Kontuzjowani faworyci - zapowiedź meczu MKS Dąbrowa Górnicza - Rosa Radom

Faworyta podobno wyłania parkiet. Gdy wziąć pod uwagę ligową tabelę, to w sobotę powinni zwyciężyć radomianie. Natomiast biorąc pod uwagę obecną formę obu drużyn, dwa punkty powinny zostać w Dąbrowie Górniczej. Jednak zarówno MKS, jak i Rosa mają swoje problemy. Zagłębiacy, jak zwykle, borykają się z problemem kadrowym.

W tym artykule dowiesz się o:

Dąbrowianie wrócili ze stolicy w glorii zwycięstwa, są jedyną ekipą w lidze, która dwukrotnie pokonała Politechnikę. Co więcej, byli jej pierwszym pogromcą. Jednak nie spoczęli oni na laurach i już dzień po powrocie z Warszawy rozpoczęli przygotowania do kolejnego bardzo ważnego meczu, w sobotę podejmują bowiem Rosę.

Początek sezonu był dla obu ekip zupełnie inny. Dąbrowianie grali bowiem zdecydowanie poniżej oczekiwań, a tegoroczny beniaminek szokował wszystkich, wskakując na fotel lidera. W Radomiu padł wynik 81:64 dla Rosy. Co przyniesie 27. kolejka? - Ostatnio gramy coraz lepiej, odnieśliśmy pięć zwycięstw z rzędu, jako jedyni dwukrotnie pokonaliśmy lidera rozgrywek - AZS Politechnikę Warszawską. Wydaje mi się, że jesteśmy na właściwych torach, a beniaminek z Radomia być może złapał zadyszkę. Widać to było między innymi w ostatnim meczu ze Sportino. Zdajemy sobie dobrze sprawę, że po porażce z inowrocławianami Rosa po prostu musi najbliższy mecz wygrać, jeśli marzy o przewadze boiska w ewentualnej drugiej rundzie play-off - wyjaśnił Tomasz Wróbel, rozgrywający MKS-u.

Właśnie Wróbel miał być głównym aktorem sobotniej konfrontacji, w trakcie trwania rozgrywek przeniósł się bowiem z Rosy do dąbrowskiego zespołu. - Z pierwszym gwizdkiem sędziego sentymentu już nie będzie. Liczą się dwa punkty. Gdy grałem w barwach Rosy, pokonaliśmy MKS w pierwszej rundzie, teraz czas na rewanż, tylko że w dąbrowskich barwach. Po meczu na pewno powspominamy z chłopakami z Radomia stare dobre czasy - podkreślił w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl pod koniec stycznia.

Tomasz Wróbel będzie wielkim nieobecnym szlagieru 27. kolejki, ale oprócz niego duet trenerski MKS-u nie będzie mógł skorzystać również z Krzysztofa Kozińskiego i lidera drużyny Marka Piechowicza. Dwa tygodnie temu do treningów wrócił Rafał Partyka, ale nie ma najmniejszych szans na jego występ, trenuje on bowiem indywidualnie. Zastępują ich Marcin Wójcik (w meczu z Politechniką zagrał 3 sekundy) i najzdolniejszy z najmłodszych koszykarzy MKS-u - Marcin Piechowicz. Zagłębiowska drużyna już kolejny mecz będzie więc występować w trochę eksperymentalnym zestawieniu, ale już nie raz przyniosło ono zwycięstwo.

Po porażce ze Sportino w radomskim obozie nie było radości ani smutku, a wyjaśnienia. - Przez cały ubiegły tydzień nie byliśmy nawet na jednym treningu w kompletnym składzie, a jak się trenuje tak się gra. Druga sprawa, że sport zespołowy to swoista amplituda. Byliśmy na topie przez pięć kolejek, jednak przez cały czas nie da się wygrywać. Inni faworyci też przegrywają - Paweł Wiekiera sprawiał wrażenie jakby się tłumaczył. Podopieczni Piotra Ignatowicza więc nie trenowali w pełnym składzie, a musieli uznać wyższość inowrocławian, mimo że na parkiecie pojawiło się aż jedenastu koszykarzy w radomskich barwach. Dąbrowianie od dawien dawna nie trenują w pełnym zestawieniu, a przed wyjazdem do stolicy niemalże do ostatniego momentu nie wiedzieli w jakim składzie wystąpią. Ostatecznie na parkiecie pojawiło się dziewięciu zawodników (i przez trzy sekundy Marcin Wójcik), a mimo to pokonali Politechnikę Warszawską.

Faworyci nie zawsze wygrywają, ale wiele przemawia za dąbrowianami, którzy będą mieli za sobą kibiców, a wśród nich tego najważniejszego - Tomasza Wróbla, który jak nikt inny może podać swoim kolegom i trenerom klucz do pokonania Rosy. Wizja rewanżu MKS-u jest więc bardziej prawdopodobna niż ponowne wysokie zwycięstwo radomian.

Spotkanie w ramach 27. kolejki I ligi mężczyzn pomiędzy MKS-em Dąbrowa Górnicza a Rosą Radom zostanie rozegrane w dąbrowskiej hali "Centrum" w sobotę 12 marca. Pierwszy gwizdek sędziego o godzinie 18.

Komentarze (0)