Sopot jedną z opcji - wywiad z Sauliusem Kuzminskasem, byłym środkowym Trefla Sopot

W zeszłym sezonie Saulius Kuzminskas był jednym z najlepszych zawodników nie tylko Trefla Sopot, ale i całej ligi TBL. Litwin notował średnio 13,9 punktu oraz 7,8 zbiórki, więc nic dziwnego, że po tak udanym sezonie otrzymał wiele interesujących ofert. Póki co żadnej nie wybrał, ale jak przyznaje w wywiadzie dla portalu SportoweFakty.pl, jest szansa, że zostanie w Polsce. - Choć nie ma jakiegoś faworyta w negocjacjach, pozostanie w Sopocie jest jedną z opcji - mówi Kuzminskas.

Michał Fałkowski: Twój dobry znajomy Giedrius Gustas podpisał kontrakt z Treflem Sopot...

Saulius Kuzminskas: Tak... do czego zmierzasz (śmiech)?

Na razie pytam tylko czy kontaktował się z tobą przed podpisaniem kontraktu z sopockim klubem?

- Nie rozmawialiśmy o tym. Może nie wiedział, że ja tam grałem (śmiech). A tak poważnie to cieszę się, że on zagra w Sopocie, bo to świetny zawodnik, a Trefl to świetny klub. Myślę, że czeka go sezon pełen sukcesów.

I miło byłoby zagrać razem z kolegą z kadry narodowej w jednym zespole...

- Oczywiście, że tak. Bez dwóch zdań. Giedrius to świetny kompan, bardzo sympatyczny człowiek i bardzo dobry zawodnik. Graliśmy razem wielokrotnie w reprezentacji Litwy i zawsze nasza współpraca układała się pozytywnie. Nie miałbym nic przeciwko grze w tym samym klubie.

Zatem będziesz nadal występował w Treflu w przyszłym sezonie?

- A tego jeszcze nie wiem. Wiesz, zeszły sezon miałem naprawdę dobry. Trener na mnie stawiał, grałem sporo i efektywnie, dlatego nie ukrywam, że otrzymałem kilka bardzo interesujących ofert pracy. Oczywiście jedną z opcji jest pozostanie w Sopocie, ale w tej chwili nie ma jakiegoś faworyta w negocjacjach. Ja z mojej strony mogę powiedzieć, że w Sopocie spędziłem kilka, bardzo udanych, miesięcy.

Często powtarzasz, że Trefl to dobry klub do grania, a Sopot - miasto do życia. Dlaczego?

- Wszystko się zgadza. Klub jest zorganizowany bardzo profesjonalnie, a ja wiem, co mówię, bo grałem w swoim życiu w wielu miejscach: na Litwie, we Francji, Niemczech czy na Słowenii, i nie zawsze my, koszykarze, mogliśmy koncentrować się tylko na treningach czy meczach. Wielokrotnie miałem różnego rodzaju problemy związane z płatnościami czy ludźmi w klubie... Dlatego będę polecał Trefl każdemu, kto mnie zapyta o jakiekolwiek referencje. A Sopot jako miasto jest bardzo urokliwe.

Pieniądze, marka zespołu, gra w pucharach, trener, zawodnicy, odległość do Litwy. Jak sam powiedziałeś - grałeś w wielu klubach Europy. Czym więc kierujesz się przy wyborze nowego pracodawcy?

- Przede wszystkim patrzę na poziom ligi - generalnie musi być wysoki. Następnie siadam do rozmowy z trenerem i chcę poznać jego pomysł na zespół, jego wizję budowy drużyny i jej funkcjonowania, a także chcę dowiedzieć się jaką rolę widzi dla mnie. To jest bardzo ważne, tak samo zresztą jak fakt, czy klub gra na arenie międzynarodowej. Jeśli tak, to super, bo jest możliwość zaprezentowania się szerszej widowni w Europie. Kolejna kwestia to oczywiście pieniądze. Nie ma jakichś sztywnych granic, ale pensja na pewno nie jest na ostatnim miejscu w hierarchii, gdyż my, koszykarze, mamy naprawdę krótką karierę, a musimy zabezpieczyć się na przyszłość. Natomiast jak wymieniałeś te wszystkie elementy, to zdałem sobie sprawę, że w ogóle nie patrzę na odległość do domu (śmiech). Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia pewnie dlatego, że podczas sezonu niewiele jest momentów, a czasami nie ma ich w ogóle, gdy można wrócić na Litwę i odpocząć.

