Bezkonkurencyjny mistrz - relacja z meczu Wisła Can - Pack Kraków - KK ROW Rybnik

W sobotnie popołudnie pod Wawelem kibice oglądali teatr jednego aktora. Wisła, bowiem nadspodziewanie pewnie zwyciężyła ROW Rybnik 80:56 i zasłużenie zgarnęła komplet punktów.

Konfrontacja Białej Gwiazdy z KK ROW Rybnik od dłuższego czasu zapowiadała się niezwykle ciekawie. W związku z tym wszyscy zgromadzeni w hali przy ulicy Reymonta liczyli, że już od pierwszych minut będą świadkami emocjonującego pojedynku. I zgodnie z przypuszczeniami, tak też się stało. Co ciekawe, spotkanie lepiej rozpoczęły przyjezdne, które dzięki bardzo agresywnej obronie oraz szybkim kontratakom po kilkudziesięciu sekundach prowadziły już 4:0. Po tych wydarzeniach Wiślaczki, co prawda próbowały natychmiast przyspieszyć swoją grę, ale długo nie potrafiły zaskoczyć przeciwniczek. W szeregach KK ROW szczególnie aktywna była Rebecca Harris. Amerykanka punktowała zarówno z spod kosza, jak i dalszych odległości, co sprawiało, że była niezwykle trudna do upilnowania. Wtórowała jej Alexis Rack, która dzięki swojej szybkości z łatwością uciekała defensorkom miejscowych. Jednakże ich dominacja z czasem znalazła swój kres. W drugiej części kwarty, bowiem krakowianki za sprawą Erin Phillips i Nicole Powell nie tylko odrobiły straty, ale też wyszły na prowadzenie, dzięki czemu wynik brzmiał 21:16 na ich korzyść. Warto dodać, że taki stan rzeczy był również zasługą o wiele lepszej defensywy ze strony małopolskiego teamu niż na początku. To właśnie skuteczna obrona własnego kosza sprawiła, że podopieczne Kazimierza Mikołajca nie miały już tyle swobody przy oddawaniu rzutów, co wcześniej i trudno było im nawiązać równorzędną walkę z wyżej notowanym rywalem. Na poparcie tych słów wystarczy przytoczyć fakt, że po pierwszej "ćwiartce" to Wisła wygrywała 25:16, co absolutnie nie satysfakcjonowało zawodniczek z Rybnika.

W drugiej odsłonie gospodynie nie zamierzały spuszczać z tonu i kontynuowały dobrą passę. Gdy za trzy celnie przymierzyła reprezentantka Belgii, Anke DeMondt ich przewaga sięgnęła 11 punktów i można było odnieść wrażenie, że to one w pełni kontrolują przebieg gry. Rybniczanki, bowiem mimo szczerych chęci w żaden sposób nie były w stanie dogonić Białej Gwiazdy, a ich złą sytuację potęgował fakt, że poszczególne zawodniczki na potęgę pudłowały kolejne rzuty. Na niewiele zdawały się też starania jednej z najlepszych środkowych w lidze, Sybil Dosty. Mierząca 196 cm koszykarka była dokładnie pilnowana przez środkowe ekipy spod Wawelu i nie mogła w pełni zaprezentować swoich umiejętności. Wisła natomiast konsekwentnie wcielała w życia przedmeczowe założenia i na nieco ponad 3 minuty przed końcem pierwszej połowy zasłużenie prowadziła 34:20. Widząc to, trener KK ROW desygnował do gry niskie zawodniczki z myślą, że te skutecznie przeciwstawią się bardziej rosłym dziewczynom z Krakowa. Jednakże i ta koncepcja nie przyniosła pożądanych efektów. Wszystko dlatego, że po 20 minutach wynik na tablicy świetlnej brzmiał 38:22, wobec czego Wiślaczki były zdecydowanie bliżej końcowego sukcesu.

Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Podopieczne trenera Jose Ignacio Hernandeza bardzo pewnie poczynały sobie na parkiecie i z biegiem minut tylko powiększały prowadzenie. Pierwsze punkty w trzeciej kwarcie zdobyła Milka Bjelica, która popisała się celnym rzutem z okolic szóstego metra. Chwilę później jej wyczyn skopiowała wspomniana DeMondt i Wisła wygrywała 43:24. Warto dodać przy tym, że krakowianki wciąż świetnie spisywały się w obronie, dzięki czemu dominowały na właściwie na całym parkiecie. Gdy w połowie kwarty przewaga miejscowych wzrosła do 23 "oczek" opiekun gości poprosił o czas i nie szczędził gorzkich słów pod adresem swoich podopiecznych. Jednakże nawet to niewiele pomogło jego zawodniczkom. Na ich twarzach momentami malowała się wręcz bezradność i trudno było oczekiwać, że nagle odmienią losy rywalizacji. A Wiślaczki widząc tą niemoc, raz za razem konstruowały kolejne ataki i za sprawą bardzo dobrze grającej pod koszem Bjelicy oraz Katarzyny Krężel śrubowały ogólny rezultat. Efektem tego, przed decydującą batalią prowadziły aż 58:32 i stało się jasne, że już nic nie może im odebrać zwycięstwa.

Zgodnie z przypuszczeniami ostatnia partia okazała się jedynie formalnością. KK ROW, co prawda początkowo zdobył kilka punktów z rzędu, ale po udanych akcjach Any Dabović sytuacja wróciła do normy i to jej zespół do końcowej syreny był pewny swego. Cegiełkę do sukcesu dołożyła jeszcze Joanna Czarnecka, która ostatnimi czasy coraz lepiej radzi sobie zarówno w lidze, jak i na arenie międzynarodowej. Ostatecznie mecz zakończył się wysokim zwycięstwem Białej Gwiazdy 80:56, która jako jedyna zachowała miano niepokonanej drużyny w polskiej ekstraklasie. Rybniczankom zaś pozostaje skupić się na spotkaniach z niżej notowanymi rywalami, bo to przede wszystkim w nich muszą szukać wygranych.

Wisła Can-Pack Kraków - KK ROW Rybnik 80:56 (25:16, 13:6, 20:10, 22:24)

Wisła: Phillips 18, Bjelica 11, Dabovic 10, Powell 10, Czarnecka 9, Kobryn 8, De Mondt 6, Krężel 4, Pawlak 2, Ujhelyi 2, Śnieżek 0.

KK ROW: Rack 14, Harris 9, Dosty 8 , Skorek 7, Fitz 4, Radwan 4, Suknarowska 4, Gawor 4, Rickeviciute 2, Morawiec 0.

Źródło artykułu: