Domu trzeba bronić - zapowiedź drugiego meczu Wisła Kraków - CCC Polkowice

Po sobotnim zwycięstwie Biała Gwiazda już szykuje się do drugiego finałowego starcia, które jednocześnie zakończy serię meczów pod Wawelem. W związku z tym gospodynie zrobią wszystko, by raz jeszcze triumfować na własnym parkiecie i w dobrych nastrojach udać się na rewanże do Polkowic.

Przed rozpoczęciem zmagań osoby związane z małopolskim klubem doskonale zdawały sobie sprawę z rangi pierwszych pojedynków. Rezultaty w nich osiągnięte w znacznym stopniu mogą wpływać na dalszy scenariusz bitwy o złoto, która do samego końca z pewnością będzie zacięta. - Tutaj znaczenie jest duże nie tylko w kwestii sportowej, ale też psychologicznej. W przypadku triumfów to rywalki będą musiały gonić wynik, a my spokojnie skoncentrujemy się na realizacji taktycznych założeń - mówiła dzień wcześniej Ewelina Kobryn. 

Teraz gdy jej team ma na koncie jedno zwycięstwo można stwierdzić, że jakaś część planu została zrealizowana - Ważne, że inauguracja wypadła pomyślnie. Udane początki zwykle podbudowują morale i pomagają zespołowi bardziej uwierzyć we własne możliwości - uważa Milka Bjelica.

W sobotnie popołudnie poza drugą kwartą krakowianki bardzo dobrze spisywały się w defensywie. Dzięki niej potrafiły zneutralizować najlepsze strzelczynie z Polkowic i tym samym nie pozwoliły im rozwinąć skrzydeł. -Kilkadziesiąt godzin temu wspominałam o znaczeniu tej formacji i moje słowa się sprawdziły. Wiemy doskonale, że musimy w niej funkcjonować jako zespół, a wtedy wiele rzeczy jest łatwiejsze - z satysfakcją dodaje Anke De Mondt.

Reprezentantka Belgii notabene okazała się najskuteczniejszą zawodniczką w szeregach Białej Gwiazdy. Zdobywając 14 punktów w znacznym stopniu przyczyniła się do osiągniętego sukcesu i kibice liczą, że w spotkaniu numer dwa również nie zawiedzie. - Na pierwszym miejscu zawsze jest kolektyw. Pamiętajmy, że to on wypracowywał mi pozycje rzutowe i dogrywał piłki w odpowiednim momencie. W pojedynkę niewiele bym zdziałała - twierdzi skromnie.

Istotne w przypadku podopiecznych Jose Ignacio Hernandeza są jeszcze dwa czynniki, które w najbliższej przyszłości mogą być ich największą bronią. Pierwszym z nich jest postawa wysokich koszykarek, które wyraźnie przewyższały swoje vis-a-vis z CCC. Drugi to szybki atak. Ta niezwykle skuteczna forma rozegrania akcji od dłuższego czasu nie była preferowana przez wiślaczki o czym wspominał m in. prezes klubu, Ludwik Miętta-Mikołajewicz. - Za rzadko wykorzystujemy pewną możliwość, która w koszykówce jest niezwykle ważna. Mianowicie szybki atak. Jego brak sprawia, że postawę drużyny odbiera się niekiedy jako statyczną.

Teraz tendencja w tym względzie przynajmniej w jakimś stopniu uległa zmianie i podopieczne Arkadiusza Rusina jeśli myślą o doprowadzeniu do remisu muszą się temu przeciwstawić. Ta sztuka nie będzie jednak łatwa, ponieważ w ostatnim meczu ich powrót do obrony parokrotnie nie był najszybszy.

Ponadto CCC powinno też bardziej przyłożyć się do wyprowadzania na czyste pozycje poszczególnych koszykarek. Agnieszka Bibrzycka co prawda dwoiła się i troiła, ale wobec bliskiej asysty czy to Nicole Powell czy Bjelicy zaprezentowała poziom niższy od oczekiwanego.

Zdecydowanie zawiodła natomiast kreowana na jedną z liderek Sharnee Zoll. Amerykanka zanotowała jedynie przebłysk w drugiej "ćwiartce", co okazało się być absolutnie niewystarczające.

Wypada zatem zadać pytanie, czy w kilkanaście godzin ekipa z Dolnego Śląska zdąży wyciągnąć wnioski z popełnianych błędów i wyszarpie zwycięstwo jeszcze w Krakowie?

Początek drugiego spotkania w niedzielę o godzinie 15.00.

Źródło artykułu: