Stelmet Zielona Góra przyjeżdżał do Włocławka na mecz Anwilem w roli faworyta, chcąc zwycięstwem potwierdzić swoje mistrzowskie aspiracje i udowodnić, że skład skompletowany przez serbskiego trenera Mihailo Uvalina ma szansę na detronizację Asseco Prokomu Gdynia. Ostatecznie rzeczywiście włocławianie przekonali się o głębi zespołu z Winnego Grodu, choć zwycięstwo zostało osiągnięte po dramatycznej końcówce.
- To było spotkanie, które stało na wysokim poziomie. Zmierzyły się ze sobą dwie bardzo dobre drużyny. Całości dopełniała atmosfera meczu i poziom dopingu. Bardzo dobrze jest grać we Włocławku, a jeszcze lepiej wygrywać - stwierdził serbski trener Stelmetu po ostatniej syrenie, po której jego podopieczni wznieśli ręce w górę. Na tablicy świetlnej widniał bowiem rezultat 68:65 dla gości.
Trener Uvalin bardzo dobrze przygotował się do sobotniego spotkania pod względem taktycznym - od łatwych, otwartych pozycji kompletnie odcięci zostali Ruben Boykin, Krzysztof Szubarga, a także bohater ostatniego starcia z Kotwicą Kołobrzeg - Łukasz Seweryn. Zielonogórzanie pozwolili włocławianom szaleć pod koszami, ale przesunęli akcenty defensywne na obwód i to dało rezultat.
- Jestem zdania, że graliśmy świetną defensywę przez praktycznie 40 minut. Oczywiście, były słabsze momenty, ale potrafiliśmy się z nich wykaraskać. Ogółem myślę, że pokazaliśmy dobre przygotowanie taktyczne względem rywala - komentował Uvalin, dodając - Dobrze obrazuje to wystawienie Marcina Sroka w pierwszej piątce w celu przykrycia Krzysztofa Szubargi. Sroka jest właśnie takim obrońcą, który może kryć rozgrywających i uznałem, że to zaskoczy Anwil na początku. Na pewno się tego nie spodziewali.
- Oni trafili tylko jedną trójkę z 18 prób i jestem zdania, że stało się tak dlatego, że właśnie to my zagraliśmy skuteczną obronę - Anwil w ogóle nie miał łatwych pozycji; bardzo często ich rzuty oddawane były w ostatnich sekundach akcji i przez ręce - kontynuował swoją wypowiedź szkoleniowiec Anwilu. Trudno się nie zgodzić z faktem, że ledwie sześcioprocentowa skuteczność w rzutach zza łuku Anwilu miała niebagatelne znaczenie dla losów pojedynku.
Fatalną skutecznością włocławianie zmarnowali wysiłek, który włożyli w grę na "deskach". Choć w Stelmecie jest aż pięciu graczy na pozycjach 4-5, Anwil dość łatwo wygrał zbiórki 47:38, jednocześnie notując aż 17 zebranych piłek w ataku. - Bardzo źle zagraliśmy na własnej tablicy i niestety takie coś dzieje się już po raz drugi z rzędu - trener Uvalin wspominał poprzednie starcie, z Energą Czarnymi Słupsk, w którym jego podopieczni wygrali mecz pomimo przegranych zbiórek 34:44 (w tym 18 zbiórek ofensywnych słupszczan).
- Będę wymagał od swoich zawodników zdecydowanej poprawy w tym elemencie. Musimy grać z większą uwagą na własnej tablicy. Z drugiej jednak strony, mamy kolejne zwycięstwo na koncie, więc tak naprawdę nie wiem czy to jest nasza słabość czy może po prostu jesteśmy tak dobrzy, że możemy wygrywać bez zbiórek. Na pewno jeszcze wiele pracy przed nami, a droga do mistrzostwa bardzo długa - spuentował swoją wypowiedź trener Stelmetu Zielona Góra.
Mihailo Uvalin: Anwil nie miał otwartych pozycji
Meczem we Włocławku Stelmet Zielona Góra udowodnił mistrzowskie aspiracje. Podopieczni Mihailo Uvalina pokonali Anwil 68:65, ale mimo to Serb miał również pretensje do swoich koszykarzy.