W pierwszej kwarcie byliśmy świadkami bardzo wyrównanej gry. Wprawdzie nieco lepiej grali starogardzianie, lecz podopieczni Miliji Bogicevicia nie potrafili w pełni wykorzystać swojej przewagi. Natomiast AZS za każdym razem, gdy tracił kontakt z rywalem, natychmiast odzyskiwał wigor i odrabiał straty. Nie było mocnych na Anthony'ego Weedena. Amerykanin zbierał, świetnie kreował partnerów, a co najważniejsze nie bał się samemu kończyć akcji.
Oczy ze zdumienia przecierali kibice w drugiej odsłonie. Damian Kulig wraz z kolegami złapali wiatr w żagle i stopniowo odjeżdżali bezradnym Akademikom. Koszykarze Mariusza Karola byli właściwie tylko tłem dla Kociewskich Diabłów - przez blisko pięć minut nie zdobyli punktów, nie widać było w ich poczynaniach wielkiego zaangażowania. Polpharma miała jednak coraz większe problemy z faulami - aż cztery miał na swoim koncie Uros Mirković, trzy przewinienia z kolei zapisano Patrickowi Okaforowi i już wówczas stało się jasne, że pomimo wysokiego prowadzenia o wygraną łatwo nie będzie.
Po przerwie bardziej agresywnie grali koszalinianie, ale w ofensywie stać ich było jedynie na krótkie zrywy. Farmaceuci wyraźnie spuścili z tonu - zwolnili tempo, zdecydowanie spadła skuteczność rzutów. Kiedy jednak potrzebne były oczka, piłka wędrowała do Kuliga, który był praktycznie nieomylny. Momentami zbyt egoistycznie grał Weeden, co często kończyło się zbiórką w obronie, bądź też przechwytem. Po 30 minutach spotkania było 61:43 dla przyjezdnych i chyba jedynie niepoprawni optymiści wierzyli, że dojdzie do niesamowicie emocjonującej końcówki.
A jednak ostatnia kwarta dostarczyła olbrzymią dawkę adrenaliny. Podopieczni Karola byli w ciemnym tunelu, ale światełko się pojawiło, gdy parkiet musieli opuszczać kolejni, ważni, gracze starogardzkiego teamu. Jako pierwszy parkiet musiał opuścić Mirković (jeszcze w trzeciej partii), później dołączyli do niego Kulig, Łukasz Majewski i Piotr Dąbrowski. Koszalinianie powoli odrabiali straty, a doping kibiców dodawał im skrzydeł. Na wagę złota były "trójki" Dante Swansona. Amerykanin wciąż imponował szybkością, łatwo mijał przeciwników, a także znakomicie penetrował. SKS natomiast grał ospale, nie potrafił znaleźć sobie dogodnych sytuacji rzutowych.
Im bliżej było końca, tym mniejsza była przewaga Kociewskich Diabłów. Akademicy uwierzyli w to, że są w stanie wygrać ten mecz i nie mieli już najmniejszego zamiaru odpuszczać. A że dodatkowo w ataku wychodziło im wszystko, to nie pozostało im nic innego, jak tylko dobrze bronić. Tutaj również gospodarze się poprawili, wymuszając sporo strat na Farmaceutach. AZS zdołał zbliżyć się na odległość jednego oczka, ale starogardzianie wybronili się, skutecznie wykonując osobiste.
Warto dodać, że Polpharma dopiero po raz pierwszy od wejścia do ekstraklasy, wygrała w Koszalinie.
84:87
(22:23, 9:24, 12:14, 41:26)
AZS: Swanson 25, Kovac 14, Reese 11, Tica 9, Kuebler 7, Milicić 6, Metelski 5, Arabas 5, Stępień 2, Balcerzak 0.
Polpharma: Kulig 24, Weeden 24, Okafor 19, Wiśniewski 8, Majewski 7, Dąbrowski 3, Mirković 2, Michałek 0, Ochońko 0, Rabe 0.
Stan rywalizacji: 2:1 dla Polpharmy