Zabrakło siły pod koszem. "Musimy mieć dużo bardziej fizyczny zespół"

PAP / Lech Muszyński / Elena Tsineke
PAP / Lech Muszyński / Elena Tsineke

Drużyna InvestInTheWest Enea Gorzów przegrała w pierwszym meczu 1/32 finału EuroCup Women z Besiktasem JK 64:80. O awans do dalszej fazy będzie piekielnie trudno, ale na razie trener zespołu skupia się na czymś innym.

Zdecydowanym faworytem środowego pojedynku były Turczynki. Polska ekipa dobrze się jednak prezentował na początku rywalizacji. - Zawsze wychodzimy na mecz z chęcią wygrania. Tak samo tutaj. Dobrze żeśmy rozpoczęli w przeciwieństwie do ostatnich spotkań, gdzie mieliśmy duży problem w pierwszych kilku minutach. Była też skuteczność, był pomysł realizowany. Mecz ma jednak 40 minut i trzeba utrzymać ten swój poziom z takim zespołem na bardzo wysokim EVAL-u, żeby myśleć o wygranej - mówił Dariusz Maciejewski.

W późniejszej fazie Besiktas JK Stambuł przejął inicjatywę, ale był jeszcze moment dla InvestInTheWest Enea Gorzów Wielkopolski, w którym mogły ponownie przechylić szalę na swoją stronę. - Dobry początek i nasza odpowiedź, bo żeśmy zniwelowali kilkanaście punktów. Doszliśmy w czwartej kwarcie na trzy "oczka" i w tym momencie wpadły dwie "trójki" w zespole Besiktasu. Jeżeli nie wpadało, to zbierały piłkę w ataku - zauważył szkoleniowiec.

- Za mocny zespół dla nas, jeżeli chodzi o fizyczność. Nie mogliśmy poradzić sobie z tak dobrymi zawodniczkami jak Fagbenle czy Krajisnik. One robiły dużą różnicę. Później, w samej końcówce, trudno nam się było zorganizować. Oczywiście, wynik jest za wysoki w porównaniu do przebiegu gry. Sytuacja, która była w końcówce, świadczy o tym, że zespół z Turcji był lepszy - kontynuował.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Błysk byłego piłkarza Barcelony! Fantastyczny gol

Trener ma jednak powody, by pochwalić swoje zawodniczki. - Były fragmenty, że byłem bardzo zadowolony. Postawiliśmy się topowemu, europejskiemu zespołowi - powiedział, po czym dodał, czego zabrakło jego drużynie. - Chcąc myśleć o walce w Europie musimy mieć dużo bardziej fizyczny zespół, jeśli chodzi o strefę podkoszową. Czasami dobrze pobronisz na obwodzie, zmusisz do trudnych rzutów, a niestety ktoś tą piłkę zbierze, dobije albo odrzuci na obwód i dostajemy wtedy "trójkę". To jest wniosek na przyszłość.

Dało się też zauważyć częste zmiany posiadania piłki. Więcej takich błędów miały po swojej stronie gorzowianki. - Nie wolno robić prostych strat, które myśmy popełnili i które napędziły przeciwnika. Trzeba bardzo mocno kontrolować tempo gry - wyjaśniał Maciejewski.

Rewanżowe starcie z Besiktasem w czwartek, 19 grudnia. - Myślimy przede wszystkim o meczu z Polkowicami. To jest dla nas priorytet w tej chwili. Będziemy o tym myśleć później. Na razie fajnie, że kolejny raz taki zespół zajrzał do Gorzowa i pokazał kawał dobrej koszykówki. Z tego trzeba się cieszyć - stwierdził trener.

Zanim jednak wyjazd od Stambułu, to w Arenie Gorzów Akademiczki podejmą wspomniany KGHM BC Polkowice, borykający się ostatnio z problemami natury finansowej. Mecz zaplanowano na sobotę, 14 grudnia, na godzinę 16:00. - Będziemy ich analizować. Jeżeli będą słabsi, to będziemy starali się to wykorzystać. Aczkolwiek Lublin przyjechał bardzo pewny do Polkowic, które były osłabione i przegrał. Polkowice, mimo tego, że nie są takim zespołem, jak na początku, jeżeli chodzi o indywidualności, to wciąż bardzo groźna drużyna. To mistrz Polski, który jeszcze nie przegrał meczu - zakończył Dariusz Maciejewski.

Komentarze (0)