O Treflu masz bardzo dobre zdanie, znasz trenera i wiesz, że stawiałby na ciebie dalej, z pewnością odpowiadały ci również kwestie finansowe, a na dodatek w przyszłym sezonie sopocka ekipa zagra w Pucharze EuroChallenge. Wszystko przemawia za powrotem do Sopotu...

- Ha ha, rzeczywiście (śmiech). Ale ja przecież powiedziałem przed chwilą, że cały czas rozważam grę w tym klubie, tylko że mam też inne oferty i zobaczymy co z tego wyjdzie. Na razie nie jestem w stanie powiedzieć nic konkretnego.

Czy wśród ofert są propozycje z polskich klubów?

- Odpowiem w ten sposób - jeśli miałbym znowu zagrać w Polsce, to najchętniej pod okiem trenera Karlisa Muiznieksa. Nasza współpraca układała się bardzo dobrze i z korzyścią dla zespołu w ostatnim sezonie. Właściwie mogę powiedzieć, że to właśnie dzięki niemu miałem tak dobry sezon.

Rok temu Trefl był bardzo blisko brązowego medalu, ale ostatecznie krążek ten padł łupem Polpharmy Starogard Gdański. Mówi się, że czwarte miejsce to najgorsze z możliwych...

- I nie ma w tym ani jednego słowa przesady. Ciężko jest, gdy ma się wrażenie, że sukces był na wyciągnięcie ręki, ale jednak czegoś zabrakło. W ogóle uważam, że jako zespół graliśmy naprawdę dobrze, tylko mieliśmy pecha. Zwyczajny niefart; a fortuna tym razem była po stronie rywala.

Niefart w postaci kontuzji Sauliusa Kuzminskasa?

- Nigdy nie powiem, że przegraliśmy bo właśnie mnie zabrakło w najważniejszych spotkaniach. Kibice nie zdają sobie sprawy jaki koszmar przeżywa koszykarz, który chce pomóc swojemu zespołowi, a nie może, bo zdrowie nie pozwala. W baskecie jednostka znaczy jednak naprawdę niewiele, bo liczy się drużyna. Kadra składa się z kilkunastu zawodników właśnie po to, by na wypadek kontuzji jedna osoba mogła drugą zastąpić.

Ale gdybyś był na parkiecie, z pewnością pomógłbyś swojemu zespołowi...

- Na pewno, ale czy na tyle, by zdobyć brązowy medal? Tego nie wiemy i nigdy się nie dowiemy. Moja absencja w meczach numer dwa i trzy z pewnością nie była kluczowa dla losów rywalizacji.

To w takim razie co było kluczowe?

- Wiesz, spotkały się dwie równie mocne drużyny, które w sezonie zasadniczym zajęły odpowiednio: trzecie i czwarte miejsce. Kiedy dochodzi do konfrontacji tego typu zespołów, a na dodatek stawką jest medal, wystarczy jeden błąd, trochę słabsza dyspozycja dnia, by cały plan legł w gruzach.

A propos legnięcia w gruzach. W zeszłym sezonie często miewałeś problemy z urazami stopy czy kolana. Nie boisz się, że twoja kariera zakończy się kiedyś przedwcześnie z powodu kontuzji?

- Nie boję się tego. W zeszłym sezonie opuściłem kilka spotkań (dziewięć - przyp. M.F.), ale to nie oznacza, że kontuzje są poważne. W tej chwili wszystko jest w porządku i mogę grać. Odpocząłem od parkietu, więc moje ciało zregenerowało się w stu procentach i z niecierpliwością czekam na kolejny sezon.

Źródło artykułu: