Reprezentacja Polski seniorów rozegrała w weekend dwa mecze sparingowe z ekipą Słowacji, które miały przygotować naszą kadrę do eliminacji do Mistrzostw Europy. Te drużyna trenera Igora Griszczuka rozegra już sierpniu, a przeciwnikami Biało-Czerwonych będzie Portugalia, Gruzja, Bułgaria i Belgia.
W Łodzi kadra Griszczuka nie miała najmniejszych problemów z pokonaniem Słowaków, a pierwszy mecz dobitnie pokazał, jak wielka różnica dzieli oba zespoły. Polacy bez problemu zdobyli ponad 100 punktów, dając sobie rzucić o połowę mniej i ostatecznie zwyciężyli 108:57.
Nie wszystkie mecze sparingowe były w tych przygotowaniach zwycięskie. Podczas turnieju we włoskiej Florencji Polacy nie sprostali ekipie gospodarzy, Włochom i Bułgarom. Zwyciężyli tylko z Macedonią.
- Nie chcę wracać do przeszłości. Nie ma co patrzeć w tył, tylko należy skupiać się na tym, co przed nami. Zdajemy sobie sprawę z tego, że stoimy przed wielką szansą by zagrać w Mistrzostwach Europy i to w tej chwili jest kluczowe. Nie będziemy analizowali poprzednich meczów, tylko w eliminacjach wyjdziemy na parkiet po to, aby wywalczyć awans - mówi skrzydłowy reprezentacji Polski, Filip Dylewicz.
Polska świetnie spisywała się pod koszami, gdzie Marcin Gortat, Maciej Lampe i spółka całkowicie górowali nad rywalem. W każdym meczu skuteczność naszej kadry w rzutach za dwa przekraczała 60 procent, a w pierwszym meczu nawet ponad 50 procent rzutów za trzy wpadło do kosz. W drugim spotkaniu nie było już tak różowo i z 27 rzutów za trzy, tylko cztery były celne.
- Dyspozycja dnia. W pierwszym meczu przeciwko Słowacji mieliśmy bardzo dobry mecz, jeśli chodzi o skuteczność, ale wiadomo, że takie spotkania nie powtarzają się z dnia na dzień. Mówi się trudno, ale myślę, że możemy być zadowoleni z tego dwumeczu sparingowego - tłumaczy Dylewicz.
W obu meczach w Łodzi hala świeciła pustkami. Wielki obiekt Atlas Areny nie był zapełniony nawet w połowie, a nieco ponad 3000 widzów to wynik zatrważający. - W takich miastach jak Łódź na pewno są piękne i nowoczesne hale, ale nie ma co ukrywać, że kibice w tych obiektach nie stworzą takiej atmosfery jak we Włocławku. Tam nawet jak na meczu będzie pół hali to i tak będzie czuć wsparcie i doping tej publiczności i szkoda, że nie zagramy choćby jednego meczu w Hali Mistrzów. Ale to już nie my decydowaliśmy i musimy grać tam, gdzie jest to ustalone - mówi z kolei rozgrywający kadry, Łukasz Koszarek.