Hiszpania, aktualny mistrz świata i Grecja, wicemistrz świata - oba zespoły los skojarzył już w fazie 1/8 finału Mistrzostw Świata. Konkretniej to drużyny te same zagrały tak, że ten wielki pojedynek będziemy oglądać już w tak wczesnej fazie turnieju. I nie mielibyśmy nic przeciwko temu, gdyby nie fakt, że w sobotę w nocy jedna z tych wielkich drużyn będzie pakować się już do domu.
W 2006 roku w Japonii Hiszpania gładko rozgromiła w finale Helladę 70:47. Grecy byli wtedy wyczerpani po świetnym półfinałowym pojedynku ze Stanami Zjednoczonymi. Wspaniały występ Sofoklisa Schortsanitisa zapewnił tej drużynie finał, w której nie była ona już stanie przeciwstawić się rozpędzonym Hiszpanom. Co więcej w ostatnich latach Grecja mogła wpaść w kompleks Hiszpanii, bowiem przegrywała z nią podczas EuroBasketu 2007, na Igrzyskach Olimpijskich w 2008 roku i podczas polskiego EuroBasketu rok temu.
Teraz zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie barykady są zawodnicy, którzy wywalczyli cztery lata temu medale dla swoich krajów i grali we wspomnianych meczach. Ranga spotkania jest jednak inna, niż ta sprzed czterech lat ale emocje na pewno takie same. W końcu to nie jest już zmaganie w grupach, gdzie porażka nie kosztuje aż tak wiele, a tych zarówno drużyna Sergio Scariolo, jak i ekipa Jonasa Kazlauskasa się nie ustrzegła.
Vasileios Spanoulis - główna broń Jonasa Kazlauskasa
Hiszpania już na początku rozczarowała, przegrywając z Francją. Później była jeszcze kompromitująca porażką z Litwą. Litwini co prawda na tym turnieju grają wyśmienicie i zawsze schodzili z parkietu z tarczą, ale akurat w meczu z Hiszpanią byli dla rywala tłem. W połowie trzeciej kwarty przegrywali już 43:61, ale zdołali się podnieść i wygrywali. Hiszpanie byli zaszokowani.
Los jednak sprawił, że nawet z dwiema porażkami zajęli drugie miejsce w swojej grupie i mieli zmierzyć się z trzecim zespołem grupy C. Tym okazała się Grecja, która niejako na własne życzenie nie zakończyła rywalizacji na drugiej pozycji. Właśnie o to drugie miejsce toczył się bezpośredni pojedynek pomiędzy Rosją i właśnie Grecję i niespodziewanie dla Hellady był to najsłabszy pojedynek w turnieju.
W obu drużynach jest mnóstwo nazwisk gwiazd światowego formatu, co oznacza, że będziemy mogli emocjonować się świetnymi pojedynkami na boisku. Zaczynając od pozycji podkoszowych od razu mamy na myśli pary, Schortsanitis i Ioannis Bourousis kontra Marc Gasol - Fran Vazquez. Hiszpanie mają przewagę wzrostu, bowiem ci dwaj gracze mierzą łącznie 425 cm wzrostu, podczas gdy grecka para 419 cm. Gasol jest gwiazdą swojej kadry i zdobywa średnio 15,5 punktów, wśród Greków Bourousis jest drugi, ze średnią 12,4.
Ioannis Bourousis - Marc Gasol, jeden z kluczowych pojedynków
Sporą przewagę jakościową Hiszpanie mają na skrzydle. Rudy Fernandez, Jorge Garbajosa, czy Victor Claver to lepsi koszykarze od Giorgiosa Printezisa, czy Kostasa Kaimakoglu. Możemy tutaj wymienić także Antonisa Fotsisa, który preferuje grę na silnym skrzydle i powinien być silnym punktem drużyny.
Na pozycji numer dwa prawdziwa gratka. Juan Carlos Navarro kontra Vasileios Spanoulis. Obaj od wielu lat stanowią o sile reprezentacji i swoich klubów. Navarro to wieloletni lider Barcelony, natomiast Spanoulis największe sukcesy święcił w Panathinaikosie, z którym wygrywał Euroligę i zdobywał tytuł MVP Final Four. Od nowego sezonu będzie grał w drużynie największego rywala Koniczynek, Olympiakosie Pireus.
I w końcu pozycja numer jeden, czyli Ricky Rubio i Dimitrios Diamantidis. Pierwszy to młody, leczy już od kilku lat grający na najwyższym poziomie rozgrywający. Drugi niemal niezłomny uniwersalny playmaker, który nad większością swoich rywali ma przewagę warunków fizycznych.
Kto z tego pojedynku wyjdzie zwycięsko i będzie dalej toczył bój o medal? Mecz aktualnych mistrzów i wicemistrzów świata już w sobotę o godzinie 20:00 w Stambule.