Na początku listopada, tuż przed meczem z Anwilem Włocławek, Chris Daniels doznał kontuzji pleców, choć właściwsze byłoby stwierdzenie, że odnowił mu się stary uraz sprzed kilku lat. Koszykarz wyjechał do Stanów Zjednoczonych, a włodarze Energi Czarnych Słupsk tymczasem zawiesili z nim umowę. Amerykanin w Polsce pojawił się dopiero na mecz z Treflem Sopot kilka dni przed nowym rokiem i od razu pokazał, że przerwa w grze nie odbiła się w sposób negatywny na jego formie.
Wraz z powrotem Danielsa do Słupska, drużyna odzyskała wiarę we własne umiejętności i pewność siebie. Zwycięski mecz z Treflem był drugim z rzędu i co ważniejsze, dopiero drugim z serii sześciu kolejnych zwycięstw. - Bardzo cieszę się, że drużyna znalazła swoją tożsamość i zaczęła grać dobrze. Cieszę się także, że wróciłem i mogłem pomóc zespołowi w ostatnich meczach - mówi specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl Amerykanin, który odkąd pojawił się w Słupsku po kontuzji, notuje w każdym meczu średnio 11 punktów i prawie 8 zbiórek.
- Muszę jednak przyznać, że przez kilka porażek z pierwszej części sezonu zasadniczego wkopaliśmy się w wielką dziurę i nawet sześć zwycięstw w siedmiu minionych meczach nie pozwalała nam myśleć o zajęciu takiego miejsca przed play-off, które by nas satysfakcjonowało - dodaje Daniels, mając na myśli siódmą obecnie lokatę ekipy w tabeli. Co prawda do czwartego PGE Turowa Zgorzelec brakuje słupszczanom tylko dwóch oczek, to jednak tuż za nimi ze stratą tylko jednego punktu są koszykarze Polonii Azbud Warszawa i Znicza Jarosław. - Dlatego też nie zakładamy sobie żadnego celu, po prostu gramy w każdym kolejnym meczu o zwycięstwo - mówi skrzydłowy Czarnych.
Najbliższym przeciwnikiem podopiecznych Igorsa Miglinieksa będą zawodnicy Kotwicy Kołobrzeg, którzy ostatnio sprawili niespodziankę i ograli Znicz Jarosław. - Nie możemy z nimi zagrać tak, jak graliśmy przeciwko Polpharmie - stwierdza Daniels. W poprzedni weekend passę sześciu zwycięskich spotkań słupskiego zespołu przerwali bowiem gracze ze Starogard Gdańskiego, a konkretnie Brody Angley. Amerykański rozgrywający równo z syreną zapewnił dwa punkty swojej ekipie.
- Nie ma co udawać, że to był dobry mecz, skoro nie był. Jeden głupi błąd, brak zastawienia i to oni cieszyli się ze zwycięstwa. Musimy być bardziej uważni, skoncentrowani, wtedy będziemy mogli być spokojniejsi o wynik. Mam nadzieję, że w sobotę rozpoczniemy kolejną passę - tłumaczy Daniels, a zapytany o założenia przed starciem z Kotwicą odpowiada bez wahania. - Oni mają kilku naprawdę ciekawych koszykarzy i po prostu musimy mieć na nich oko. Spróbować odciąć ich od podań, starać się by rzucali przez nasze ręce.
Najważniejszym ogniwem w drużynie trenera Pawła Blechacza jest rodak Danielsa, legitymujący się średnimi 14,6 punktu i po 4,8 zbiórki oraz asysty Omni Smith. - Na nim musimy skoncentrować się najbardziej. Jeśli nie będzie miał czystych pozycji do rzutu i zdobędzie o kilka oczek mniej, niż wskazuje jego średnia, wówczas będziemy bliżej sukcesu. Tak naprawdę koszykówka nauczyła mnie jednak tego, że w pojedynkę się nie wygrywa. Dlatego skoncentrowanie uwagi na Smithie nie wystarczy - tłumaczy zawodnik Energi, dla którego będzie to zresztą pierwsze w tym sezonie starcie przeciwko swojemu byłemu zespołowi. W barwach Kotwicy występował bowiem przez dwa sezony w latach 2006/2008, a w obecnych rozgrywkach, gdy Czarni grali z kołobrzeżanami, leczył uraz w Stanach Zjednoczonych.