- O moim zespole mogę powiedzieć, że graliśmy bardzo kolektywnie. Liczba siedemnastu asyst doskonale zresztą o tym świadczy. Siłą tego zespołu jest to, że nie jest to spektakl jednego aktora. Wszyscy grają za wszystkich i tworzymy monolit. Poza tym, po sześciu spotkaniach nie ulega już wątpliwości, że jesteśmy dobrze przygotowani do sezonu. Nie jest przecież przypadkiem to, że w trzecich kwartach "odjeżdżamy" przeciwnikowi. Widać, że robimy to na bazie szybkiego ataku. Przeciwnik nie ma już sił, aby cofnąć się do obrony - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener Zastalu, Tomasz Herkt.
Szkoleniowiec beniaminka Tauron Basket Ligi podkreślił, że jego zawodnikom udało się zneutralizować zagrożenie ze strony gwiazd Anwilu. - To był bardzo trudny mecz. Zespół z Włocławka rzeczywiście ma kosmiczne możliwości. Wystarczy popatrzeć choćby na Nikola Jovanovicia. Wygraliśmy dlatego, że Jovanović zdobył tylko 8 punktów. Jego dotychczasowa średnia to 17 "oczek". Dlatego też duże słowa uznania dla Marcina Chodkiewicza i trenera, który wypuścił go w pierwszej piątce (śmiech). Szukaliśmy rozwiązań. Wiedzieliśmy, że musimy zatrzymać Jovanovicia i Andrzeja Plutę. Jeżeli Serb gra na 8 punktów, a Pluta na 9, to umówmy się: oni rzadko mają takie spotkania. Nieczęsto zdarza się, aby Pluta nie mógł dojść do pozycji rzutowej, a tak było w sobotę. Trafił na początku, jeszcze na świeżości i przy naszym rozkojarzeniu. Uważam, że to, co pokazał nasz zespół było super.
Herkt jest pełen uznania dla defensywy Zastalu, która w tym sezonie spisuje się bardzo dobrze. - Godne podkreślenia jest to, że znowu pokonaliśmy przeciwnika tej klasy. To jest przecież wicemistrz Polski, którego zatrzymujemy na 69 punktach. Jedyną wpadkę mieliśmy w Słupsku, gdzie w starciu z bardzo ofensywnie grającym zespołem mogliśmy ich pokryć na granicy 75 punktów. Doszło tam jednak do niesprzyjających okoliczności. Nie łapaliśmy piłek. Wpadały one w ręce przeciwnika i w ostatnich dwóch, trzech minutach poszło z 8-10 punktów. Obrona była ok, ale co z tego, skoro traciliśmy piłkę - przypomniał.
Wyróżniającymi się postaciami sobotniego meczu z Anwilem była dwójka obcokrajowców klubu z Grodu Bachusa: Walter Hodge i Chris Burgess, którzy łącznie zdobyli 48 punktów. - Generalnie główną naszą siłą jest to, że jako beniaminek ekstraklasy, w którym grają zawodnicy, którzy wprowadzali zespół do najwyższej klasy rozgrywkowej, jesteśmy dobrze wyćwiczeni w najważniejszych elementach. A naprawdę świetnie będzie, jeżeli dojdzie do tego taka dyspozycja rzutowa, jaką miał w sobotę Walter Hodge, czy stabilna gra Chrisa Burgessa, który jako najbardziej doświadczony gracz jest jak tata dla tej drużyny. Jego doświadczenie, spokój i dobra gra bardzo udzielają się zespołowi - ocenił Tomasz Herkt.
Czy Zastal ma obecnie najlepszego rozgrywającego w lidze i najlepszego środkowego? - Ocenimy to po sezonie. Wszystko się jeszcze może wydarzyć. Jerel Blassingame w Słupsku jest przecież znakomitym rozgrywającym. Walter Hodge trochę się "schował", bo potencjalnie ma duże możliwości. Po tych sześciu spotkaniach można powiedzieć, że mamy jednego z najlepszych rozgrywających w lidze i jednego z najlepszych centrów. Proszę jednak zwrócić uwagę na grę Erika Hicksa, który wchodząc z ławki zdobył 20 punktów. To jest gość, przy którym też trzeba nieźle "tańczyć". To nie jest więc tak, że tylko my mamy dobrych zawodników. Są jednymi z najlepszych na swoich pozycjach i to kolejne potwierdzenie tego, że udało nam się trafić z transferami - zaznaczył opiekun zielonogórzan.
Zawodników Zastalu po sobotnim sukcesie w starciu z Anwilem czeka półtora dnia wolnego. Najbliższy trening w poniedziałek wieczorem, a w środę beniaminka Tauron Basket Ligi czeka mecz w Pucharze Polski. W Prudniku zielonogórzanie zmierzą się z miejscową drugoligową Pogonią. - Puchar gramy na całego. Jeżeli będzie okazja, postaramy się dać szansę tym zawodnikom, którzy dotąd mniej grali. Niemniej jednak gramy na sporej rotacji, więc dotyczy to raptem jednego, czy dwóch koszykarzy. W Pucharze Polski nie odpuszczamy i gramy o zwycięstwo - zapewnił szkoleniowiec.
Czy beniaminek ekstraklasy w czubie tabeli utrzymywać się będzie do końca sezonu? - Okaże się. Rolą trenerów jest to, żeby zespół prowadzić przez kilka miesięcy tak, aby go nie zabić. Nie sztuką jest zrobić trzy intensywne treningi. Sztuką jest tak je poprowadzić, aby były wystarczająco intensywne, aby był odpoczynek i kiedy przychodzi czas na grę, aby była ta świeżość, która jest wymagana do podjęcia zadania. Świetna atmosfera również sprzyja wynikom. Gdyby popatrzeć na papier, są drużyny, które mają lepszy skład od nas. W grach zespołowych jest jednak tak, że wygrywa drużyna. Jeżeli nic się nie zmieni i będą omijać nas kontuzje, to kto wie, jak będzie. Uważam, że zwycięstwa są przyjemniejsze od porażek. Super, kiedy jest sukces. Pamiętajmy jednak, że papierowo, ani budżetowo nie jesteśmy "tygrysem". Cieszymy się, że zbliżamy się milowymi krokami do spokojnego utrzymania, do walki o pierwszą ósemkę. Przed nami jeszcze pięć meczów z teoretycznie łatwiejszymi przeciwnikami. Nie będą to jednak łatwe spotkania, bo gro z nich będzie na wyjeździe. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby ten sezon skończyć na jak najwyższym miejscu, a najlepiej, aby awansować do ósemki. Wtedy utrzymanie, a więc to, co zakładaliśmy przed sezonem, będzie zapewnione - stwierdził Herkt.
Koszykówka w Zielonej Górze staje się coraz popularniejsza. Na mecze Zastalu przychodzi po 5 tysięcy osób, a byłoby jeszcze więcej, gdyby… nowoczesna hala była bardziej pojemna. - Świetnie, że kibice chcą oglądać naszą grę. Należy im się duży szacunek. Fani nam pomagają. Na treningach i ogólnie w zespole jest dobra atmosfera, ale gdyby przyszło 100 osób, to nie byłoby to samo. To jest po prostu spektakl. I właśnie dlatego jesteśmy coraz lepiej postrzegani przez koszykarską Polskę. Hala i kibice robią wrażenie, a do tego dochodzi fakt, że nasza gra również zaczyna robić wrażenie - zakończył szkoleniowiec drużyny z Winnego Grodu.