Łzy wielkiego bohatera. Wyboista droga na szczyt

Twitter / Energa Basket Liga / płaczący Garrett Nevels
Twitter / Energa Basket Liga / płaczący Garrett Nevels

Garrett Nevels skradł show podczas Pucharu Polski w Lublinie. Amerykanin - po meczu finałowym - usiadł na parkiecie i zaczął płakać w samotności. Koszykarz sporo przeżył, by dojść na sam szczyt.

- To moje pierwsze trofeum w Europie. W końcu się doczekałem. Ten sukces podczas Pucharu Polski wiele dla mnie znaczy. Chciałbym podziękować tym wszystkim, którzy pomogli mi dojść do takiego momentu - mówi Garrett Nevels, który został wybrany MVP turnieju finałowego Suzuki Pucharu Polski.

Amerykanin z Trefla Sopot w turnieju zdobywał średnio 29 punktów, 9,7 zbiórki, 3,3 asysty, co złożyło się na kosmiczny eval (wskaźnik efektywności) 34,7.

30-letni Nevels skradł show podczas turnieju w Lublinie. Był zdecydowanie najjaśniejszą postacią Pucharu Polski. W każdym meczu był kluczowym graczem Trefla, który najpierw ograł Śląsk (zdobył 30 pkt), później Anwil (30 - zwycięstwo po dwóch dogrywkach), a w wielkim finale miejscowy Start (27).

ZOBACZ WIDEO: Wyjątkowy gest. Pojawiły się łzy wzruszenia

Nie ma co ukrywać, że nie byłoby tego wielkiego sukcesu (Trefl wygrał PP po 10 latach), gdy nie fenomenalna dyspozycja Amerykanina. Rywale byli całkowicie bezradni, gdy 30-latek raz po raz decydował się na kolejne rzuty. Wszystko robił z odpowiednim wyczuciem, nie forsował rzutów. Szukał dziur w obronie rywali.

Nevels udowodnił, że jest koszykarzem o wielkich umiejętnościach, na jego grę patrzy się z ogromną przyjemnością. To boiskowy spryciarz, który potrafi zdobywać punkty na wiele sposobów: spod kosza, z dystansu czy po minięciu rywala na półdystansie. W trakcie turnieju pokazał też wielką dynamikę i skoczność. Komentatorzy piali z zachwytu, gdy Amerykanin w jednej z akcji wysoko pofrunął nad koszem.

- Ciężko jest wygrać mecz, gdy jeden z zawodników zdobywa 30 punktów. Byliśmy bezradni, gdy raz za razem rzucał piłkę do kosza - wspomina Jakub Nizioł ze Śląska Wrocław.

Łzy MVP

Amerykanin - po meczu finałowym - usiadł na parkiecie i zakrył twarz rękoma. Pojawiły się łzy. Koledzy zaczęli do niego podchodzić, doświadczony Rolands Freimanis objął go i powiedział kilka ciepłych słów. Wszyscy w zespole podkreślają, że mogą liczyć na Nevelsa, który nie boi się brać na siebie odpowiedzialności w kluczowych momentach.

On z kolei nie ukrywa, że bardzo mu zależy na wynikach i sukcesach Trefla Sopot. Wiele polskiemu klubowi zawdzięcza. Ten wyciągnął do niego pomocną rękę, gdy był bez pracy, a miał za sobą długą i żmudną rehabilitację po ciężkiej kontuzji nadgarstka.

- Pamiętam, jak rok temu siedziałem z ręką w gipsie. Nie mogłem wejść na boisko i pomóc kolegom. Byłem bezradny. To było fatalne uczucie. Czułem, że gdybym mógł grać, to wygralibyśmy Puchar Serbii. Dlatego cieszę się, że w Treflu mi zaufali i dano mi prawdziwą szansę, by pokazać, że jestem wartościowym graczem. To wiele dla mnie znaczy. Chciałbym podziękować władzom klubu i trenerowi. Ten moment jest dla mnie niezwykle istotny, ale też emocjonujący - mówi Nevels.

30-latek zdaje sobie sprawę, że jego droga na szczyt była mocno wyboista. Gdy grał w Śląsku, nabawił się poważnego urazu, który wyłączył go z gry na wiele tygodni. Ostatni sezon spędził w KK FMP Belgrad, z którym występował w Lidze Adriatyckiej. Z powodu kontuzji nadgarstka musiał opuścić prawie trzy miesiące gry.

- Spójrz na moje ostatnie dwa sezony. Niestety zmagałem się z urazami, które za każdym razem wyłączały mnie z gry na dłuższy okres. Kontuzje zawsze są dobrą lekcją pokory i nauki. Nie ma co ukrywać, że to były dla mnie trudne momenty, dlatego teraz każdy mecz i trening są dla mnie wielkim świętem. Nie wiem, co przyniesie jutro, więc staram się być skupiony i zaangażowany w 100 procentach - podkreśla.

Nevels jest człowiekiem, który uwielbia ciężko pracować. Ludzie w klubie mówią nam, że Amerykanin często przychodzi pierwszy, a wychodzi ostatni z treningów. Nie tylko pracuje nad swoimi mankamentami, ale też dużo uwagi poświęca regeneracji. Rozciąga się, ma założony lód na nogach i nadgarstku. Nie ukrywa, że niedawne kontuzje dały mu mocno w kość. Teraz jeszcze bardziej skrupulatnie podchodzi do kwestii dbania o swoje ciało po dużym wysiłku.

Inni go chcieli

Amerykanin, który w trakcie rozgrywek dołączył do sopockiego zespołu w ramach zastępstwa za kontuzjowanego Belga Jeana Salumu, na przełomie listopada i grudnia przebierał w ofertach, sporo klubów wyrażało chęć przejęcia jego kontraktu z Trefla, były też takie, co oferowały nawet większe pieniądze. Takie zainteresowanie nie dziwiło, bo na rynku nie było zbyt wielkiego wyboru, dlatego szkoleniowcy patrzyli też na graczy, którzy mieli umowy w innych klubach. Wiemy, że o Nevelsa pytała m.in. Legia Warszawa.

Przypomnijmy: kontrakt z zawodnikiem został podpisany do końca rozgrywek 2022/2023, z możliwością obustronnego rozwiązania go po dwóch miesiącach współpracy (11 grudnia po meczu ze Śląskiem Wrocław). Ostatecznie - na kilka dni przed tym spotkaniem - strony zawarły porozumienie, na mocy którego nie zdecydowano się korzystać z możliwości rozwiązania kontraktu po dwóch miesiącach współpracy. Ponadto z umowy została usunięta opcja wykupu, czyli tzw. buyout.

Nevels był nie do zatrzymania w tym turnieju
Nevels był nie do zatrzymania w tym turnieju

Nie jest tajemnicą, że kluczową postacią do dalszej gry Nevelsa w Sopocie był trener Żan Tabak Amerykanin jest bardzo zadowolony ze współpracy z chorwackim szkoleniowcem. Podkreśla, że pod jego wodzą rozwija swoje umiejętności. Może - właśnie dzięki Tabakowi - wskoczyć na wyższy poziom.

- Jakość treningu jest na wysokim poziomie, a to podnosi umiejętności każdego z nas. Jak trenujesz, tak grasz. Każde zajęcia są na dużej intensywności, trener dba o każdy szczegół, dlatego idziemy - jako zespół - do przodu, rozwijamy się - komentuje 30-letni Amerykanin

- W krótkim czasie zbudowałem świetne relacje z trenerami i zawodnikami, z którym dobrze czuję się na boisku. Szybko złapaliśmy nić porozumienia. To ma ogromny wpływ na to, jak prezentujemy się w trakcie meczów - dodaje.

Sam Nevels nie ukrywa, że świetnie czuje się w Trójmieście. W wolnych chwilach uwielbia spędzać czas na gdańskiej Starówce, tam odwiedza kolejne restauracje i kawiarnie (widzimy relacje w mediach społecznościowych).

- Czuję się tu rewelacyjnie. Mamy świetny zespół, bardzo dobrych trenerów, a Trójmiasto jest fajnym miejscem do życia. Uważam, że w ostatnich dwóch miesiącach wykonaliśmy dobrą pracę, ale jest jeszcze dużo miejsca do poprawy - nie ukrywa.

Z perspektywy czasu można śmiało napisać, że transfer Nevelsa w trakcie trwania rozgrywek był strzałem w dziesiątkę. Amerykanin jest jedną z gwiazd ligi. Jeśli Trefl będzie w TOP3, to 30-latek będzie liczył się w walce o tytuł MVP.

Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Kiedyś był blisko Zastalu, Skourtopoulos: Grecy kochają Ponitkę!
Wielkie chwile Koszarka. Duże zmiany
Jest o nim głośno, to objawienie ligi. Był... trzeci na liście
Szokujące wieści z PLK! Szykują się ogromne zmiany

Komentarze (1)
avatar
osiedle zacisze
20.02.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Żan Tabak iwszystko jasne.Najlepszy trener w histori klubowej Polskiej koszykowki.Pozdrowienia z Zielonej Góry.