NBA: Magic za burtą!

Atlanta Hawks nie zmarnowali szansy i po raz czwarty pokonali Orlando Magic. Oznacza to, że Dwight Howard i spółka udział w tegorocznych playoff zakończyli na pierwszej rundzie. W Konferencji Zachodniej poznaliśmy jedną parę półfinałową.

Rok temu zespół z Atlanty został pobity w playoff przez Orlando Magic. Dlatego Hawks chcieli zrobić wszystko, aby zrewanżować się za tamto upokorzenie. Ta sztuka im się udała! W szóstym spotkaniu serii Jastrzębie odniosły czwarte zwycięstwo i przeszły do kolejnej rundy.

- Nikt nie dawał nam szans. Zawsze mówiło się Orlando, Chicago czy Bostonie. Hawks byli pomijani - powiedział Josh Smith.

Do samego końca ważyły się losy zwycięstwa. Marvin Williams na dwanaście sekund przed końcem przy jednopunktowym prowadzeniu swojej drużyny (82:81) zdecydował się na rzut z dystansu, który miał przypieczętować wygraną Hawks. Spudłował. Szczęście sprzyjało jednak miejscowym, ponieważ piłka po zagraniu Joe Johnsona trafiła do Jamala Crawforda. Obrońca Jastrzębi został sfaulowany przez Gilberta Arenasa i pewnie wykorzystał dwa rzuty wolne. Dzięki nim przewaga Atlanty wzrosła do trzech oczek. Na zegarze pozostawało osiem sekund do ostatniej syreny.

Podopieczni Stana Van Gundy'ego mieli dwie szanse na doprowadzenie do dogrywki. Najpierw J.J. Redick pomylił się z dystansu, a później próba Jasona Richardsona została zablokowana przez Smitha.

- Nie było to dobre spotkanie w naszym wykonaniu. Czasami wystarczająca jest chęć do odniesienia zwycięstwa - stwierdził Al Horford.

Hawks w kolejnej rundzie zmierzą się z Chicago Bulls.

23 punkty dla Jastrzębi zdobył Johnson. 25 oczek to dorobek najlepszego po stronie przegranych Dwighta Howarda.

Atlanta Hawks - Orlando Magic

84:81

(23:18, 19:18, 20:19, 22:26)

Atlanta: Johnson 23 (10zb), Crawford 19, Hinirch 11, Williams 10, Horford 10 (12zb, 6as), Smith 8, Collins 2, Pachulia 1 (5zb), Armstrong 0.

Orlando: Howard 25 (15zb), Turkoglu 15, Nelson 11 (6as), J. Richardson 7, Bass 6, Arenas 6, Redick 6, Anderson 5, Q. Richardson 0.

Stan rywalizacji: 4:2 dla Atlanty

Kalifornijczycy pokonali pierwszą przeszkodę na swojej drodze do obrony mistrzowskiego tytułu wywalczonego przed rokiem. Zespół z Miasta Aniołów wygrał po raz czwarty w rywalizacji z New Orleans Hornets i zameldował się w kolejnej fazie playoff. Swojego zadowolenia nie krył Phil Jackson. Oznajmił, że jego obecny zespół ma potencjał być najlepszym w historii jego pracy w Los Angeles.

Lakers zaprezentowali świetną dyspozycję i nie dali gospodarzom najmniejszych szans na zwycięstwo. W czwartej kwarcie prowadzili nawet różnicą 21 punktów. - Przegraliśmy z bardzo dobrą drużyną. Świetnie zablokowali strefę podkoszową - powiedział Chris Paul.

Trudno się nie zgodzić z jego słowami. Jeziorowcy wygrali bowiem zbiórki 43:30. Czternaście z nich drużyna Jacksona miała w ofensywie. Dzięki czemu zdobyła aż 21 punktów z ponowienia (cztery Hornets - przyp. aut.)

W tym elemencie koszykarskiego rzemiosła brylował Andrew Bynum, który z tablic zebrał 12 piłek. Środkowy Lakers według trenera Hornets Monty'ego Williamsa był najważniejszą postacią tej serii. - Za każdym razem, kiedy zaliczał zbiórkę, to uchodziło z nas powietrze. Nie zdajesz sobie sprawy jak dobry jest to zawodnik, dopóki nie stanie na Twojej drodze - stwierdził coach z Nowego Orleanu.

Kobe Bryant zakończył spotkanie z dorobkiem 24 punktów i był najlepszym strzelcem w swoim zespole. 19 oczek dla Hornets zdobył Carl Landry.

New Orleans Hornets - Los Angeles Lakers

80:98

(16:18, 18:22, 23:29, 23:29)

New Orleans: Landry 19, Ariza 12 (5zb, 5as), Belinelli 11, Paul 10 (11as, 8zb), Green 9, Okafor 7 (7zb), Jack 6, Smith 4, Pondexter 2, Gray 0, Ewing jr. 0, Mbenga 0.

LA Lakers: Bryant 24, Bynum 18 (12zb), Gasol 16 (8zb), Odom 14 (8zb), Barnes 8 (5zb), Brown 8, Fisher 6, Artest 4 (5zb, 5as), Smith 0, Blake 0, Johnson 0

Stan rywalizacji: 4:2 dla Los Angeles

Lakers długo na swojego rywala czekać nie musieli. W podobym stosunku (4:2) rywalizację w swojej parze wygrali Dallas Mavericks. Stało się to możliwe dzięki wygranej na wyjeździe. Tym samym zespół prowadzony przez Ricka Carlisle'a przełamał dominację gospodarzy w tej serii.

Spotkanie świetnie rozpoczęli miejscowi, którzy po kilku minutach prowadzili 19:7. Ostatecznie pierwszą kwartę wygrali różnicą ośmiu punktów (27:19). Mavericks dowodzeni przez Dirka Nowitzkiego (33pkt) i Jasona Terry'ego (22pkt i 8as) szybko odrobili straty i na przerwę schodzili posiadając dziewięciopunktową przewagę.

Później urosła ona do siedemnastu oczek. Blazers, dla których było to spotkanie "o życie" nie zamierzali się poddawać. Na niespełna pięć i pół minut przed końcem po dwóch rzutach wolnych świetnego Geralda Wallace'a (32pkt) Portland zbliżyli się na 85:86. Szybko jednak odpowiedzieli Jason Kidd wraz z Terrym i Mavs mogli złapać oddech. Swojego prowadzenia dającego awans nie wypuścili z rąk.

Portland Trail Blazers - Dallas Mavericks

96:103

(27:19, 16:33, 19:23, 34:28)

Portland: Wallace 32 (12zb), Aldridge 24 (10zb), Matthews 19, Roy 9, Miller 5, Fernandez 3, Johnson 2, Camby 2 (9zb).

Dallas: Nowitzki 33 (11zb), Terry 22 (8as), Marion 16 (6zb), Chandler 9 (7zb), Kidd 7 (6as), Barea 7, Stojaković 6, Stevenson 3, Haywood 0.

Stan rywalizacji: 4:2 dla Dallas

Zobacz terminarz play off NBA ->

Źródło artykułu: