W 2020 roku Detroit Pistons wybrali go w drafcie z bardzo wysokim, siódmym numerem. Killian Hayes miał być gwiazdą NBA. Tak się jednak nie stało.
Duże rozczarowanie
Francuz, posiadający też amerykańskie obywatelstwo, nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań. Po trudnych czterech sezonach w Detroit, drużyna zdecydowała się go zwolnić w lutym tego roku.
Hayes od początku miał problemy z adaptacją do NBA, zwłaszcza z efektywnością rzutów i utrzymywaniem stabilnej formy na parkiecie. Wielokrotnie krytykowano jego niski procent skuteczności w próbach zarówno z gry, jak i za trzy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie "Trening mięśni brzucha… i twarzy". Dziennikarka Polsatu znów pokazała moc
Szansę mieli dać mu Brooklyn Nets, ale jak się okazało, nowojorski klub zwolnił go jeszcze przed oficjalnym startem sezonu 2024/2025. Tę informację jako pierwszy przekazał Shams Charania z ESPN.
23-latek ma aktualnie problemy z biodrem. Ma kontyunować karierę na zapleczu NBA, reprezentujac barwy drużyny Long Island Nets z G-League.
Nie powinni go wybierać
Choć z osobą Hayesa wielu wiązało spore nadzieje, jego kariera nie potoczyła się zgodnie z planem. Znany dziennikarz sportowy, Jake Kroll, zauważył, że "Killian Hayes miał trudny rok 2024. Został zwolniony przez najgorszy zespół w lidze, Detroit Pistons, i nie znalazł się w kadrze Francji na Mistrzostwa Świata." Kroll podkreślał, że mimo jego fizycznych atutów i potencjału, Hayes nie spełnił oczekiwań związanych z jego wyborem w drafcie.
Dodatkowo, wielu fanów i ekspertów uważa, że wybór Hayesa z 7. numerem w drafcie był błędem, a jeden z komentatorów stwierdził: "Wyobraźcie sobie, że wybieracie Hayesa nad Haliburtonem, Maxeyem, a nawet Banem Simmonsem. Każdy, kto podjął tę decyzję, powinien być zbanowany z pracy w NBA".