Niepewny los Wagnera

Dajuan Wagner, który w Prokomie Treflu Sopot występuje na pozycji obrońcy, po kilkudniowym odpoczynku w Stanach Zjednoczonych do Trójmiasta miał wrócić 27 grudnia. Jednak były zawodnik NBA ostatecznie do Polski nie dotarł. Władze sopockiego klubu już rozpoczęły rozglądać się za nowym graczem, ale nie wykluczają tego, iż Wagner powróci jeszcze do zespołu.

24-letni Wagner w tegorocznych rozgrywkach w barwach Prokomu wystąpił w sześciu spotkaniach, w których notował średnio 11,6 punktów i 2,5 zbiórek przy 21,1 minutach spędzonych na parkiecie.

Włodarze klubu z Sopotu, Wagnerowi, tak jak i pozostałym graczom Prokomu na święta dali kilka wolnych dni. Amerykański obrońca wyleciał do rodzinnych Stanów Zjednoczonych, ale w wyznaczonym przez klub terminie nie pojawił się w Sopocie. Agent Wagnera tłumaczy, iż zawodnik pozostał w swoim ojczystym kraju, aby dokładnie wyleczyć kostkę. - Problem w tym, że nie wydaliśmy na to zgody - mówi na łamach Gazety Wyborczej Jacek Jakubowski, dyrektor Prokomu.

Przed sezonem wydawało się, iż Wagner może wykreować się na gwiazdę ligi, bo przecież swego czasu notował bardzo dobre wyniki w najlepszej koszykarskiej lidze świata. Mowa tu chociażby o debiutanckim sezonie Amerykanina w NBA, w którym dla drużyny Cleveland Cavaliers w każdym meczu rzucał średnio 13,4 punktów. Później kariera Wagnera, jakby stanęła w miejscu, gdyż zaczęły go nękać dolegliwości kolana i żołądka. - Przyjście Wagnera było dla nas ważnym transferem, po którym dużo sobie obiecywaliśmy. Na razie ciężko jednak go ocenić jako koszykarza, bo wiele spotkań opuścił - kontynuuje Jakubowski.

Teraz priorytetem dla sterników Prokomu jest znalezienie nowego rzucającego obrońcy. Ale możliwe jest jeszcze to, że Wagner ponownie zagości w sopockim teamie. Klub z Trójmiasta chce, żeby Amerykanin do połowy marca kurował się w USA, a w kwietniu w pełni zdrowia wróciłby do Polski na mecze w rundzie play-off. - Sprawę Wagnera chcemy wyjaśnić jak najszybciej. Decydujące rozmowy trwają, być może już w czwartek dowiemy się, jak rozstrzygnie się przyszłość koszykarza - kończy dyrektor klubu.

Źródło artykułu: