Anwil był dla nas za mocny - rozmowa z Joshem Alexanderem, obrońcą Polonii Azbud Warszawa

Anwil Włocławek pewnie pokonał Polonię Azbud Warszawa 81:73 w meczu 6. kolejki PLK. Włocławianie pewnie prowadzili od pierwszej od ostatniej minuty, a jedynym koszykarzem drużyny gości, który starał się walczyć w ataku był Josh Alexander. Amerykanin w całym spotkaniu rzucił 24 punkty i miał pięć zbiórek, a po jego zakończeniu odpowiedział na kilka pytań specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl.

Michał Fałkowski: Po dwóch zwycięstwach przyjechaliście do Włocławka z apetytem na kolejną wygraną, lecz Anwil pokazał wam miejsce w szeregu...

Josh Alexander: Od samego początku gospodarze narzucili nam swój styl gry i wychodząc na kilkupunktowe prowadzenie, ułożyli sobie ten mecz po swojej myśli. W przerwie zrozumieliśmy, że jeśli chcemy jeszcze powalczyć o cokolwiek z Anwilem, musimy zacząć grać lepiej. W pewnym momencie, chyba na początku czwartej kwarty, trafiliśmy kilka ważnych rzutów i zmniejszyliśmy straty do dziesięciu punktów, ale potem znowu przestaliśmy trafiać i te kilka zdobytych punktów nie zrobiło właściwie żadnej różnicy. Anwil znowu odskoczył i pewnie wygrał. Myślę, że możemy się nauczyć czegoś po tym meczu.

Powtarza pan w tej chwili słowa swojego kolegi z zespołu, Przemysława Frasunkiewicza, który na konferencji prasowej również podkreślał, że na pewno wyciągnięcie wnioski z tej porażki. O jakich wnioskach mówimy?

- Cóż, jeśli chcesz grać jak równy z równym z przeciwnikiem mocniejszym od siebie, musisz wyjść na parkiet skoncentrowany i żądny zwycięstwa oraz nie możesz pozwolić sobie na gapiostwo w obronie. Część z nas uczy się dopiero profesjonalnej koszykówki, więc błędy oczywiście będą się zdarzać, ale oby było ich jak najmniej.

Widać było, że szwankuje między wami komunikacja w obronie. Defensywa to wasza największa bolączka w tym momencie?

- Na pewno. W koszykówce wszystko zaczyna się od defensywy właśnie, a my mamy z nią trochę problemów. Nie potrafiliśmy zagrać obrony zespołowej i rywal karcił nas w każdej akcji. Nieważne czy broniliśmy akurat każdy swego czy strefowo, Anwil bez problemu znajdował luki w naszej defensywie. Sporo błędów popełniliśmy również w zastawianiu własnej tablicy. Nie może być tak, że przeciwnik zbiera nam dwanaście piłek w ataku. To zdecydowanie za dużo.

Przegrane zbiórki jednoznacznie każą odnieść się do faktu, że kilka tygodni temu wasz zespół opuścił Michael Ansley...

- Zgadza się, ale to chyba nie ma większego znaczenia. Z nim czy bez niego staramy się iść do przodu, na każdym treningu pracujemy na poprawą różnych elementów naszej gry, a w drużynie jest kilku zawodników, którzy potrafią walczyć na tablicach. Tyle tylko, że Anwil był w tym elemencie dziś po prostu mocniejszy.

Kolejnym problemem Polonii były rzuty wolne. Trafiliście tylko 12 z 21 oddanych, co daje niewiele ponad 50 procent skuteczności...

- Niestety chyba pojawiły się jakieś problemy z koncentracją. Nie może być tak, że prawie co drugi rzut nie wpada do kosza. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie przegraliśmy meczu tylko przez rzuty wolne, ale to można sprawdzić w prosty sposób. Anwil wygrał ośmioma punktami, a my nie trafiliśmy dziewięć rzutów wolnych, więc coś w tym jest. Nawet gdybyśmy mieli tylko trochę lepszą skuteczność, oznaczałoby to mniejszy dystans do Anwilu w trakcie spotkania i większą szansę na zwycięstwo.

Trafił pan tylko 4 z 10 rzutów za trzy punkty, z czego dwie trójki wpadły w ostatnich sekundach spotkania. Przemysław Frasunkiewicz miał w tym elemencie 2 na 8. Chyba nie można mieć podstaw do zwycięstwa gdy najlepsi strzelcy z dystansu w zespole razem notują 33 procent skuteczności...

- To nie był nasz mecz, nie potrafiliśmy wykorzystywać czystych pozycji. Anwil bronił bardzo dobrze, choć czasami zostawiał nam sporo miejsca. Pytanie tylko dlaczego nie trafialiśmy w prostych sytuacjach? Cóż, czasami tak jest, że piłka nie chce wpadać do kosza, a czasami czujesz, że jakkolwiek byś nie rzucił, zawsze wpadnie. Przeciwko Anwilowi nie mieliśmy swojego dnia.

Mimo wszystko, notując 24 punkty i pięć zbiórek rozegrał pan najlepsze spotkanie w tym sezonie. To może cieszyć czy po takim meczu nie ma to najmniejszego znaczenia?

- Nie ma znaczenia. To przegrana Polonii Warszawa poszła w świat, a nie fakt, że Josh Alexander zdobył dla tego zespołu 24 punkty. Wolałbym rzucić mniej i wygrać.

Źródło artykułu: