W III rundzie Pucharu Polski Anwil Włocławek pokonał MKS Dąbrowę Górniczą 78:62, podczas gdy Znicz Jarosław okazał się lepszy od Limblachu Limanowa 66:60. Obie ekstraklasowe drużyny w starciach z niżej notowanymi rywalami zaprezentowały iście przedsezonową formę i wyraźnie oszczędzały siły przed kolejnymi meczami. Teraz będzie zgoła inaczej bowiem te dwa kluby PLK zmierzą się ze sobą w środę w IV rundzie Pucharu Polski.
Samo spotkanie zapowiada się interesująco, gdyż ekipa z Podkarpacia to największa niespodzianka rozgrywek ligowych, która dzięki bilansowi 8-7 ma bardzo realną szansę na grę w play-off. Dzieje się tak głównie z powodu bardzo udanych transferów drużyny. Dariusz Szczubiał, trener jarosławian, zawsze miał nosa do ściągania do swoich zespołów koszykarzy ze Stanów Zjednoczonych, którzy nierzadko stawali się potem gwiazdami albo chociaż czołowy postaciami PLK. Jednakże prawdopodobnie nigdy w karierze trenerskiej tego szkoleniowca amerykańscy zawodnicy nie zdominowali oblicza prowadzonego przez niego zespołu tak, jak ma to miejsce w Zniczu.
Jeremy Chappel, Kedric Mays oraz John Williamson - wszyscy trzej jeszcze do niedawna byli zupełnie anonimowymi graczami, tułającymi się gdzieś po egzotycznych ligach Europy. Pierwszego nie chciano w drugoligowym zespole JL Bourg Basket, drugi w zeszłym sezonie grał w Chile a rok wcześniej rozegrał tylko jeden mecz w Finlandii, podczas gdy tylko ostatni z nich prezentował w minionych rozgrywkach niezłą formę, aczkolwiek w słabym zespole na zapleczu francuskiej ekstraklasy. Dziś Chappel w każdym meczu notuje średnio 18,6 punktu i (przy wzroście 190 cm!) 8,7 zbiórki, jeszcze skuteczniej spisuje się Mays bo zdobywa 18,8 punktu oraz 3,3 asysty, zaś Williamson poza 18 punktami zbiera dodatkowo 7,3 piłki z tablic.
Tak naprawdę jednak znakomita dyspozycja amerykańskiego tercetu często okazuje się największym problemem drużyny. Trzech koszykarzy rzuca bowiem średnio około 55 oczek na mecz, podczas gdy dziewięciu pozostałych, którzy widnieją w protokole meczowym, tylko... 27, czyli dwukrotnie mniej! Wystarczy więc ograniczyć poczynania jednego z Amerykanów, bądź też sprawić, że zdobędą mniej punktów, niż wskazują ich średnie, a wówczas drużyna ma poważne tarapaty. Bowiem ani Dawid Witos (4,8 punktu), Bartosz Sarzało (5,5) czy notujący najsłabszy sezon od lat Tomasz Zabłocki (6,6) nie są w stanie pociągnąć ofensywy zespołu.
Stąd też recepta włocławian jest prosta. Kluczem do sukcesu i awansu do kolejnej rundy Pucharu Polski będzie powstrzymanie któregoś z wyżej wymienionych graczy zza oceanu. Jeśli bowiem do solidnej defensywy, gospodarze dodadzą ofensywę na swoim zwykłym poziomie, wówczas losy meczu powinny rozstrzygnąć się zgodnie z ligową hierarchią. Być może trener Igor Griszczuk będzie chciał dać odpocząć swoim najważniejszym zawodnikom i ich kosztem więcej minut na parkiecie spędzą rezerwowi tacy, jak Kamil Chanas czy Wojciech Barycz, którzy wobec wysokiej formy Andrzeja Pluty i Nikoli Jovanovicia często głównie przyglądają się meczom z ławki. A może swoją szansę dostaną także młodzi gracze, bardzo rzadko mający okazję na dłuższe występy?
Przecież Wojciech Glabas czy Dawid Adamczewski to jedni z najzdolniejszych koszykarzy w swoich rocznikach. Pierwszy z nich jest reprezentantem kraju do lat 18-stu, a drugi zdobywał już w przeszłości wicemistrzostwo Polski juniorów starszych. Tymczasem w ligowych potyczkach młodzi zawodnicy nie mają możliwości na regularne występy i rozwój, który powinien być sprawą priorytetową. Kilkanaście minut w starciu pucharowym byłoby więc idealnym rozwiązaniem.
Mecz IV rundy Pucharu Polski odbędzie się w środę, 6 stycznia 2010 r. o godzinie 18.00. Wszyscy kibice, którzy nabyli bilety na poprzednie, ligowe spotkanie z Polonią 2011 Warszawa, będą mogli obejrzeć starcie pucharowe za darmo. Inni fani będą mogli nabyć bilety jak zwykle na dwie godziny przed pierwszym gwizdkiem.