Walka o tron - zapowiedź pierwszego meczu Wisła Can-Pack Kraków - CCC Polkowice

Czas leci niezwykle szybko. Dopiero co kibice i eksperci przystępowali do pierwszych kolejek sezonu, a tymczasem w najbliższy weekend rusza decydująca rywalizacja o złoto. W niej naprzeciwko siebie staną krakowska Wisła i CCC Polkowice, które notabene w zeszłym roku również tworzyły wielki finał.

Podopieczne Jose Ignacio Hernandeza drogę do finału miały nieco krótszą. W poprzedniej rundzie bowiem w zaledwie trzech spotkaniach rozprawiły się z toruńską Energą i od tygodnia mogły skupić się stricte na przygotowaniach do kończącej sezon 2011/2012 fazy. - Bez wątpienia ten czynnik jest bardzo istotny. Liczę, że zyskamy świeżość pod względem fizycznym oraz mentalnym i korzystnie przełoży się to na późniejszą postawę na parkiecie - dodaje Petra Ujhelyi.

Poprawa czynników o których mówi Węgierka wydaje się być niezbędna. W ostatnich starciach jej zespół co prawda za każdym razem odnosił przekonujące zwycięstwa, ale prezentowany poziom wbrew pozorom nie był najwyższy z czym zgadza się m in. prezes klubu, Ludwik Miętta Mikołajewicz. - Mam bardzo dużo zastrzeżeń do sposobu gry całego kolektywu. Osiągane rezultaty fakt faktem tego nie odzwierciedlają, ale my zwłaszcza w pierwszej potyczce wykazaliśmy się niewłaściwym podejściem, brakiem odpowiedniego skupienia. Wówczas Energa po kilku minutach prowadziła z nami dość wysoko i to my musieliśmy gonić wynik. A muszę powiedzieć, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Największe "ale" mam do ilości strat. Ponadto, za rzadko wykorzystujemy pewną możliwość, która w koszykówce jest niezwykle ważna. Mianowicie szybki atak. Jego brak sprawia, że postawę Białej Gwiazdy odbiera się niekiedy jako statyczną - uważa sternik Białej Gwiazdy, a niegdyś wieloletni trener żeńskiej reprezentacji.

W tej kwestii w nieco delikatniej wypowiada się wspomniana wcześniej środkowa. -Trzeba pamiętać przy tym, że początkowo na naszą postawę rzutowało rozczarowanie jakiego doznałyśmy na turnieju FinalEight. Ponowne skupienie się i przestawienie na ligę polską wymagało po prostu chwili czasu. Pozostaje nam zatem zapomnieć o tamtych wydarzeniach i pomyśleć realizacji ostatniego celu, jaki został przed nami postawiony.

W jego osiągnięciu wiślaczkom pomoże nieobecna w ostatnich dniach Erin Phillips. Australijka z racji na ważne powody rodzinne zmuszona była wyjechać do Australii i nie uczestniczyła w trzecim pojedynku półfinałowym w Toruniu. Na szczęście dla osób związanych z małopolską drużyną 26-letnia obrończyni wybiegnie na parkiet w sobotnie popołudnie. - Niestety zaistniała dość przykra okoliczność. Kilka dni temu zmarła jej babcia, która wychowywała ją w dzieciństwie. Stąd wynikła ta chwilowa nieobecność - wyjaśnia prezes Miętta Mikołajewicz.

Aby gospodynie rzeczywiście mogły cieszyć się z wygranych już w najbliższych kilkudziesięciu godzinach muszą skoncentrować się głównie na obronie. Ta formacja wielokrotnie okazywała się dla nich kluczem do sukcesu i biorąc pod uwagę rangę nadchodzących potyczek, krakowianki po prostu nie mogą pozwolić sobie na jej zaniedbanie. - Mnóstwo razy powtarzałam, że defensywa jest podstawą tej dyscypliny. Od niej wszystko się zaczyna. W ataku pod względem skuteczności przecież nie zawsze jest idealnie, ale wtedy wszelkie braki można zniwelować właśnie odpowiednią grą na swojej połowie. Musimy wszystkie zdać sobie z tego sprawę i nawiązać do najlepszych chwil - mówi Anke DeMondt.

Tyle, że powstrzymać polkowiczanki absolutnie nie będzie łatwo. Choć w porównaniu do ekipy spod Wawelu potrzebowały one aż pięciu spotkań by zostawić w pokonanym polu Lotos Gdynia, to jednak w swoich szeregach mają one wiele zawodniczek, które w pojedynkę potrafią przesądzić o losach zwycięstwa. Do takich zalicza się bez wątpienia Agnieszka Bibrzycka. Reprezentantka Polski, która w swojej karierze z powodzeniem broniła barw m in. UMMC Jekaterynburg po kilkumiesięcznej przerwie zaskakująco łatwo wróciła do świetnej formy i jak za najlepszych lat jest niezwykle groźna szczególnie przy rzutach z dystansu.

Ponadto, wśród podopiecznych Arkadiusza Rusina na wyróżnienie zasługują także Sharnee Zoll oraz Jantel Lavender. Obie Amerykanki są jednymi z najlepszych koszykarek całej Ford Germaz Ekstraklasy i na pewno nie przestraszą się aktualnego mistrza. W związku z tym jeśli Wisła myśli o triumfie to nie może pozostawić im zbyt wiele swobody.

Kto pomyślnie rozpocznie finałowe zmagania? O tym dowiem się w sobotę. Początek meczu o godzinie 17 30.

Źródło artykułu: