Pierwsze sekundy spotkania należały do gości. Rytm meczowy szybko złapał Mujo Tuljković, który w niespełna dwie minuty zgromadził 2 punkty i 3 zbiórki. Dobrze grał również Krzysztof Szubarga, który świetnie penetrował. Jednak brakowało wsparcia pozostałych zawodników. Od czasu do czasu pojawiał się Andrzej Pluta, ale tego dnia miał on godnego rywala, Anthony'ego Weedena. Amerykanin od samego początku był liderem gospodarzy i to on sprawiał, że wynik utrzymywał się w granicach remisu. To co miało być największą siłą "Rottweilerów", czyli wysocy gracze, w tej części pojedynku kompletnie nie funkcjonowało. Alex Dunn bardzo szybko złapał 3 faule, w efekcie trener Igor Griszczuk postanowił desygnować na parkiet Rasharda Sullivana. Jeszcze kilka sekund przed końcem Polpharma prowadziła trzema oczkami, ale tuż przed syreną celną "trójką" wyrównał Szubarga.
Druga odsłona to już zdecydowana dominacja starogardzkiego teamu. Wszak Weeden był jak Beethoven, grał jak natchniony. 22 punkty w 16 minut - to mówi samo za siebie. Zarówno Pluta, jak i Kamil Chanas nie znaleźli sposobu na jego zatrzymanie. Pod koszem w końcu widoczny był Patrick Okafor, który wykorzystał świetne warunki fizyczne. Szkoleniowiec klubu z Kujaw nadal mógł liczyć na Szubargę, a momentami błędy obrony świetnie wykorzystywał Sullivan. Chwilowe przebłyski nie wystarczały na nawiązanie równorzędnej walki. Co warto podkreślić, Anwil sromotnie przegrywał walkę o zbiórki, w której dość niespodziewanie brylował Uros Mirković. W pewnym momencie zawodnicy Miliji Bogicevicia prowadzili już 13 oczkami, ale w końcówce gospodarze popełnili kilka niewymuszonych błędów, które skrzętnie wykorzystali brązowi medaliści poprzednich mistrzostw Polski, zmniejszając deficyt do 7 punktów.
Po przerwie z wielkim impetem do ataku ruszyli przyjezdni. Zdołali oni się nawet zbliżyć na odległość 4 oczek (40:44), ale później praktycznie nie istnieli. "Farmaceuci" szybko wrócili do gry i ruszyli do kontrofensywy niczym rozpędzona lokomotywa. Do kosza trafiali już nie tylko Weeden i Okafor, ale również inni gracze. Przebudzili się Brody Angley i Damian Kulig, spory wkład miał także Mirković. Natomiast zawodnicy z Włocławka, choć starali się walczyć, z każdą minutą tracili siły. Na nic zdawały się skuteczne wjazdy Szubargi, waleczna postawa Tuljkovicia czy bardzo dobre ustawienie Sullivana. Wszystko to z jednego powodu - drużyna z Kujaw nie potrafiła postawić szczelnej obrony. Na 10 minut przed końcem SKS prowadził 63:51.
Ostatnia kwarta była już jedynie przypieczętowaniem wygranej Polpharmy. Przyjezdni nadal mieli w sobie nadzieję na triumf, ale przez długi czas nie potrafili się zbliżyć. Dopiero w samej końcówce przewaga "Kociewskich Diabłów" stopniała do zaledwie 6 punktów, głównie za sprawą Wojciecha Barycza, i wydawało się, że wszystko jest jeszcze możliwe. "Rottweilery" postawiły na szybkie zastopowanie akcji faulami, które przyniosło jednak sporo oczek miejscowym zawodnikom. W ten sposób swój dorobek podreperował Mitar Trivunović, który rozegrał przyzwoite zawody. Praktycznie żadnych korzyści z tego nie mieli podopieczni Griszczuka, którzy ostatecznie znaleźli swojego pierwszego pogromcę w tym sezonie.
Polpharma Starogard Gdański - Anwil Włocławek 83:75 (18:18, 24:17, 20:16, 21:24)
Polpharma: Anthony Weeden 30, Patrick Okafor 18, Uros Mirković 10, Mitar Trivunović 9, Brody Angley 4, Damian Kulig 4, Tomasz Ochońko 3, Piotr Dąbrowski 3, Łukasz Majewski 2.
Anwil: Krzysztof Szubarga 17, Rashard Sullivan 13, Mujo Tuljković 12, Nikola Jovanović 10, Wojciech Barycz 8, Andrzej Pluta 7, Alex Dunn 4, Kamil Chanas 4.