Odkąd PGE Turów awansował do ekstraklasy w sezonie 2004/05 mecze z Anwilem w Zgorzelcu zawsze wywoływały ogromne emocje. Takich pojedynków było już siedem. Co ciekawe za każdym razem po ostatniej syrenie ręce ku górze w geście triumfu wznosili gracze drużyny z Kujaw. Ten fakt tylko potęgował ogromne emocje jakich wszyscy w Zgorzelcu się spodziewali. Te były od pierwszej do ostatniej syreny. Na boisku dominowała twarda walka o każdy metr boiska. Oba zespoły nie odpuszczały i w pierwszej kwarcie wynik głównie oscylował wokół remisu. Tę część gry ostatecznie wygrał PGE Turów 19:15, który w tym czasie trzy razy trafił z dystansu. W miarę upływu czasu goście zaczęli odrabiać straty. Po rzucie D.J. Thompsona zza linii 6,75m równo z syreną kończącą pierwszą połowę włocławianie przegrali tylko 34:38.
Udany koniec pierwszej połowy był tylko zwiastunem świetnego okresu Anwilu po zmianie stron. Zespół trenera Igora Griszczuka rozpoczął trzecią kwartę od prowadzenia 18:2! Wydawaćby się mogło, że gospodarze po takim ciosie nie zdołają już się podnieść. - Może nie wyszliśmy na parkiet nie skoncentrowani. Popełniliśmy jednak proste błędy a Anwil to zbyt doświadczony zespół by tego nie wykorzystać. Gdy goście zdobyli kilka łatwych punktów grało im się łatwiej. Trochę trwało zanim zdołaliśmy wrócić do gry - powiedział po meczu trener PGE Turowa Jacek Winnicki. Świetnie w tym czasie meczu grali zwłaszcza Nikola Jovanović, Łukasz Majewski i Andrzej Pluta. PGE Turów nie zamierzał jednak rezygnować. - Krok po kroku do samego końca staraliśmy znaleźć taką piątkę, która odbuduje przewagę. W meczu takich piątek były dwie albo trzy - relacjonował trener Jacek Winnicki.
Po rzutach z dystansu Michała Gabińskiego, Davida Jacksona i Ivana Koljevicia zgorzelczanie wrócili do gry i przed ostatnią kwartą tracili do rywala tylko 3 punkty (57:60). - Jestem zadowolony ze swojej drużyny. Walczyliśmy, pokazaliśmy charakter i wykonaliśmy przedmeczowe założenia. Mieliśmy jednak jeden problem - 17 strat. Na wyjeździe to zdecydowanie za wiele - przyznał trener Anwilu Igor Griszczuk. Te okazały się kluczowe dla ostatecznego wyniku. PGE Turów wykorzystał błędy rywala i po arcyważnym rzucie z dystansu Bartosza Bochno odzyskał prowadzenie (78:76). Tego gospodarze już nie oddali.
Duża w tym zasługa Ivana Koljevicia. Czarnogórzec zdobył 21 punktów w tym kilka w ostatnich fragmentach spotkania. - Wygrał zespół. To prawda, że Iwan w ważnych momentach pociągnął grę. Wcześniej jednak zrobił to ktoś inny. Przykładowo Torey Thomas przechwycił piłkę, innym razem oddał ważny rzut z dystansu, podobnie jak Bartek Bochno - zastrzegł trener PGE Turowa. - Wszystkim zawodnikom należą się gratulacje. Każdy kto wchodził na parkiet grał bardzo mocno i ambitnie. Nie można grać całego meczu równo. Mieliśmy wzloty i upadki. Umieliśmy podnieść się w trudnych momentach. Gratuluję także kibicom. Wsparli nas i do końca wierzyli, że jesteśmy w stanie to wygrać. Gratuluję również Anwilowi, który zagrał bardzo dobrą zwłaszcza drugą połowę i wspólnie z nami stworzył świetne widowisko. Warto było przyjść i na żywo zobaczyć to spotkanie - dodał Jacek Winnicki. - Mieliśmy wahania formy w tym meczu. Były dobre momenty, a potem trochę słabsze. Wyszliśmy z opresji, w czym pomogli nam kibice. Dzięki nim poczuliśmy, ze możemy ten mecz wygrać. W końcówce pokazaliśmy, że jesteśmy lepsi. Każdy kto pojawił się na parkiecie dawał z siebie wszystko. Mieliśmy 19 asyst co tylko pokazuje, że wygraliśmy jako drużyna - przyznał jeden z bohaterów PGE Turowa Bartosz Bochno.
- Wszystko układało się po naszej myśli. W trzeciej kwarcie wyszliśmy na 12-punktowe prowadzenie. Szkoda, bo nie zdołaliśmy tego utrzymać. Drużyna ze Zgorzelca szybko nas doszła i mecz znów stał się wyrównany i emocjonujący. O naszej porażce zadecydowały straty. Przegraliśmy wygrany mecz. Takie jest życie i patrzymy do przodu - skomentował na pomeczowej konferencji kapitan zespołu z Włocławka Andrzej Pluta.
Cennym spostrzeżeniem na koniec podzielił się trener PGE Turowa Jacek Winnicki. - Liga będzie rządziła się innymi prawami niż do tej pory. Są bardzo długie przerwy między meczami i nie ma możliwości mówienia o rytmie gry. Nie będzie płynności grania. O wynikach będzie decydowało dużo innych dodatkowych czynników - zakończył. Trudno dziwić się słowom szkoleniowca PGE Turowa. Zgorzelczanie kolejne spotkanie rozegrają dopiero w poniedziałek 25 października z Polonią Warszawa.
PGE Turów Zgorzelec - Anwil Włocławek 83:79 (19:15, 19:19, 19:26, 26:19)
PGE Turów: Koljević 21 (3), Jackson 13 (1), Wysocki 12 (2), Thomas 9 (2), Zigeranović 8, Tomaszek 5, Gabiński 3 (1), Brkic 3 (1), Jarecki 0, Kuebler 0.
Anwil: Jovanović 16 (1), Miller 16, Pluta 14 (1), Majewski 11 (3), Hicks 10, Berisha 9 (2), Thompson 3 (1), Modrić 0, Skibniewski 0, Mucić 0.