Obecność w gronie ośmiu najlepszych drużyn Europy to dla małopolskiej ekipy z pewnością spore wyróżnienie. W końcu nie często polski zespół potrafi zajść tak daleko w pucharach i co ważne, myśleć jeszcze o kolejnych zwycięstwach. W przypadku Białej Gwiazdy na pewno będzie o nie trudno, lecz trzeba pamiętać, że nie ma rzeczy niemożliwych. - Żadnego scenariusza nie wykluczam. FinalEight zrzesza wokół siebie ścisłą czołówkę teamów z całego kontynentu, więc faktycznie można mówić o pewnym stopniu trudności, ale dla nas to żadna niespodzianka. Powiem szczerze, że bardziej jestem podekscytowana myślą o rywalizacji z najlepszymi, bo to naprawdę piękne wyzwanie - dopowiada wyraźnie zadowolona Erin Phillips.
Zarówno ona, jak i jej koleżanki w pamięci powinny mieć cały czas długą drogę, jaką przebyły by znaleźć się w stolicy Turcji. I nie chodzi bynajmniej o pięciogodzinną podróż przez Frankfurt, a kilkanaście stoczonych bojów, które za każdym razem wymagały ogromnego poświęcenia i jeszcze większych wyrzeczeń. - Moim zdaniem dała o sobie znać ogromna wola walki, jaka drzemała w każdej z nas. Wiedziałyśmy doskonale, że tylko w ten sposób możemy skutecznie bić się o sukces i po prostu za każdym razem wcielałyśmy w życie przedmeczowe założenia. Na triumf pracowałyśmy bardzo długo, wkładając wiele pracy oraz wiary, że uda się osiągnąć to czego pragniemy. Teraz mogę powiedzieć, iż dążenia całego zespołu przyniosły spodziewany rezultat - uważa Australijka.
W pierwszy dzień finałowego turnieju wiślaczki staną naprzeciw Spartaka Moskwa, który bez wątpienia będzie bardzo zmobilizowany na tą konfrontację. Dzieje się tak dlatego, że mierzy on w podium tych elitarnych rozgrywek, a ponadto ma wielki apetyt na zrewanżowanie się Polkom za przegrane w pierwszej fazie. Krakowianki jednak wcale nie odczuwają z tego tytułu dyskomfortu. - Nie można patrzeć na to z negatywnego punktu widzenia. Silni przeciwnicy zawsze wymuszają wyższy poziom rywalizacji, każda z koszykarek stara się wtedy zaprezentować z jak najlepszej strony i uważam, że takie pojedynki mogą nam wyjść tylko na dobre - z pewnością siebie mówi Milka Bjelica.
Wtóruje jej wspominana już Phillips. - Wygrywając z Rosjankami przed kilkoma miesiącami, pokazałyśmy na jak wiele nas stać, a ponadto udowodniłyśmy, że w Europie trzeba się z nami liczyć. Wtedy tak naprawdę uwierzyłam, iż jesteśmy w stanie dokonać czegoś wielkiego.
Aby wszystko poszło po myśli koszykarek spod Wawelu, powinny one przede wszystkim skupić się na defensywie, by zneutralizować najsilniejsze ogniwa Spartaka. Do nich należy między innymi Seimone Augustus, która w tej edycji Euroligi jest jedną z najlepiej punktujących i w dużym stopniu odpowiada za poziom prezentowany przez cały kolektyw.
Uwagę na siebie zwraca także doskonale znana w Krakowie Candice Dupree. Amerykanka miała bowiem w przeszłości okazję bronić barw Wisły i już wówczas dała się poznać z naprawdę dobrej strony. Tyle, że teraz spróbuje maksymalnie uprzykrzyć życie byłym koleżankom i wykorzystać swoją motorykę do walki z podkoszowymi oponenta.
Zapominać nie można o Rebecce Hammon. Doświadczona rozgrywająca, która legitymuje się również paszportem naszych północno-wschodnich sąsiadów, mimo upływu lat, wciąż imponuje formą, czego dowodem jest średnia ponad 12 "oczek" zdobywanych na mecz. Wobec tego Biała Gwiazda pod żadnym pozorem nie może pozwolić jej rozwinąć skrzydeł.
Jak zatem potoczą się losy pierwszego starcia mistrzyń Polski w FinalEight?
O tym przekonamy się w środę. Początek meczu o godzinie 13 czasu tureckiego / 12 czasu polskiego.
Wielka bitwa na tureckiej ziemi - zapowiedź meczu Wisła Kraków - Spartak Moskwa
W środę wczesnym popołudniem na parkiet hali w Stambule wybiegną zawodniczki krakowskiej Wisły, którym na starcie grupowych zmagań turnieju FinalEight przyjdzie zmierzyć się ze Spartakiem Moskwa. Rosjanki odważnie zapowiadają zemstę za dwie porażki z poprzednich rund, ale mistrzynie Polski ani myślą się poddawać.
Źródło artykułu: