Motiejunas jest lepszym zawodnikiem - rozmowa z Filipem Dylewiczem, kapitanem Trefla Sopot

Trefl Sopot po raz dziewiąty z rzędu okazał się słabszy od Asseco Prokomu Gdynia w derbach Trójmiasta. Tym razem gracze Karlisa Muiznieksa przegrali 73:77.

Karol Wasiek: W sobotnim spotkaniu znów okazaliście słabsi od Asseco Prokomu. Czego tym razem zabrakło do zwycięstwa nad lokalnym przeciwnikiem?

Filip Dylewicz: Myślę, że naszym największym problemem okazał się brak Johna Turka. Straciliśmy go po 11 minutach spotkania i na pewno w końcówce nieobecność tego gracza sprawiła, że było nam bardzo ciężko. Poza tym przez większość meczu graliśmy dość średnio i dopiero końcówka była zdecydowanie lepsza. Wróciliśmy do gry i zabrakło może dwóch minut do tego by powalczyć jeszcze bardziej.

Jednakże rozpoczęliście ten mecz bardzo dobrze. Jednak później coś się zacięło. Z twoją grą w tym spotkaniu było bardzo podobnie.

- Faktycznie gdzieś się "schowałem". Być może nie było też takich zagrywek, bym mógł się "uruchomić". Być może także po kilku niecelnych rzutach zacząłem myśleć, że to nie jest najlepszy dzień by rzucać. Dopiero w końcówce przełamałem tę barierę i zacząłem grać nieco odważniej.

Nie boisz się, że ten problem z pokonaniem Asseco Prokomu związany jest ze sferą mentalną?

- Być może tak, dziś kolejny raz mieliśmy problemy ze skutecznością i nie tylko było to spowodowane znakomitą grą w obronie Asseco. Wynikało to być może także z braku pewności siebie i wiary, że można trafiać. Mieliśmy dość dużo otwartych pozycji, jednak tego nie wykorzystywaliśmy. Trzeba nad tym popracować i mam nadzieję, że to jedno spotkanie, w którym zwyciężymy w tym sezonie przełamie tę barierę i uwierzymy w to, że możemy trafiać.

A jak oceniasz postawę rywali podczas sobotniego meczu?

- Asseco zaprezentowało się bardzo dobrze, mieli bardzo dobrą skuteczność, grali twardo w obronie i było niezwykle trudno zdobyć punkty spod kosza. Gratulacje dla drużyny z Gdyni, jednakże myślę, że możemy wyjść z podniesioną głową z tego spotkania i w najbliższym czasie mamy duże szanse by przełamać tę niemoc i wreszcie zwyciężyć.

Znów rywalizowałeś z Donatasem Motiejunasem. Trzeba powiedzieć, że Litwin zwycięsko wyszedł z tego pojedynku.

- Motiejunas jest lepszym zawodnikiem i na pewno te nasze potyczki są nieco na wyrost, ponieważ jest to gracz, który będzie grał w NBA, a ja tę ligę tylko oglądam w telewizji. Cieszę się, że jestem porównywany do takiego zawodnika, jednak jego warunki fizyczne i motoryka są dużo lepsze i ciężko gra się przeciwko takiemu zawodnikowi.

Jak w takim razie zatrzymać Litwina w kolejnych meczach?

- Bardzo ciężko go zatrzymać. Jego wachlarz ruchów podkoszowych jest nieograniczony. W dodatku wzrost i warunki fizyczne pozwalają mu na świetną grę w ataku. Poza tym Adam Hrycaniuk, Łapeta oraz Motiejunas stanowią naprawdę ciężką przeprawę do pokonania.
 
W sobotnim spotkaniu nie zawiedli na pewno kibice, których na Ergo Arenie był mnóstwo. Atmosfera była znakomita.

- Zdecydowanie, bardzo im za to dziękuje. Frekwencja była bardzo wysoka, kibice spisali się na medal. Nam niestety poszło nieco gorzej, jednakże mam nadzieję, że w perspektywie czasu ciągle będą nam pomagać i przychodzić na mecze w tak dużej liczbie.

Z pewnością liczycie, że kolejne derby Trójmiasta odbędą się już w wielkim finale Tauron Basket Ligi.

- Bardzo bym sobie tego życzył, mam nadzieję że tak właśnie się stanie. Byłoby to niesamowite widowisko i szansa by się odegrać. Niemniej długa droga przed nami, zdajemy sobie jednak sprawę, że stać nas na finał i zrobimy wszystko by tam zagrać.

Źródło artykułu: