Tadeusz Aleksandrowicz: samym obwodem nie da się wygrać

Spójnia Stargard Szczeciński, która po pięciu kolejkach przewodziła pierwszoligowej tabeli przegrała dwa kolejne mecze na szczycie. Stargardzianie polegli w Łańcucie oraz Gdyni, ale szczególnie w drugim spotkaniu pozostawili dobre wrażenie. - Mecze były bardzo podobne - przyznał trener Spójni, Tadeusz Aleksandrowicz.

- Graliśmy na wyjazdach. Nie mamy się, czego wstydzić. Dopóki nas nie złapali mocniej za gardło było dobrze. Późniejsze błędy, niecelne rzuty Pabiana, czy Parzycha wynikały z tego, że wkładali dużo sił w obronę po to, żeby w ogóle się utrzymać na prowadzeniu. A prowadziliśmy do stanu 47:47. Podobnie było w Łańcucie - dodał porównując oba występy swoich podopiecznych. Dwie porażki poniesione w ciągu tygodnia były bardzo podobne. Zarówno w Łańcucie jak i Gdyni Spójnia prowadziła po dwóch kwartach jednak kluczowa okazała się trzecia odsłona wysoko wygrywana przez rywali. - Myślę, że włożyliśmy tak dużo wysiłku w te trzy kwarty, że nic dziwnego, że później nie mieliśmy siły dojść do rzutów trzypunktowych. Oni wzmocnili obronę, przez co trudniej było znaleźć pozycje rzutowe. W pewnym momencie było bardzo dobrze, tylko, że my nie trafialiśmy, a oni rzucali nawet z trudnych pozycji - analizował szkoleniowiec Spójni kilkanaście minut po zakończeniu sobotniej gry ze Startem.

Inną przyczyną porażki zdaniem Aleksandrowicza był zły rozkład zdobyczy punktowych w jego zespole. - Wysocy nie dali ilości punktów, jakiej powinni dać. Samym obwodem nie da się wygrać. Ale nie można mieć pretensji. Uważam, że to był dobry mecz. Graliśmy w ośmiu i nie daliśmy rady. Oni rotowali dziesiątką zawodników - stwierdził doświadczony trener.

Ważną kwestią była też przewaga fizyczna, jaką dysponował Start, który w pierwszej piątce miał aż trzech ponad dwumetrowych koszykarzy. Na taki sam wariant mógł się zdecydować stargardzki szkoleniowiec, który w miejsce Tomasza Stępnia mógł wprowadzić Huberta Pabiana. - Nigdy nie ćwiczyliśmy w takim układzie, żeby Pabian był trójką, bo on na obwodzie nie ustoi nikomu. Jest za wolny. Nie ma w ogóle takiej koncepcji - odparł zapytany o taką możliwość wyrównania centymetrów na parkiecie.

Za Spójnią już seria najtrudniejszych gier. W środę do Stargardu Szczecińskiego przyjedzie dużo niżej notowany Start Lublin. Kluczowa zdaniem Aleksandrowicza będzie odpowiednia koncentracja. - Mam nadzieję, że do środy damy sobie tyle luzu, żeby złapać pełen gaz. Oni też nie przyjadą szerokim składem wybitnych graczy. Jeśli nie zlekceważymy rywala to uważam, że będziemy faworytami tego meczu. Ale trzeba podejść tak jak do Startu Gdynia, czy Sokoła, wtedy damy radę - powiedział w rozmowie z naszym portalem.

Kolejne mecze odpowiedzą na pytanie o faktyczną pozycję Spójni w pierwszoligowej hierarchii. Będą to starcia z rywalami, którzy nie zaliczają się do potentatów, lecz również dobrze radzą sobie w rozgrywkach i na pewno powalczą o Play Off. - Zespoły z Dąbrowy Górniczej, Szczecina, czy Torunia będą walczyć o czołowe lokaty. Tam się będą rozstrzygać losy, jak wysoko będziemy po pierwszej rundzie. Czy tuż za czołówką, czy pod jej koniec - zdaje sobie sprawę stargardzki szkoleniowiec.

Jedną z większych niespodzianek ubiegłej środy było odpadnięcie Spójni z Pucharu PZKosz. Jeśli jednak spojrzeć na skład zachodniopomorskiej ekipy zaskoczenie jest znacznie mniejsze. - To był sygnał, że nie mamy żadnych planów związanych z tymi rozgrywkami. Może byśmy się zastanawiali jak by to było w Gorzowie Wielkopolskim, czy Szczecinie, czy pojechać zamiast treningu - skomentował wystawienie rezerwowego zespołu na mecz z KK Świecie trener Spójni. Do drugoligowca pojechała ekipa juniorów starszych przygotowująca się do walki o medale wsparta Łukaszem Ulchurskim, Filipem Dylikiem oraz powracającym po kontuzji Piotrem Wojdyrem. - Oni też się szykują do ważnej imprezy, Mistrzostw Polski. Dla nich taki mecz dodatkowy plus nasi rezerwowi. Wierzyłem, że może im się uda wygrać. Szkoda, bo prowadzili cały mecz. Zabrakło rzutów wolnych. Było też pierwsze przetarcie dla Wojdyra - dodał Aleksandrowicz na zakończenie rozmowy z naszym portalem.

Komentarze (0)