Pogrom nad morzem - relacja z meczu Start Gdynia - NETO PTG Sokół Łańcut

Start Gdynia w meczu liderów pokonał NETO PTG Sokół Łańcut aż 93:54. Goście tylko w pierwszej kwarcie stawili opór, później byli już tłem dla świetnie grających przeciwników. Gdynianie dzięki temu zwycięstwu powrócili na fotel lidera.

Środowe spotkanie lidera z wiceliderem zapowiadane było jako mecz kolejki. Sokół i Start bez wątpienia są najsilniejszymi drużynami w I lidze, więc ich starcie gwarantowało wielkie emocje. Oba zespoły zdawały sobie też sprawę z wagi tego meczu - wynik decydował o rozstawieniu w tabeli - przez co w pierwszych minutach grały z lekką nerwowością. Sokół zbyt łatwo tracił piłki, natomiast Start płacił faulami za zbyt agresywną grę pod koszem przeciwnika. Spotkanie toczyło się z początku punkt za punkt, ale po szeregu błędów gdynian goście wyszli na sześciopunktowe prowadzenie. Przerwa dla trenera Pawła Turkiewicza na powrót uporządkowała grę Startu, a świetne wejście pod kosz Mateusza Kostrzewskiego dało sygnał do odrabiania strat. Udało się to dopiero w ostatniej minucie kwarty, po rzucie Tomasza Andrzejewskiego.

Druga część meczu rozpoczęła się lepiej dla gospodarzy, którzy szybko zdobyli sześć punktów i przez ponad trzy minuty dobrą obroną powstrzymywali Sokół przed odpowiedzią. Kiedy trener Dariusz Kaszowski w czwartej minucie prosił o czas, jego zespół przegrywał już 21:29. Rozmowa na niewiele się zdała, bo Sokół nie potrafił przełamać się w ataku. Kiedy po następnych czterech minutach szkoleniowiec zespołu z Łańcuta prosił o czas, na tablicy widniał wynik 21:37. Start niezaprzeczalnie dominował na parkiecie i gdyby nie proste straty, jego prowadzenie mogłoby być jeszcze wyższe. Po pierwszej połowie gdynianie prowadzili 21 punktami, a spotkanie swoim przebiegiem nie przypominało starcia dwóch najlepszych drużyn w I lidze.

Choć trzecia kwarta rozpoczęła się od dwóch wolnych Piotra Śmigielskiego, to dalsze akcje przebiegały pod dyktando gości. Sokół wymuszał przewinienia na gdyńskich obrońcach i celnie rzucał do kosza. Już po niespełna trzech minutach Start miał cztery faule na koncie i musiał, mimo wciąż wysokiego prowadzenia, na powrót się skoncentrować. Z upływem minut przewaga gospodarzy topniała, a po pięciu minutach wynosiła już tylko 14 punktów. Gdynianie w porę jednak opanowali kryzys, a skuteczni do tej pory goście zaczęli popełniać błędy. W końcówce dzięki Tomaszom Wojdyle i Andrzejewskim oraz Marcinowi Malczykowi Start jeszcze powiększył prowadzenie, przed ostatnią kwartą wygrywając 71:44.

W ostatnich minutach meczu wciąż dominował Start. Gdynianie konsekwentnie powiększali przewagę, a Sokół wyglądał na pogodzonego z nieuchronną porażką. Na cztery minuty przed końcem różnica w wyniku przekroczyła granicę 30 punktów i kibice na hali GOSiR mogli się cieszyć z wygranej. Cieniem na ostatnich minutach widowiska położył się jednak bardzo niebezpieczny faul Piotra Hałasa na Śmigielskim, za który zawodnik Sokoła ukarany został przewinieniem dyskwalifikującym. Spotkanie zostało wygrane 93:54 przez Start, który pokazał, że bez wątpienia jest najsilniejszą drużyną w I lidze. Sokół natomiast poniósł najwyższą porażkę w tym sezonie, tracąc również pierwsze miejsce na rzecz gdynian.

Start Gdynia - Sokół Łańcut 93:54 (21:19, 26:7, 24:18, 22:10)

Start: Śmigielski 15, Szpyrka 15, Kostrzewski 13, Andrzejewski 12, Lisewski 10, Wojdyła 8, Mordzak 8, Malczyk 6, Młynarski 2, Nowakowski 2, Bach 2.

Sokół: Klima 12, Pisarczyk 11, Wilczek 10, Bogdanowicz 7, Szurlej 7, Hałas 5, Fortuna 2, Chromicz 0, Balawender 0, Buszta 0.

Źródło artykułu: