Drużyna z Kalifornii po szalonym finiszu zwyciężyła 117:115, a kluczowe punkty na 0,4 sekundy przed końcem meczu zdobył De'Aaron Fox.
Sacramento Kings mimo wszystko przeżyli jeszcze chwile grozy. Chodzi o to, co wydarzyło się później.
Utah Jazz wyprowadzali piłkę spod własnego kosza, nie mieli już przerwy na żądanie, więc musieli ratować się długim podaniem. Złapał je Lauri Markkanen i oddał instynktowny rzut za trzy. Trafił, a w wypełnionej przez ponad 18 tysięcy kibiców hali Vivint Arena zapanowała euforia.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?
Początkowo punkty zaliczono. Sędziowie jednak po przeanalizowaniu nagrania wideo zmienili decyzję, rzut został oddany już po czasie, zabrakło niewiele.
- Wiedzieliśmy, ile zostało czasu i wiedzieliśmy, że wygraliśmy ten mecz - zaznaczał w rozmowie po meczu bohater Kings, De'Aaron Fox. - Mając tyle czasu, nie da się oddać rzutu. Powinien to być po prostu krótki kontakt z piłką - dodawał rozgrywający ekipy z Kalifornii.
Fox jest w tym sezonie świetnie dysponowany, tym razem w samej czwartej kwarcie rzucił 22 ze swoich 37 punktów. Został zapytany, jak to robi, że w najważniejszych momentach potrafi stanąć na wysokości zadania. - Nie mam pojęcia. Koledzy z drużyny mi ufają, ja po prostu chcę dać z siebie wszystko i dzięki ich wsparciu oraz trenerów, mam wielki komfort gry - odpowiedział 25-latek.
Kings legitymują się w tym momencie bilansem 20-16, który umiejscawia ich na piątym miejscu w Konferencji Zachodniej. Jazz doznali we wtorek piątej porażki z rzędu, są na 10. lokacie w tej samej Konferencji, co Kings.
Wynik:
Utah Jazz - Sacramento Kings 115:117 (23:35, 28:25, 38:28, 26:29)
(Markannen 28, Clarkson 24, Conley 18 - Fox 37, Sabonis 21, Barnes 19)
Czytaj także: Szok w noworocznym hicie PLK. BM Stal rozniosła Legię!
Nie ma na nich mocnych. Mistrzowie Polski nadal bezbłędni