Rozkojarzony i nieco zagubiony był w pierwszych minutach Anwil, który notował mnóstwo przewinień. Sędziowie nie pozwalali na zbyt kontaktową grę, a to odbiło się na Alexie Dunnie. Środkowy włocławian w ekspresowym tempie miał na swoim koncie trzy przewinienia. Starał się to wykorzystać lider gospodarzy - Patrick Okafor. Nigeryjczyk w pierwszych minutach grał energicznie, a dobry rytm złapał Łukasz Wiśniewski. Starogardzianie w pewnym momencie nieco odskoczyli, ale podopieczni Igora Griszczuka zdołali nieco zmniejszyć straty do dwóch oczek.
Mistrzom Polski sprzed siedmiu lat brakowało pomysłu na rozegranie akcji, w efekcie często tracili piłkę. Anwil grał bardzo słabo, ale Kociewskie Diabły nie potrafiły tego w pełni wykorzystać. Po zejściu Okafora dość niespodziewanie liderem został Uros Mirković. Serb znakomicie odnajdował się w ataku i zdobywał sporo punktów. Gospodarzom nie udało się, tak jak w meczu nr 3, powalić rywala na deski, bo wiatr w żagle złapał Dru Joyce. Rottweilery popłynęły z falą i wyszły na prowadzenie. Od tego momentu na parkiecie trwała niesamowicie wyrównana walka. Po 20 minutach starcia minimalnie, bo zaledwie jednym oczkiem, wygrywali Farmaceuci 42:41.
Kluczowa dla losów tego spotkania okazała się trzecia kwarta. Podopieczni Miliji Bogicevicia wprawdzie przez pierwszych kilka minut grali przyzwoicie, ale potem dopadła ich wielka niemoc. Gospodarzom w ofensywie nie wychodziło zupełnie nic - brakowało pomysłu na rozegranie akcji, spadła skuteczność a w dodatku notowali sporo strat. Zdeterminowany Anwil bronił coraz agresywniej, wymuszając indywidualne próby graczy SKS. Te jednak kończyły się fatalnie. Impas chciał szybko przełamać Anthony Weeden, lecz Amerykanin za często decydował się na rzuty z dystansu i penetracje. Po nieudanych akcjach na twarzy Weedena pojawiła się wielka frustracja, a widząc to trener Bogicević zmienił tego koszykarza. Włocławianie dyktowali warunki i coraz łatwiej przychodziło im umieszczenie piłki w koszu. Zabójcze dla Kociewskich Diabłów były kontrataki.
Nikola Jovanović, Krzysztof Szubarga i Brett Winkelman nie dali już sobie wyrwać zwycięstwa w ostatniej odsłonie, choć Polpharma robiła wszystko co mogła, aby tylko odzyskać prowadzenie. Trzecia drużyna rundy zasadniczej popełniała jednak mnóstwo błędów, a atak pozycyjny praktycznie nie istniał. Powrót na boisko Mirkovicia i przebudzenie Wiśniewskiego były powiewem nadziei w obozie SKS. Wszak starogardzianie zmniejszyli straty z ośmiu oczek do zaledwie dwóch. W przedostatniej akcji meczu zmarnowali jednak szansę na doprowadzenie do remisu a nawet na objęcie przodownictwa - z siódmego metra spudłował Okafor i wówczas stało się jasne, że Rottweilery wygrają spotkanie i w konsekwencji awansują do finału.
- Jestem szczęśliwy, że wygrał mój zespół. Zrobiliśmy to wszystko wspólnie. Myślę, że dotarliśmy do finału, bo przez cały sezon graliśmy równo - powiedział Andrzej Pluta. Sobotnia potyczka niewątpliwie dostarczyła najwięcej emocji, gdyż była najrówniejszą ze wszystkich. Zarówno gospodarze, jak i goście dali z siebie wszystko, ale lepszym zespołem był Anwil, który w finale Tauron Basket Ligi zmierzy się z Asseco Prokomem Gdynia. Polpharma zagra natomiast o brąz z Treflem Sopot. Pierwsze mecze zaplanowano na 22 maja. - Pozostaje nam walka o brąz. Jestem pewien, że moi zawodnicy zrobią wszystko, aby go zdobyć - zapewnił serbski szkoleniowiec.
76:80
(21:19, 21:22, 18:23, 16:16)
Polpharma: Mirković 22, Okafor 14, Weeden 12, Wiśniewski 12, Majewski 8, Ochońko 6, Dąbrowski 2, Michałek 0.
Anwil: Jovanović 16, Szubarga 14, Winkelman 13, Joyce 10, Tuljković 9, Wołoszyn 9, Chanas 5, Sullivan 4, Dunn 0.
Stan rywalizacji: 3-1 dla Anwilu Włocławek