Hitem piątej kolejki pierwszoligowych zmagań był pojedynek w Dąbrowie Górniczej, gdzie przyjezdnym gra się bardzo trudno. Kolejny raz potwierdził się fakt, że MKS przegrywa na własnym terenie bardzo rzadko. Tym razem pokonał PBS Bank Efir Energy MOSiR Krosno 86:77. - Zdecydowanie chcieliśmy wygrać. Myślę, że w tym roku liga jest na tyle wyrównana, że każdy z każdym może wygrać, nawet na wyjeździe. Dąbrowianie pokonali już u siebie trzy (oprócz MOSiRu Krosno, AZS Kutno i PC SIDEn Toruń - przyp. red,), prawdopodobnie najlepsze zespoły - mam nadzieję, że również my będziemy liczyć się w końcówce sezonu - na pewno nie gra się w Dąbrowie Górniczej łatwo, ale mieliśmy dużo szans, zrobiliśmy zdecydowanie za dużo błędów - analizował Kamil Łączyński.
Łączyński był najlepiej punktującym zawodnikiem MOSiRu Krosno - zapisał na swoim koncie 21 "oczek", 3 zbiórki i 4 asysty, a w nerwowej i zaciętej końcówce czwartej kwarty wziął na swoje barki ciężar zdobywania punktów. - Nie chcę oceniać swojej gry, bo koszykówka jest grą zespołową i liczy się to, że niestety, przegraliśmy, a nie wygraliśmy. Starałem się jak najbardziej, ale to nie wystarczyło. Na boisku zawsze jest pięciu zawodników i zawsze pięciu musi grać na wysokim poziomie, żeby przeciwstawić się przeciwnikowi - powiedział w pomeczowej rozmowie z portalem SportoweFakty.pl, jednocześnie starał się wyjaśnić przyczynę porażki swojej drużyny. - Myślę, że my ani razu nie byliśmy w pięciu na boisku, co zaważyło o tym, że przegraliśmy ten mecz - stwierdził.
Przed spotkaniem szczególną uwagę zwracało się na dwóch zawodników - Łączyńskiego oraz Grzegorza Grochowskiego, których indywidualny pojedynek miał być ozdobą meczu. - Szczerze mówiąc nie rozpatrywałem w ogóle tego tematu. Już trochę gram w koszykówkę i nigdy na takie pojedynki się nie nastawiałem, bo to raczej w juniorach i kadetach, teraz liczy się zespół - mógłbym nie rzucić nic, nie mieć żadnej asysty i zbiórki, ale chciałbym wygrać, bo to podnosi wartość zawodnika, jeśli jest w zwycięskiej drużynie, a nie w przegranej. Nie udało się, mamy następny ważny mecz u siebie, który musimy wygrać - podkreślił.
W szóstej kolejce MOSiR Krosno podejmie Znicz Basket Pruszków. Po przegranej w Dąbrowie Górniczej dla podopiecznych Dusana Radovicia ważne będzie zwycięstwo. - Musimy obejrzeć nagrania wideo, przeanalizować błędy, których było za dużo - między innymi moje błędy, które wiem, że popełniłem jak junior lub kadet. Musimy poprzez ciężką pracę na treningach naprawić naszą grę i postarać się wygrać ze Zniczem Basket. Nie jest to łatwy przeciwnik - wyjaśnił.
Po pięciu kolejkach MOSiR Krosno plasuje się na ósmej pozycji w ligowej tabeli, ale Kamil Łączyński wierzy, że na koniec sezonu jego drużyna zdoła znaleźć się w najlepszej czwórce. - Mamy fajną ekipę, przyszedłem do Krosna i jestem mile zaskoczony, że trafiłem na zawodników, którzy rozumieją koszykówkę. Jeszcze troszeczkę czasu zajmie nam aż do końca się zrozumiemy, bo widać, że czasami nam tego brakuje, takiej gry na pamięć. Jak to przyjdzie, to myślę, że jesteśmy w stanie zdziałać dużo w tej wyrównanej lidze - zaznaczył.