Jose Hernandez (trener Wisły Can-Pack): Od poprzedniego sezonu w tej hali zawsze grało nam się bardzo trudno i spodziewaliśmy się także teraz ciężkiej przeprawy. Atutem bydgoskiego zespołu jest szybki kontratak. Wiedzieliśmy o tym, ale w pierwszej połowie pozwoliliśmy rzucić sobie 42 punkty. W drugiej części poprawiliśmy zdecydowanie grę w defensywie. Zastosowana strefa okazała się kluczem do sukcesu.
Dorota Gburczyk-Sikora (Wisła Can-Pack): Na początku nie było to łatwe spotkanie, bo właściwie od środy jesteśmy w podróży i poza domem. Zmęczenie dało znać o sobie, ale przed nadchodzącymi Świętami chcieliśmy poprawić sobie nastroje i dopisać w ligowej tabeli dwa punkty.
Adam Ziemiński (trener Artego): Sam to przechodziłem, kiedy kilka lat temu prowadziłem Lotos Gdynia. W tym także upatrywaliśmy naszej szansy, dopóki trener Wisły nie zastosował zmiennej i długiej strefy. Do tego momentu wszystko wyglądało nieźle. Mimo porażki jestem dumny z moich dziewczyn, bo pozostawiliśmy po sobie dobre wrażenie. Walczyliśmy do ostatnich minut, co jest niezwykle ważne, kiedy przy wysokim prowadzeniu rywalek wynik nie wyglądał za ciekawie. Zastanawiam się, czemu nie trafialiśmy z czystych pozycji, co trochę podcięło nam skrzydła. Wstydu Bydgoszczy nie przynieśliśmy.
Natalia Mrozińska (skrzydłowa Artego): Zdawałyśmy sobie sprawę z siły kadrowej krakowskiego zespołu. Potencjał tego zespołu mówi sam za siebie. Dlatego zaprezentowałyśmy się całkiem nieźle i dopóki starczyło sił i umiejętności postawiłyśmy Wiśle trudne warunki i nie było to dla nich tak łatwe spotkanie. Szkoda straconej szansy, bo na parkiecie zostawiłyśmy sporo zdrowia, ale dwa punkty są w posiadaniu rywalek.