GKS Tychy jest z pewnością największą niewiadomą I ligi. Mimo wielu zawirowań i problemów, które nie omijają zespołu potrafi przegrać pięć spotkań z rzędu, by w ostatniej kolejce wręcz rozbić Górnika na jego parkiecie 79:52. - Po raz pierwszy od półtora miesiąca zagraliśmy w pełnym składzie - mówi trener Tomasz Służałek. Kiedy do dyspozycji są wszyscy gracze w rotacji Tychy mają naprawdę zespół mogący sprawić niespodziankę, a nawet wygrać z zespołem z czołówki. Nazwiska takie jak: Jacek Jarecki,Łukasz Kwiatkowski czy Dawid Witos na parkietach I ligi są bez wątpienia gwiazdami dużego formatu. Właśnie osoba Jacka Jareckiego budzi najwięcej kontrowersji bowiem zawodnik do niedawna występujący z zespole Turowa Zgorzelec postanowił odbudować się w drużynie z Tych i stał się z miejsca jej liderem i doskonałym uzupełnieniem w ataku Dawida Witosa. - Jeszcze nie gramy tego co bym chciał, ale uważam, że i tak zrobiliśmy znaczny postęp i z meczu na mecz będzie coraz lepiej - dodaje trener tyskiego GKS-u.
Trener Służałek może mówić w tym sezonie o prawdziwej lawinie pecha, która spadła na GKS. Zawieszenie w pierwszej rundzie, odejście kluczowych zawodników, kontuzje, choroby to tylko kilka z czynników, które złożyły się na to, że GKS jest w tej chwili w miejscu, w którym pozostało tylko walczyć o byt w I lidze. - Odeszło pięciu najlepszych zawodników, w ich miejsce przyszło tylko dwóch - wyjaśnia Tomasz Służałek. Wąska kadra powoduje, że przy każdym urazie zespół traci wiele na swojej wartości. Z pewnością gdyby nie te problemy Tychy śmiało należałoby postawić w równym szeregu z zespołami z czołówki tabeli bowiem zespół miał w swoim składzie zawodników takich jak: Mariusz Bacik, Wojciech Barycz czy Krzysztof Mielczarek, do których dodając Jareckiego czy Witosa daje piątkę marzeń na zapleczu TBL.
- Naszym celem jest utrzymanie i do tego dążymy - przyznaje trener Służałek. Wszystko teraz tak naprawdę zależy od tego czy limit pecha został wyczerpany w tym sezonie przez zespół z Tych. Duży wpływ na obecne miejsce w tabeli miały dwa walkowery, które były efektem zawieszenia w I rundzie. Teraz pozostaje już tylko walka na parkiecie.Mobilizacja jest duża i zespół jest świadomy z powagi sytuacji, która zaistniała. - Jeśli będziemy zdrowi i będziemy w komplecie trenować mamy dużą szansę na utrzymanie - kończy rozmowę Tomasz Służałek.