Mariusz Kolekta: Gratuluję awansu do ekstraklasy - czy już ochłonęłaś po tym sukcesie czy jeszcze nie dotarła do ciebie radość z wywalczenia awansu?
Agata Rafałowicz: Dziękuję. Chyba już trochę ochłonęłam, chociaż radość nadal jest ogromna.
Co według ciebie było kluczem do wygrania ligi?
- Receptą do wygrania ligi była atmosfera jaka panuje w naszej drużynie. Tworzymy fantastyczny kolektyw. Świetnie rozumiemy się na boisku i poza nim.
Kilka drużyn miało chrapkę na wywalczenie awansu, oprócz Pabianic do końca liczyły się drużyny z Konina, Siemaszek czy choćby Uniwersytet Warszawski.
- Tak zgadza się, było kilka zespołów o podobnym potencjale do nas. Cóż mogę powiedzieć, tym bardziej cieszy nas ten wywalczony awans.
Jak świętowałyście ten sukces?
- Oj świętowałyśmy długo i głośno, a słychać nas było zapewne w całym mieście. Oczywiście, że szampan był nieodzownym elementem świętowania.
Czy od początku wiadomym było, że waszym celem jest awans do ekstraklasy?
- Tak, od początku sezonu włodarze klubu postawili przed nami jasny i klarowny cel, którym był awans do ekstraklasy.
Ty masz już za sobą występy w najwyższej klasie rozgrywkowej grając w INEI AZS Poznań przez cztery sezony. Jak wspominasz ten czas?
- Spędziłam cztery lata w AZS-ie Poznań, jednak nie dostawałam wtedy zbyt dużo szans na grę. Jeżeli chodzi o stronę sportową nie wspominam tego czasu najlepiej.
A jak to się stało że znalazłaś się w Rzeszowie?
- Skończył mi się kontrakt w Poznaniu, chciałam coś zmienić, a Rzeszów budował naprawdę ciekawą drużynę. Chociaż przerażała mnie odległość między Rzeszowem z moim rodzinnym miastem Poznaniem postanowiłam zaryzykować i teraz wiem, że to był strzał w dziesiątkę.
INEA AZS Poznań walczy broniąc się przed spadkiem, w czasach gdy Ty tam grałaś zespół walczył w środku tabeli.
- Trzymam cały czas kciuki za dziewczyny z Inei. Liczę na to, że uda im się utrzymać w ekstraklasie, a Poznań nie zniknie z koszykarskiej mapy Polski. Przykre jest to, że oba poznańskie kluby znajdują się w strefie spadkowej.
Jakie są przygotowania klubu do występów w ekstraklasie?
- Trwają poszukiwania sponsorów oraz hali, na której mogłyby być rozgrywane mecze PLKK, gdyż ta na której dotychczas rozgrywałyśmy swoje spotkania nie spełnia wymogów.
Jak oceniasz zainteresowanie żeńskim basketem w Rzeszowie?
- Niestety, nie jest ono zbyt duże. Na nasze mecze nie przychodziło zbyt wielu kibiców. Jednak mam nadzieję, że ekstraklasa przyciągnie ich zdecydowanie więcej.
A jesteś rozpoznawana na ulicach? Masz jakieś miłe wspomnienia związane z kibicami?
- Rzeszów jest dość dużym miastem, w którym liczy się przede wszystkim siatkówka, a jak wspominałam na nasze mecze nie przychodzi zbyt wiele ludzi, także nie muszę chodzić w czapce z daszkiem, żeby ukryć się przed paparazzi (śmiech). Chociaż po sukcesie jaki osiągnęłyśmy, byłam mile zaskoczona, gdyż kilka osób których nie znałam składało nam gratulacje.
Sezon bardzo udany czas na zasłużony odpoczynek - jakie masz plany na wakacje?
- Nie mam jeszcze konkretnych planów. Na razie chce wrócić do domu, spędzić trochę czasu z rodziną i przyjaciółmi, strasznie za nimi tęsknię.
W przyszłym sezonie zobaczymy cię nadal w Rzeszowie?
- Bardzo polubiłam Rzeszów i miło wspominam dwa sezony, które tu spędziłam. Oczywiście, że chciałabym zostać w drużynie, z którą wywalczyłam awans do ekstraklasy. Póki co jednak nie wiem co będzie w przyszłym sezonie. Czas pokaże...