Wielkie święto w Hali Stulecia. Dogrywka wyłoniła zwycięzcę, było blisko niespodzianki

PAP / Sebastian Borowski  / Na zdjęciu: Kamil Łączyński (z piłką)
PAP / Sebastian Borowski / Na zdjęciu: Kamil Łączyński (z piłką)

Koncertowo w dogrywce zagrał Anwil Włocławek i ograł w Hali Stulecia WKS Śląsk Wrocław 96:82. Spotkanie stało na niezłym poziomie. Podopieczni Miodraga Rajkovicia walczyli dzielnie, ale w dodatkowym czasie nie mieli nic do powiedzenia.

W tym artykule dowiesz się o:

Gospodarze nieco nerwowo rozpoczęli spotkanie w Hali Stulecia. Podopieczni Miodraga Rajkovicia - w starciu, które było dla Serba powrotem do pracy z wrocławianami - rozkręcali się jednak z każdą kolejną akcją. Bardzo dobre wejście do gry zanotował Daniel Gołębiowski, którego pięć punktów dało Śląskowi prowadzenie 26:21. W międzyczasie faul techniczny złapał trener Rajković, który bardzo żywiołowo zareagował na brak odgwizdanego przewinienia na Mateuszu Zębskim.

Miejscowi mieli jednak dobre minuty i mogło się wydawać, że ekipa serbskiego szkoleniowca zdoła pójść za ciosem, ale nic z tych rzeczy. Anwil był cały czas w grze i przetrwał chwilowy kryzys, czego główną zasługą była bardzo dobra gra Tomasa Kyzlinka. Czech, przy nieco mniej aktywnym w pierwszej połowie Victorze Sandersie, brał na siebie ciężar gry włocławian i to dzięki niemu goście prowadzili po dwudziestu minutach jednym punktem - 39:38.

Po zmianie stron lider Anwilu nieco się jednak przebudził, a przy cały czas skutecznym Kyzlinku, drużyna Przemysława Frasunkiewicza osiągnęła kilkupunktową przewagę. Mimo sporych problemów w polu trzech sekund, Anwil odnalazł swoje klepki na dystansie. A że Sanders zaczął nakręcać się z każdą kolejną sekundą meczu, po jego dwóch celnych trójkach zrobiło się już 57:65.

ZOBACZ WIDEO: Herosi WP. Jóźwik, Małysz, Świderski i Korzeniowski wybrali nominowanych

Sygnał do ataku dla wrocławian dali jednak Hassani Gravett z Gołębiowskim, a gdy z kolei po składnej akcji z dystansu trafił Angel Nunez, Śląsk przegrywał już tylko 66:67. I wtedy absolutnie bezmyślnie zachował się Gravett. Amerykanin osłabił swój zespół po tym, jak uderzył Zigę Dimca w bardzo czułe dla mężczyzn miejsce. Werdykt sędziów mógł być tylko jeden - faul dyskwalifikujący!

Na trzy minuty przed końcem był jednak remis - po 68. Wtedy dwa punkty wjazdem pod kosz zdobył Janari Joesaar, ale Nunez dał Śląskowi prowadzenie. Najpierw trafił za trzy, następnie wykonał akcję bliżej kosza, ostatecznie trafiając dość trudny rzut z półdystansu nad obrońcą, i było 73:70 dla podopiecznych trenera Rajkovicia.

We Wrocławiu jednak wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie, bo już po chwili na tablicy było 73:74. Najpierw dwa wolne wykorzystał Dimec, następnie kontrę wykończył Sanders i to miejscowi znów byli pod ścianą. Ostatecznie na dziesięć sekund przed końcem był remis, ale piłkę miał zespół gości. Trener Frasunkiewicz rozpisał akcję, po której Sanders nie trafił jednak z dystansu i potrzebna była dogrywka.

A w tej Anwil nie dał już sobie wyrwać zwycięstwa. Absolutnym bohaterem dodatkowych pięciu minut okazał się Kamil Łączyński. Kapitan gości wykonywał najważniejsze akcje, ale też rozprowadzał piłkę wśród kolegów. Gdy rozgrywający włocławian w narożniku wypatrzył Jakuba Garbacza, było już 90:81 dla gości, a po chwili - jakby na dobicie Śląska - trafił jeszcze Sanders i Hala Stulecia totalnie zamilkła. Wynik na 82:96 ustalił z kolei Luke Petrasek.

WKS Śląsk Wrocław - Anwil Włocławek 82:96 (15:17, 23:22, 19:20, 19:17, d. 6:20)
WKS Śląsk:

Angel Nunez 20, Dusan Miletić 19, Artsiom Parakhouski 11, Hassani Gravett 9, Daniel Gołębiowski 8, Jakub Nizioł 5, Marek Klassen 4, Mateusz Zębski 4, Andrii Voinalovych 2, Aleksander Wiśniewski 0.

Anwil: Victor Sanders 23, Tomas Kyzlink 18, Kamil Łączyński 13, Janari Joesaar 12, Ziga Dimec 10, Jakub Garbacz 10, Luke Petrasek 5, Mateusz Kostrzewski 3, Amir Bell 2, Igor Wadowski 0.

#DrużynaMZP+-Pkt
1 Trefl Sopot 45 31 14 3809 3560 76
2 King Szczecin 44 28 16 3877 3656 72
3 WKS Śląsk Wrocław 41 23 18 3253 3373 64
4 Anwil Włocławek 35 25 10 2999 2719 60
5 PGE Spójnia Stargard 40 19 21 3261 3192 59
6 Arged BM Stal Ostrów Wielkopolski 35 21 14 3060 2825 56
7 Legia Warszawa 34 20 14 2918 2825 54
8 MKS Dąbrowa Górnicza 34 17 17 3231 3119 51
9 Polski Cukier Start Lublin 30 16 14 2720 2707 46
10 Dziki Warszawa 30 16 14 2347 2382 46
11 Icon Sea Czarni Słupsk 30 14 16 2332 2395 44
12 Arriva Polski Cukier Toruń 30 13 17 2428 2520 43
13 Krajowa Grupa Spożywcza Arka Gdynia 30 9 21 2452 2753 39
14 Tauron GTK Gliwice 30 9 21 2577 2729 39
15 Enea Stelmet Zastal Zielona Góra 30 8 22 2468 2737 38
16 Muszynianka Domelo Sokół Łańcut 30 5 25 2413 2653 35

Czytaj także:
No Wembanyama, no problem. Tak Sochan zapewnił Spurs wygraną nad wyżej notowanym rywalem >>

Komentarze (1)
avatar
Teutonic Terror
28.03.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dzięki sąsiady, dla nas, kontekście utrzymania szans na PO, dobry wynik. Jutro trzeba będzie wspiąć się na wyżyny i pokonać MKS.