Ostatnie spotkanie z Litwą Polacy przegrali 66:78, szczególnie słabo prezentując się w drugiej połowie. - W trzeciej kwarcie Litwini wyrobili sobie największą przewagę, a my graliśmy krótkie, szarpane akcje, z których nic nie wychodziło. Rywale świetnie czuli się w kontrze, rzucili nam wiele punktów, a kiedy chcieliśmy ich nacisnąć, straciliśmy kolejne łatwe punkty. Nam nie udało się już tej straty odrobić - mówił po meczu Michalak. - Niestety nie udało się osiągnąć nawet awaryjnego celu, jakim było 5. miejsce. Mamy lekcję na przyszłość, z której musimy wyciągnąć wnioski.
18-latek był liderem reprezentacji w rozgrywanych na początku lipca na Łotwie mistrzostwach świata do lat 19. Dwa niezwykle intensywne turnieje w ciągu miesiąca mogły dać się we znaki liderom zespołu. - Nie mi to oceniać, ja jako zawodnik wychodzę na parkiet i mam zadanie do wykonania. A dla nas to duże wyróżnienie grać zarówno na mistrzostwach świata, jak i Europy. We Wrocławiu nie mieliśmy swojego rytmu gry. Tak się czasami zdarza, że przychodzą gorsze chwile dla drużyny - dodał.
Przed Michalakiem, jak i jego kolegami teraz kilka miesięcy przerwy od występów w biało-czerwonej koszulce. W przyszłym roku czeka go najprawdopodobniej występ w reprezentacji do lat 20, która rywalizuje w słabszej dywizji B. - Teraz każdy jedzie do swoich klubów, a w przyszłym roku na pewno część z nas spotka się w reprezentacji U-20. Za dwa lata znów są mistrzostwa naszego rocznika, chcemy więc awansować do dywizji A, by znów bić się o medale. I pokazać, że dalej jesteśmy dobrą drużyną i stać nas na bycie najlepszymi. Wiadomo, że ciężko pracujemy po to, by pomóc polskiej koszykówce i samemu też stać się profesjonalnymi koszykarzami - przyznał po turnieju we Wrocławiu, w którym zdobywał średnio 11,7 punktu i miał 6,2 zbiórki na mecz.