Jak to się mogło stać? Zwrócił uwagę na dziwne błędy w grze Polaków

Getty Images / Borja B. Hojas / Michał Sokołowski
Getty Images / Borja B. Hojas / Michał Sokołowski

Polacy od porażki z Bahamami (81:90) rozpoczęli walkę w turnieju kwalifikacyjnym w Walencji, którego stawką jest wyjazd na igrzyska olimpijskie. Michał Sokołowski nie mógł uwierzyć w to, co się działo.

Było jasne, że starcie z reprezentacją Bahamów - w składzie której są gracze z NBA, jak DeAndre Ayton, Buddy Hield i Eric Gordon - nie będzie łatwe. Walka była, ale to rywal cieszył się z sukcesu (więcej -->> TUTAJ) i jest już pewny awansu do półfinału z pierwszego miejsca w grupie.

Biało-Czerwoni źle weszli w mecz, co okazało się kosztowne i w sumie decydujące. Rywale rozpoczęli od serii czterech trójek (8/13 z dystansu w pierwszej połowie) i szybko wypracowali sobie dwucyfrową przewagę. Rekordowo w meczu wynosiła ona 19 oczek.

- Na początku meczu brakowało nam płynności w grze. Co ciekawe, zazwyczaj nie wynikało to z błędnych założeń, lecz złych decyzji poszczególnych graczy. A to ktoś się spóźnił o tempo z podaniem, a to ktoś za szybko postawił zasłonę - takie małe rzeczy. Kosztowały nas wiele - przyznał Michał Sokołowski w rozmowie z super-basket.pl.

W ofensywie mało co funkcjonowało tak, jak powinno. Małe detale sprawiały, że rywale mogli przybijać piątki za kolejne dobre akcje w obronie.

"Sokół" zdradził, że brakowało odpowiedniego timingu. I to pomiędzy wszystkimi zawodnikami. Nawet tymi, którzy w kadrze grają od lat i są głównymi jej postaciami. - Do nieporozumień dochodziło w akcjach między mną, Olkiem Balcerowskim czy Mateuszem Ponitką, a przecież gramy ze sobą już naprawdę długo - przyznał.

Innym mankamentem w jego ocenie był zbiórka, która przeważyła. - Rywale mieli aż 13 zbiórek w ataku. Już do przerwy po nich zdobyli aż 13 punktów. Daliśmy im w tym względzie zdecydowanie zbyt wiele - zauważył.

Nawet jednak pomimo tych wszystkich problemów, szalona pogoń w końcówce mogła odwrócić losy tego starcia. Rywal był na dystans dwóch posiadań piłki. Wtedy pojawiły się kosztowne błędy własne, z których koszykarze Bahamów korzystali bezwzględnie zamykając pojedynek.

- Dochodząc rywala, sprezentowaliśmy głupi faul w momencie, gdy mieliśmy już przekroczony limit fauli. Po chwili to powtórzyliśmy, prezentując łącznie cztery punkty. Szkolny błąd. Nie mam właściwie pojęcia z czego wynikał - zakończył.

Po porażce z Bahamami sytuacja jest jasna - jeżeli reprezentacja Polski chce pojechać na igrzyska, nie może już w Walencji (gdzie rozgrywany jest turniej kwalifikacyjny) przegrać. Już w czwartkowy wieczór (4 lipca) o godz. 20:30 o awans do półfinału zagra z Finlandią (tekstowa relacja "na żywo" na WP SportoweFakty -->> TUTAJ).

Co dalej? W przypadku zwycięstwa w sobotę (6 lipca) zagra w półfinale, gdzie czeka już Hiszpania. Dodajmy, że do Paryża poleci tylko triumfator turnieju.

Krzysztof Kaczmarczyk, dziennikarz WP SportoweFakty



Zobacz także:
"Bahamy nas ukarały". Trener Polaków skomentował porażkę w walce o igrzyska
Fani w Polsce mają nowego idola. "Ja mu współczuję"

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poszła na plażę o 8 rano. Co za zdjęcia!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty