Konfrontacja Sparks z Mercury była już trzecią tegoroczną obu zainteresowanych. Co ciekawe, wszystkie te mecze kończyły się jednopunktowymi triumfami. Dwa pierwsze mecze padły łupem Mercury. Tym razem o oczko lepsze okazały się koszykarki z Hollywood.
W końcówce meczu nic jednak nie zapowiadało sukcesu Sparks, które po trójce Temeki Johnson na 56 sekund przed końcem przegrywały z Mercury 89:84. Gospodynie szybko jednak powróciły na prowadzenie. Najpierw akcja 2+1 Kristi Tolliver, a po chwili trójka Noelle Quinn i LA prowadziło 90:89. Po kolejnych punktach Johnson wydawało się, że koszmar Mercury i porażek różnicą jednego punktu trwać będzie dalej. Innego zdania była jednak Candace Parker, która dzięki znakomitemu manewrowi zdobyła punkty spod samego kosza. W ostatniej akcji meczu piłkę Penny Taylor wyrwała Delisha Milton-Jones i wygrana LA stała się faktem.
- Potrzebowałyśmy tej wygranej tak bardzo. Jestem bardzo szczęśliwa i zadowolona - powiedziała po meczu bohaterka Parker, która na swoim koncie zapisała 22 punkty i 12 zbiórek.
18 punktów dodała do dorobku Sparks Milton-Jones, ale największe wsparcie Parker otrzymała od Betty Lennox, która w końcu przypomniała sobie swoje lata świetności. Ta zakończyła bowiem zawody z dorobkiem 16 punktów, 8 zbiórek i 6 asyst.
Niezbyt rozmowna po meczu była Diana Taurasi. - Mecze toczą się dalej. My mamy swoje, one swoje - powiedziała liderka teamu z Arizony, która tym razem na swoim koncie zapisała 21 punkty.
W drugim meczu dnia fantastyczna dyspozycja byłej koleżanki z drużyny Taurasi Cappie Pondexter dała sukces New York Liberty. Przebojowo grająca amerykańska rzucająca trafiła 14 z 18 oddanych rzutów z gry, na swoim koncie zanotowała 31 punktów, a jej team pokonał w Chicago tamtejsze Sky.
- Dobrze było dzisiaj oglądać tak usposobione w ataku zawodniczki mojego zespołu dowodzone przez fenomenalnie dysponowaną Cappie Pondexter - powiedziała po meczu Ann Donovan, trener Liberty. - Zagrałyśmy dzisiaj słabiej w defensywie, ale atak zapewnił nam sukces.
Kluczowymi dla losów meczu były kwarty numer 2 i 3. Wtedy to gospodynie nie istniały na parkiecie. - Nasza pierwsza kwarta była dobra. Potem niestety się wszystko posypało i mecz nam uciekł - skomentował spotkanie Steven Key, opiekun Sky.
Wyniki:
Chicago Sky - New York Liberty 70:85 (18:16, 13:25, 12:28, 27:16)
(E.Prince 20, S.Fowles 11, J.Perkins 9, D.Canty 9 - C.Pondexter 31, T.McWilliams-Franklin 10, T.Jackson 9, K.Vaughn 7)
Los Angeles Sparks - Phoenix Mercury 92:91 (25:20, 19:23, 21:27, 27:21)
(C.Parker 22 (12 zb), D.Milton-Jones 18, B.Lennox 16, K.Toliver 14 - D.Taurasi 21, T.Smith 18, P.Taylor 17, T.Johnson 13)