Najpierw sensacyjna wygrana w EuroCupie z mistrzem Niemiec, Ratiopharm Ulm (100:88). Potem triumf po szalonej pogoni w Orlen Basket Lidze w Gliwicach nad Tauron GTK. Wrocławianie prowadzili w tym spotkanie przez... 32 sekundy.
Więcej o meczu przeczytasz tutaj -->> Co tam się działo! Ale mecz w Gliwicach
- Nie jesteśmy w sytuacji, że jesteśmy w czołówce i możemy sobie pozwolić na słabszy występ. Nie ma mowy o żadnym rozluźnieniu - przyznał po tej wygranej Jacek Winnicki, trener Śląska Wrocław.
Z bilansem 8:9 wicemistrzowie Polski zajmują aktualnie 12. miejsce w ligowej tabeli. - Cały czas musimy o tym wiedzieć. Jesteśmy cały czas w bardzo trudnej sytuacji - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Krychowiak w helikopterze. Tylko spójrz, gdzie spędza urlop
Gonili do ostatniej akcji
W Gliwicach jego podopieczni fatalnie weszli w mecz. Już w pierwszej kwarcie tracili do rywali 15 punktów. Nie do zatrzymania był Josh Price, niemal wszystko trafiał Koby McEwen. - Daliśmy im złapać rytm - powiedział otwarcie Winnicki.
- W pierwszej połowie nikt nie grał dobrze w naszej drużynie - dodał krytycznie na temat swoich zawodników. Wszystkie zmieniło się po przerwie, a doświadczony trener mocno zaskoczył. Rozpoczął bowiem z Markiem Klassenem na "jedynce". Kanadyjczyk przed przerwą wyglądał fatalnie. Skąd więc taka decyzja? - Tak wyszło. Szukaliśmy rozwiązań. Przegrywaliśmy różnicą 13 punktów, trzeba było szukać. Wyszedł Klassen, Mateusz Zębski, Jakub Nizioł. Zagraliśmy innym ustawieniem co dało rezultat - wytłumaczył.
Ryzyko się opłaciło, a i sam Klassen (rozgrywał trzeci mecz w barwach wrocławskiego klubu) w drugiej połowie był kluczowym graczem. Dał dużo pozytywnej energii, ważnych trafień czy asyst. Ostatecznie w jego statystykach znalazło się 13 punktów, 10 asyst, cztery zbiórki i trzy przechwyty.
- Pokazaliśmy charakter w drugiej połowie. Udało się ten mecz wyciągnąć - wyznał Winnicki, który po końcowej syrenie wręcz oszalał z radości. Wystarczy powiedzieć, że triumf cztery sekundy przed końcem zapewnił Śląskowi Zębski z linii rzutów wolnych. Wcześniej - dwie minuty przed końcem - GTK prowadziło 84:78, a przy stanie 86:86 miało trzy akcje.
Nic więc dziwnego, że po końcowej syrenie w obozie gospodarzy panowała złość i ogromne rozczarowanie. - Atmosfera w szatni jest grobowa, bo mieliśmy to na wyciągnięcie ręki, a zaprzepaściliśmy wszystko - podsumował wszystko na konferencji prasowej Tomasz Śnieg, kapitan Tauron GTK. - Drużyna Śląska wyrwała nam zwycięstwo. Oddaliśmy im to, nie wiem dlaczego zawodnicy to robią - dodał z kolei trener gliwiczan Paweł Turkiewicz.
Co ze składem Śląska?
Wracając do Śląska Wrocław, to sytuacja w tabeli jest trudna, podobnie jak sytuacja kadrowa. Poza grą ciągle pozostają Łukasz Kolenda czy Saulius Kulvietis. W Gliwicach zabrakło też Daniela Gołębiowskiego, ale do gry wrócił Jakub Nizioł. W 22 minuty zaliczył siedem punktów i cztery zbiórki.
- Nie ma limitu minut. Kwestia jest tylko taka, czy go boli czy nie. Zagrał, bo taka była potrzeba - wyjaśnił Winnicki.
Pytamy więc, czy skład Śląska może w najbliższym czasie zyskać nowych graczy? Czy jest zielone światło na transfery? - Nie. Nie ma na pewno. Nie będzie żadnych zmian - uciął krótko szkoleniowiec.
O co zatem aktualnie gra Śląsk Wrocław? - O to, żeby wygrać każdy mecz. Tym się na razie zajmujemy. Przed spotkanie we Włoszech, a potem wyjazd do Gdyni, gdzie również czeka nas trudny pojedynek - zakończył.
Krzysztof Kaczmarczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
Prezes Anwilu pochwalił się rekordowym zyskiem. Co z Victorem Sandersem?
Efektowne debiuty w polskiej lidze!