- Nie wpadło nam kilka pierwszych rzutów i chłopcy się zablokowali - tłumaczy trener stołecznej drużyny, Arkadiusz Miłoszewski. - Moi zawodnicy zapomnieli jak wygląda koszykówka, chcieli grać zbyt zespołowo - przyznaje. O ile w poprzednich meczach można było mieć do zawodników Polonii pretensje o zbyt dużą ilość indywidualnych akcji, to w meczu z GKS-em takowych... zabrakło. Kiepski początek ustawił spotkanie, a zdeprymowani gospodarze nie byli już w stanie nawiązać z rywalami wyrównanej walki.
Poloniści bali się ryzyka, fatalnie rzucali za dwa (ledwie 25-procentowa skuteczność), zabrakło zbiórek pod koszem rywala. - Byliśmy przestraszeni - mówi Miłoszewski. - Nasza gra bazuje na swego rodzaju entuzjazmie, którego dziś kompletnie zabrakło. - dodaje. Już po pierwszej połowie mecz wydawał się być rozstrzygnięty, z biegiem czasu na parkiecie pojawiało się więc coraz więcej dublerów, swoją szansę otrzymali między innymi Daniel Solanikow i Cyprian Zięba.
Goście udowodnili, że mimo słabego początku sezonu, wciąż należą do faworytów pierwszoligowych zmagań. Z dobrej strony pokazał się Mariusz Markowicz, za trzy trafiał Dawid Witos (4/6). Pod własnym koszem królował Krzysztof Mielczarek, warto też zwrócić uwagę na dobrą grę Tomasza Byzdry. - Jestem troszeczkę podłamany, podobnie jak moi chłopcy - nie kryje Miłoszewski. - Musimy się jednak pozbierać. Jestem przekonany, że błyśniemy jeszcze w niejednym meczu i pokażemy na co nas stać.
Polonia 2011 Warszawa - GKS Tychy 35:80 (4:20, 11:19, 17:20, 3:21)
Polonia: Jankowski 10, Linowski 9, Kucharek 6, Pietras 4, Michalak 4, Glabas 2, Łańcucki 0, Kowalczyk 0, Zięba 0, Solanikow 0.
GKS: Witos 17, Markowicz 16, Hałas 8, Bzdyra 8, Mielczarek 6, Dziemba 5, Pustelnik 5, Bacik 5, Olczak 5, Goldammer 4, Kużdub 0.