24-letni Wagner w tegorocznych rozgrywkach w barwach Prokomu wystąpił w sześciu spotkaniach, w których notował średnio 11,6 punktów i 2,5 zbiórek przy 21,1 minutach spędzonych na parkiecie.
Włodarze klubu z Sopotu, Wagnerowi, tak jak i pozostałym graczom Prokomu na święta dali kilka wolnych dni. Amerykański obrońca wyleciał do rodzinnych Stanów Zjednoczonych, ale w wyznaczonym przez klub terminie nie pojawił się w Sopocie. Agent Wagnera tłumaczy, iż zawodnik pozostał w swoim ojczystym kraju, aby dokładnie wyleczyć kostkę. - Problem w tym, że nie wydaliśmy na to zgody - mówi na łamach Gazety Wyborczej Jacek Jakubowski, dyrektor Prokomu.
Przed sezonem wydawało się, iż Wagner może wykreować się na gwiazdę ligi, bo przecież swego czasu notował bardzo dobre wyniki w najlepszej koszykarskiej lidze świata. Mowa tu chociażby o debiutanckim sezonie Amerykanina w NBA, w którym dla drużyny Cleveland Cavaliers w każdym meczu rzucał średnio 13,4 punktów. Później kariera Wagnera, jakby stanęła w miejscu, gdyż zaczęły go nękać dolegliwości kolana i żołądka. - Przyjście Wagnera było dla nas ważnym transferem, po którym dużo sobie obiecywaliśmy. Na razie ciężko jednak go ocenić jako koszykarza, bo wiele spotkań opuścił - kontynuuje Jakubowski.
Teraz priorytetem dla sterników Prokomu jest znalezienie nowego rzucającego obrońcy. Ale możliwe jest jeszcze to, że Wagner ponownie zagości w sopockim teamie. Klub z Trójmiasta chce, żeby Amerykanin do połowy marca kurował się w USA, a w kwietniu w pełni zdrowia wróciłby do Polski na mecze w rundzie play-off. - Sprawę Wagnera chcemy wyjaśnić jak najszybciej. Decydujące rozmowy trwają, być może już w czwartek dowiemy się, jak rozstrzygnie się przyszłość koszykarza - kończy dyrektor klubu.