Anna Pietrzak: Mamy za duże wahania

Matizol Lider Pruszków pokonał w sobotnim meczu Ford Germaz Ekstraklasy ŁKS Siemens AGD Łódź. W hali Znicz przewaga gospodyń nie podlegała dyskusji, a swoją cegiełkę do sukcesu dołożyła również powracająca do gry po urazie Anna Pietrzak. Co prawda ilość minut na parkiecie nie była powalająca, ale zawodniczka ta stopniowo musi być wprowadzana do gry.

Kilka ostatnich spotkań Anna Pietrzak opuściła z powodu urazu śródstopia. W środę koszykarka Matizolu Lider Pruszków powróciła do treningu, a już w sobotę zdołała pojawić się na parkiecie w starciu z ŁKS-em Siemens AGD Łódź. Na parkiecie spędziła prawie 10 minut, a w tym czasie wywalczyła 2 punkty, 2 przechwyty i asystę. Po meczu nie kryła zadowolenia. - Na pewno najbardziej cieszy po tym meczu wygrana drużyny - mówi koszykarka, która tuż przed rozpoczęciem meczu odebrała dwa bukiety kwiatów z okazji urodzin.

Reprezentantka Polski nie miała złudzeń, że ten pojedynek był bardzo ważny dla jej zespołu. - Myślę, że od jakiegoś czasu miałyśmy to spotkanie już w swoich głowach, bowiem zdawałyśmy sobie sprawę, jak bardzo ważne ono dla nas jest - komentuje Pietrzak, która przed sezonem zdecydowała się na transfer z CCC Polkowice.

Co było kluczem do pokonania rywalek? - Kluczem do zwycięstwa była dość wyraźna wygrana w walce na tablicach, z czym dotychczas miałyśmy spory problem - mówi. Trudno się nie zgodzić z Pietrzak, bowiem walkę na deskach Lider wygrał aż 44:31. Prym w tej klasyfikacji wiodły Anna Wielebnowska oraz Amber Holt, które zebrały z tablic odpowiednio 13 i 10 piłek.

Nie obyło się jednak bez czegoś, czego nie można by było poprawić. - Zwycięzców generalnie się nie osądza, ale miałyśmy zbyt duże wahania. Grałyśmy falami, co nie powinno się zdarzać. Raz grałyśmy bardzo dobrze, a po chwili grałyśmy nie tak, jak to być powinno. Z pewnością wpływ na to miała również bardzo częsta rotacja, gdyż trener grał całą drużyną - komentuje Pietrzak.

Po zawirowaniach kadrowych wygląda na to, że trener Arkadiusz Koniecki w końcu skompletował swój skład. Po dojściu Charity Szczechowiak, Ugo Ohy czy Sydney Colson skład pruszkowskiego zespołu wydaje się być kompletny. Patrząc jednak na obecną dyspozycję Ohy i Colson trudno przypuszczać, żeby mogły zagrzać dużo czasu na Mazowszu. Sytuacja tej drugiej jest o tyle gorsza, że za chwilę do gry wróci przecież Laurie Koehn, a to może oznaczać dla niej bilet powrotny za ocean.

Dużo nowych zawodniczek jednak również może nieco pokrzyżować plany w grze Lidera. - Musimy cały czas się zgrywać, dlatego też na parkiecie cały czas przebywały inne piątki - mówi na zakończenie Pietrzak. Do optymalnego zgrania daleka droga, bowiem z pewnością potrzeba będzie do tego kilku meczów, ale przynajmniej na papierze, Lider prezentuje się znacznie groźniej w porównaniu z początkiem sezonu.

Komentarze (0)