotkania z Treflem o niczym nie świadczy. Damian i Ivan są świetnymi zawodnikami i na pewno będziemy mieć przewagę w czwartkowym meczu.

Zespoły Trefla Sopot, a także Stelmetu Zielona Góra rozpoczęły rozgrywki w fazie grupowej EuroCup. Nie wydaję Ci się, że błędem jest decyzja o waszych występach w lidze VTB? Myślę, że wspomniane rozgrywki są zdecydowanie łatwiejsze pod względem organizacyjnym, gdyż gra się w nich w dużo większym odstępie czasu. Obserwując grę Turowa widzę, że jesteście już bardzo zmęczeni.

- Pojedynki w lidze VTB są dla bardzo prestiżowe. Mecze z silnymi rywalami są dla nas ogromną szansą. Bardzo się cieszę, że gramy w tych rozgrywkach i mam nadzieję, że odniesiemy już niedługo pierwsze upragnione zwycięstwo. To, że rozgrywamy dużą ilość spotkań, to dla nas bardzo dobra sytuacją. Osobiście jestem zwolennikiem teorii, że lepiej jest grać niż trenować.

 Jesteście świeżo po meczu z Treflem. Czy zespół z Trójmiasta ma szansę wyjść z trudnej grupy? Dzisiejszy mecz z Galatasarayem pokazał, że będzie to naprawdę bardzo trudne.
-

Bardzo ciężko powiedzieć. Trefl to naprawdę ciekawy zespół, jednak rozgrywki w EuroCup stoją na bardzo wysokim poziomie. Wydaję mi się, że celem Trefla będzie wygranie jak największej ilości meczów, a dopiero później przyjdzie myśl o awansie.

Źródło artykułu: