Michał Ignerski w hiszpańskim zespole Cajasol Sevilla występuje od dwóch sezonów. Ostatnim polskim klubem w karierze 28-letniego koszykarza był Anwil Włocławek, z którego właśnie przeszedł do wspomnianej wcześniej ekipy z Sevilli.
W tym roku drużyna Polaka gra w „kratkę”. Między 16 a 23 kolejką na zmianę „przeplatała” dwie porażki z rzędu z dwoma zwycięstwami. Dwa kolejne mecze to ponownie wahania formy w ich wykonaniu. W 24 serii gier drużyna z Sevilli została pokonana przez Joventut (82:102), a w następnej odniosła już zwycięstwo nad Grupo Capitol Valladolid (81:76).
- Sezon w tym roku jest naprawdę bardzo ciężki. Na początku były wielkie oczekiwania odnośnie naszej drużyny, wiadomo – większy sponsor, nowy trener i praktycznie cały nowy zespół. Były nadzieje ale niestety w tej lidze sukcesy odnoszą te zespoły, które znają się najlepiej i trzymają trzon danej drużyny przez wiele lat. My mamy w swoim zespole duże nazwiska ale początek sezonu był dla nas bardzo nieudany. Z 10 meczów przegraliśmy siedem i to dosłownie w samych końcówkach. Nie było to zbyt mobilizujące i zaczęła się nerwowa atmosfera. Po kolejnych porażkach czas było zrezygnować z dotychczasowego trenera Rubena Magnano. Doszedł do nas nowy rozgrywający, doświadczony Elmer Bennett. Nowym szkoleniowcem został ponownie Manel Comas, który pracę stracił rok temu. - analizuje Ignerski.
W 26 kolejce ekipa Polaka miała zmierzyć się w wyjazdowym spotkaniu z wielką Barceloną. Przed meczem z Katalończykami było wiele znaków zapytania jeśli chodzi o Cajasol. Zespół grał nierówno, przeplatał bardzo dobre mecze ze słabszymi, ponoszone porażki w samych końcówkach także nie poprawiały nastrojów panujących w drużynie. Cała ta sytuacja nie odzwierciedla więc dyspozycji w jakiej się znajdowali koszykarze. Za teamem Ignerskiego przemawiało jednak zwycięstwo w pierwszej rundzie - 75:58, odniesione we własnej hali w 9 kolejce. W tamtym meczu polski skrzydłowy zdobywając 15 punktów dla swojej drużyny był jej najlepszym strzelcem. Także i w rewanżowym pojedynku Cajasol Sevilla okazała się lepsza od „Barcy” wygrywając tym razem 86:76. Ignerski zapisał na swoim koncie 21 oczek.
- Zespół zaczął grać lepiej. Znacznie poprawiła się atmosfera. Ta liga jest tak silna, że o wygraną jest bardzo trudno. Nie łatwo jest pokonać Barcelonę ale nam ta sztuka udała się dwukrotnie w tym sezonie. Niestety przegraliśmy dwukrotnie z Vive Menorca (obecnie 10 miejsce w tabeli – przyp. red). Trudno tłumaczyć takie spotkania ale my zawsze gramy lepiej z najlepszymi zespołami.
Mogło się wydawać, że pokonanie tak znakomitej drużyny jaką jest bezwątpienia Barcelona, będzie punktem zwrotnym i Cajasol ustabilizuje formę. Tak się jednak nie stało i w dwóch następnych meczach drużyna Ignerskiego doznała dwóch porażek, najpierw z wspomnianą już wcześniej Menorcą (75:77) oraz Estudiantes (91:103).
W ostatnich czterech meczach ekipa z Sevilli odniosła dwa zwycięstwa, jednak Ignerski ze swojej postawy w tych spotkaniach może być w pełni zadowolony. W meczu 25 kolejki przeciwko Grupo Capitol Valladolid zdobył 22 punkty będąc najlepszym strzelcem drużyny. W kolejnym spotkaniu z Barceloną – 21 oczek (drugi strzelec zespołu) i w pojedynku z Menorcą – 11 zdobytych punktów. Prawdziwy popis Ignerski dał jednak w meczu 28 kolejki, w którym jego zespół w wyjazdowym meczu mierzył się z Estudiantes. Zespół Polaka to spotkanie co prawda przegrał, jednak na sam wierzch wysuwa się liczba punktów rzuconych przez 28-letniego byłego gracza włocławskiego Anwilu. Popularny „Igi” zdobył 28 oczek co jest obecnie jego najlepszym wynikiem na hiszpańskich parkietach.
- 10 000 kibiców z Madrytu dopingowało swoją drużynę, która jest zagrożona spadkiem. To był naprawdę niesamowity doping! Grali na znakomitej skuteczności i byli bardzo agresywni. Często jednak nie było tego widać po faulach ale cóż…o sędziach się nie dyskutuje (śmiech). - opowiada o konfrontacji z Estudiantes Ignerski.
- Jeśli chodzi o mnie, to po odejściu poprzedniego trenera moja pozycja trochę się zmieniła. Gram teraz więcej, czuję się bardziej wykorzystywany w ataku. Jestem pewniejszy w swoich poczynaniach i biorę większą odpowiedzialność za wynik. Poza tym na początku rozgrywek dochodziłem jeszcze do zdrowia. Po kontuzji, której nabawiałem się „na kadrze” miałem kilka innych urazów, które przeszkadzały. Od dwóch miesięcy czuję się dobrze i to widać na boisku. To wielka satysfakcja rzucać ponad piętnaście punktów w ACB i jeszcze większa gdy wygrywa się dzięki temu spotkania w lidze.
Obecnie drużyna Ignerskiego w ligowej tabeli plasuję się na trzynastej pozycji jednak nad zespołem, który zajmuję miejsce spadkowe ma tylko jeden punkt przewagi.
- Mamy sześć meczów i musimy przynajmniej trzy z nich wygrać aby być spokojnym. Wierzę, że nam się to uda. Każdy chce dotrwać do końca i spokojnie się utrzymać aby myśleć o następnym sezonie. Wystarczyłoby abyśmy wieli dwa spotkania wygrane więcej i moglibyśmy myśleć jeszcze o play-offach ale niestety…
Ignerski jest także podstawowym graczem reprezentacji Polski. Z powodu kontuzji nie mógł wystąpić jednak w mistrzostwach Europy, które były rozgrywane we wrześniu ubiegłego roku. Po czempionacie Starego Kontynentu trenem reprezentacji przestał być Andrej Urlep. Po długim oczekiwaniu, dwa tygodnie temu Polski Związek Koszykówki postawił iż teraz narodowym zespołem będzie opiekował się Muli Katzurin.
- Co do zatrudnienia trenera Katzurina to cóż, ja nie mam nic przeciwko temu człowiekowi. To dobry fachowiec i mam nadzieję, że wprowadzi dobrą atmosferę w drużynie i każdy będzie czuł się w niej potrzebny. I co najważniejsze będziemy wygrywać ale o tym przekonamy się dopiero za dwa lata. - zakończył Ignerski.