Nic więc dziwnego, że jeszcze przed zakończeniem rundy zasadniczej w Bydgoszczy pożegnano się z rozgrywającą Agnieszką Kułagą i Amerykanką Lauren Jimenez. Tę pierwszą, jak wyjaśnił klub zwolniono z powodu kiepskiej formy sportowej. Natomiast potężna środkowa zza oceanu nabawiła się kontuzji i już w tym sezonie nie pojawi się na parkiecie. To dopiero początek czystki. Zmian należy się również spodziewać w sztabie szkoleniowym, choć to nastąpi po wygaśnięciu obowiązujących kontraktów.
A na początku miało być tak pięknie. Podczas zwołanej latem specjalnej konferencji prasowej tłumaczono, dlaczego zamiast na Amerykanki postawiono na zawodniczki z polskim rodowodem. - Wbrew powszechnej tendencji, idziemy w kierunku opierania kadry na krajowych koszykarkach. I to takich znaczących. Dziewczyny powinny pokazać, iż Polki nie są gorsze od swoich zagranicznych koleżanek - tłumaczył wówczas trener Ziemiński.
Na efekty takiej polityki nie trzeba było długo czekać. Już w inauguracyjnym spotkaniu z KK ROW Rybnik swoją siłę pokazały właśnie Amerykanki, które właściwie w czwórkę pokonały rywalki. Później bydgoszczanki grały w kratkę. Ich ozdobą było sensacyjne zwycięstwo nad CCC Polkowice 88:86. Potem było już coraz gorzej. Przegrane z INEA AZS Poznań, Liderem Pruszków i Wisłą Kraków pozbawiły je szansy na czołową ósemkę.
- To samo jak mnie w Sopocie spotkało Adama Prabuckiego po wywalczeniu mistrzostwa Polski, kiedy wywalczyłem z Treflem Sopot awans z III ligi do PLK. Decyzja oczywiście należy do zarządu. To jest tylko sport, gdzie przeciwnicy walczą o swoje punkty i porażka jest wkalkulowana w rywalizację. Z nią również trzeba umieć żyć - ocenił Ziemiński.
Jeśli w przyszłym sezonie szefowie Artego chcą osiągnąć sukces, muszą postawić na zawodniczki z zagranicy. Jak pokazał przykład KK ROW Rybnik warto z kieszeni wysupłać parę groszy więcej, aby po sezonie móc śmiało spojrzeć sobie w lustro.