Teatr jednego aktora w pierwszym ćwierćfinale Pekao S.A. Pucharu Polski

PAP / Wojciech Szubartowski / Tevin Brown
PAP / Wojciech Szubartowski / Tevin Brown

Znamy pierwszego półfinalistę Pekao S.A. Pucharu Polski koszykarzy w sezonie 2024/25. To PGE Start Lublin, który - dzięki rewelacyjnie dysponowanemu Tevinowi Brownowi - pokonał Dziki Warszawa 93:82. Amerykanin zapisał na swoim koncie aż 34 punkty!

Podopieczni Wojciecha Kamińskiego zaliczyli doskonałe wejście w pierwszy czwartkowy ćwierćfinał Pekao S.A. Pucharu Polski. Zwłaszcza Tyran de Lattibeaudiere był nie do zatrzymania dla defensywy Dzików, która totalnie nie radziła sobie z jamajskim silnym skrzydłowym. W ślad za nim poszedł cały zespół z Lublina, który w pierwszej kwarcie był rewelacyjnie dysponowany w rzutach z dystansu.

Zawodnicy PGE Startu w tej części trafili aż pięć trójek (na dziewięć prób), podczas gdy rywale ani razu nie umieścili w ten sposób piłki w ich koszu. A warto dodać, że warszawianie podjęli aż siedem takich decyzji rzutowych. Po dziesięciu minutach lublinianie prowadzili zatem aż 29:14, bo w zasadzie równo z końcową syreną przymierzył Tevin Brown.

W drugiej kwarcie nie wyglądało to już tak rewelacyjnie, natomiast wypracowana wcześniej przewaga pozwoliła Startowi utrzymać dość bezpieczny zapas. Wśród podopiecznych Wojciecha Kamińskiego pojawiło się jednak pewne rozprężenie. Dziki w pewnym momencie zniwelowały ich 19-punktowe prowadzenie do ośmiu "oczek", gdy sygnał do ataku stołecznym dał Piotr Pamuła.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: To był spektakularny powrót gwiazdy

Dobry moment miał też John Fulkerson, bo to właśnie po jego zdobyczy zrobiło się 35:27. Ale to było wszystko, na co stać było graczy trenera Krzysztofa Szablowskiego do przerwy. Zespoły schodziły bowiem do szatni przy wyniku 48:35 dla Startu, gdyż pod koniec drugiej ćwiartki sprawy w swoje ręce brał wspomniany już Tevin Brown z Ousmane Drame. Ale po zmianie stron warszawianie nie zamierzali się poddać.

Straty były przez Dziki odrabiane mozolnie, ale gdy w punktowanie włączył się niewidoczny wcześniej Denzel Andersson, w hali w Sosnowcu zaczęło się robić coraz goręcej. Trójka szwedzkiego skrzydłowego sprawiła, że na tablicy zrobiło się zaledwie 53:49 i o czas zmuszony był poprosić trener ekipy z Lublina. Ale niewiele to dało, bo Dziki szły za ciosem i gdy akcję 2+1 przeprowadził Mateusz Bartosz, warszawianie wyszli na prowadzenie 56:55!

To wyraźnie rozzłościło Tevina Browna, który zaczął brać sprawy w swoje ręce. To po jego trafieniu dystansowym, a wcześniej wykorzystanych rzutach wolnych, Start wrócił na prowadzenie i to sześciopunktowe - 62:56. I ostatecznie taka przewaga utrzymała się do końca trzeciej odsłony, bo Brown i Grzegorz Grochowski trafili jeszcze po trójce.

W 4. kwarcie Dziki nie miały już nic do powiedzenia. To za sprawą będącego w gazie Browna. Gracz pozyskany na początku grudnia - wobec kontuzji i absencji Manu Lecomta - bardzo szybko przekonał do siebie działaczy klubu, którzy zdecydowali, że nawet gdy reprezentant Belgii wróci do gry, to Brown i tak pozostanie w zespole. I to okazało się być świetną decyzją.

Choć Dziki jeszcze szarpały wynik i zdołały zejść na zaledwie -7 punktów w ostatniej ćwiartce, to wtedy pałeczkę od Browna przejął Lecomte i zamknął mecz. Mimo to jego bohaterem bezsprzecznie był rezerwowy tego dnia Tevin Brown, który zdobył dla PGE Startu aż 34 punkty!

Ćwierćfinał Pekao S.A. Pucharu Polski:

PGE Start Lublin - Dziki Warszawa 93:82 (29:14, 19:21, 17:24, 28:23)

PGE Start: Tevin Brown 34, Tyran De Lattibeaudiere 19, Emmanuel Lecomte 11, CJ Williams 11, Ousmane Drame 10, Jakub Karolak 3, Courtney Ramey 3, Bartłomiej Pelczar 2, Filip Put 0, Roman Szymański 0.

Dziki: Janari Joesaar 18 (10 zb.), Nikola Radicević 16, John Fulkerson 13, Mateusz Szlachetka 12, Mateusz Bartosz 9, Denzel Andersson 6, Grzegorz Grochowski 3, Piotr Pamuła 3, Andre Wesson 2, Jarosław Mokros 0.

Komentarze (0)