W pewnym momencie czwartej kwarty Anwil Włocławek wyszedł na ośmiopunktowe prowadzenie 72:64 i wydawało, że goście są na jak najlepszej drodze do wygrania czwartego meczu tej rywalizacji i zapewnienia sobie miejsca w finale Tauron Basket Ligi. Chwilę później jednak gospodarze zdobyli kilka oczek z rzędu i na około pół minuty do końca włocławianie prowadzili tylko 78:76, a na domiar złego piłkę w rękach mieli koszykarze Polpharmy Starogard Gdański.
Bohaterem meczu mógł zostać Patrick Okafor, ale jego rzut za trzy nie doszedł celu. Piłkę zebrali więc goście i w szybkiej kontrze uruchomili Mujo Tuljkovicia, a ten rozpędzony wbił się w powietrze i dynamicznym wsadem odebrał wszelkie nadzieje koszykarzom Polpharmy na przedłużenie serii do pięciu spotkań. Po chwili włocławianie mogli zacząć taniec radości - po pierwszy od trzech lat Anwil zagra w finale!
- Jeszcze mnie trzyma adrenalina tego meczu. Po udanym wsadzie i ostatnich punktach chciałem tylko krzyczeć i krzyczeć z radości. Jeszcze gospodarze nie trafili ostatniej piłki, która i tak nic by nie zmieniła, i widziałem jak moi koledzy wyskakują z ławki - wspomina końcowe momenty sobotniego pojedynku Tuljković, który choć w polskie lidze gra z przerwami od siedmiu lat, dopiero po raz pierwszy będzie rywalizował w ścisłym finale.
- To dla nas wielki sukces. Przed sezonem niewielu stawiało na nas, a tymczasem pokazaliśmy na co nas stać i teraz mamy prawo cieszyć się ze wszystkiego - mówi Bośniak, który notabene zeszłe rozgrywki spędził w Polpharmie Starogard Gdański i w ćwierćfinale mierzył się z... Anwilem. Wówczas zespół Igora Griszczuka również był lepszy bilansem 3-1, zaś Tuljković niepocieszony musiał zakończy sezon już na początku kwietnia. - Ja wiem jak to jest grać w Starogardzie Gdańskim. Byłem tutaj w zeszłym sezonie i ta hala ma swoją specyfikę. Jest bardzo mała, kibice są więc bardzo blisko parkietu i tworzą niesamowity tumult. Ciężko gra się drużynom przyjezdnych, dlatego nasze zwycięstwo jest tym bardziej okazałe - dodaje Bośniak.
Tak naprawdę sukces włocławian jest tym bardziej okazały, iż odniesiony został bez udziału Andrzeja Pluty w czwartym pojedynku. Kapitan drużyny, który w pierwszych dwóch meczach rzucał średnio po 20 punktów, w trzecim starciu doznał kontuzji stawu skokowego i musi odpocząć od koszykówki przez około dziesięć dni. Fani Anwilu zastanawiali się więc przed sobotnim spotkaniem jak ich ulubieńcy poradzą sobie bez strzelby numer jeden. - Brakowało nam Andrzeja, bardzo nam go brakowało, ale z drugiej strony on był cały czas z nami na ławce rezerwowych i bardzo nam pomagał mentalnie. Dziękuję mu za to - tłumaczy Tuljković.
- To był bardzo, bardzo ciężki i wyczerpujący mecz. Zresztą cała seria nas zmęczyła. Wiedzieliśmy, że Polpharma to niewygodny rywal dla każdego, grający bardzo mocno w defensywie, ale teraz to już nieważne. Im życzę brązowego medalu, a my walczymy w finale! - cieszy się zawodnik Anwilu, którego przeciwnikiem w decydującej batalii sezonu będzie oczywiście gdyński Asseco Prokom - etatowy uczestnik finału oraz mistrz kraju w ostatnich latach. I choć faworytem oczywiście będzie zespół z Trójmiasta, ekipa prowadzona przez trenera Griszczuka z pewnością nie odpuści i czeka nas walka do ostatnich minut.