Patryk Neumann: Po dwóch miesiącach wakacji wracacie do treningów. Dla szkoleniowca nie był to jednak łatwy okres, bo musiał pan skompletować skład na nowy sezon.
Tadeusz Aleksandrowicz: Rzeczywiście, mieliśmy dużo pracy związanej z naborem. Przewinęło się sporo nazwisk. Nie byliśmy pewni, czy ci, których zaplanowaliśmy mogą zostać. Okazało się, że Koszuta i Kulikowski nie zgłosili akcesu. Musieliśmy w ich miejsce poszukać nowych graczy i to zajęło trochę czasu. Było dużo opcji, ale w końcu dopięliśmy skład, w zasadzie w połowie lipca.
Jest pan zadowolony z dokonanych transferów?
- Myślę, że zrobiliśmy transfery na miarę naszych możliwości. Jestem zadowolony przede wszystkim z tego, że Tomek Ochońko po jakimś czasie namysłu do nas dołączył. To koszykarz sprawdzony na polskim rynku. Wrócił również Tomasz Stępień, którego planowałem od samego początku w składzie na nowy sezon. W miejsce wspomnianych Koszuty i Kulikowskiego pozyskaliśmy dwóch zupełnie innych zawodników, czyli Huberta Pabiana i Mariusza Wójcika.
Wyciągnięcie trzech koszykarzy z TBL to sukces Spójni niedysponującej przecież wysokim budżetem?
- Trudno to ocenić. Na pewno sprowadzeni gracze to czołówka pierwszej ligi lub końcówka TBL, w tym sensie, że byli rezerwowymi. To nie jest koszykarz typu Szawarski grający całe życie podstawową rolę w ekstraklasie. Oni szukają odbudowania swojej pozycji, większej ilości minut i przejęcia odpowiedzialności za grę. Myślę, że głównie o to chodzi właśnie Tomkowi Ochońce. Kalinowski również nie był wiodącą postacią w ekstraklasie, ale już szczebel niżej zawsze się sprawdzał. Hubert Pabian to największa niewiadoma. Jest z TBL, ale nie z gry w TBL.
Radosław Basiński, Sebastian Szymański i Piotr Wojdyr. Co łączy tych koszykarzy?
- Wielu zawodników przymierzaliśmy do naszego składu. Albo my rezygnowaliśmy, albo oni podnosili stawki, bądź dostawali lepsze propozycje.
Po roku przerwy do gry powraca również Hubert Mazur. Chciał go pan mieć w swoim zespole?
- Chciałem mieć na takiej zasadzie, żeby Hubert był do grania. Nie mogę go jednak brać na podstawowego gracza. Taka kontuzja to naprawdę duża niewiadoma. Sportowcy albo wracają i szybko dochodzą do formy, ale może trwać to i rok, a w najgorszym przypadku można już nigdy nie wrócić do dawnej dyspozycji.
Niemal pół składu to stargardzka młodzież. Czy w zbliżającym się sezonie ktoś, oprócz Łukasza Bodycha dostanie szansę na regularne występy?
- Co to znaczy dostanie? Niech sobie wywalczy. Dzisiaj w życiu nie ma nic za darmo. Jeśli sobie wywalczy minuty, będzie dobrym koszykarzem i przebije innego gracza, to będzie grał. Wiek tu nie ma znaczenia.
Obecna kadra jest już ostateczna, czy mogą zajść kosmetyczne zmiany?
- Nie, mamy dwunastu graczy plus dwóch młodych i zaczynamy pracę w tym składzie.
Kończąc już temat transferów zapytam o Marcina Stokłosę. Zaskoczyła pana jego decyzja o opuszczeniu Spójni na rzecz drugoligowca z Pleszewa?
- Wcześniej rozmawialiśmy z Marcinem na te tematy. Proponowałem mu podobnie, jak i innym kluczowym koszykarzom grę w Spójni. Doszliśmy do porozumienia, że będzie trochę moją prawą ręką, trochę jedynką i dwójką. Miała być to inna rola, z mniejszą liczbą minut, ale większą intensywnością. Nie wszyscy rozumieli o co nam chodzi, ale Marcin się zgadzał. Myślę, że jak wszędzie zagrały pieniądze.
Przejdźmy, więc do przygotowań, które właśnie rozpoczynacie. Jakie macie plany na najbliższe tygodnie?
- Pierwszy tydzień będzie wprowadzający, a kolejne trzy to trening bazowy. Głównie popracujemy nad aspektem kondycyjnym, czyli biegi oraz siłownia.
Koszykarze trochę odpoczęli. Teraz za to czeka ich ciężka praca?
- Myślę, że tak, jak w każdym okresie przygotowawczym, ale bez przesady. Trzeba to wszystko robić tak, jak w książce pisze.