Kulisy głośnego transferu w polskiej lidze. "Mógł być Real, jest aż Śląsk"

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Na zdjęciu: Jakub Nizioł
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Na zdjęciu: Jakub Nizioł

- Propozycji było sporo i nie ukrywam, że był ten moment zawahania i niepewności, jaką ostatecznie podjąć decyzję. Oferta ze Śląska była najatrakcyjniejsza, choć rozważałem też Kinga i Czarnych - mówi Jakub Nizioł, reprezentant Polski.

To było w ostatnim czasie najgorętsze nazwisko na polskim rynku transferowym. Jakub Nizioł, który ma za sobą bardzo udany sezon w barwach Enea Astorii Bydgoszcz pod wodzą trenera Artura Gronka, mógł przebierać w ofertach. Koszykarz miał na stole trzy konkretne propozycje: WKS Śląsk Wrocław, Grupa Sierleccy Czarni Słupsk i King Szczecin. Wcześniej też pojawił się delikatny temat z zagranicy.

Polak świetnie sobie też radzi w mediach społecznościowych, gdzie często wchodzi w interakcje z kibicami, potrafi żartować, ma dystans do siebie. To on napisał, że jest blisko podpisania umowy... z Realem Madryt.

- Mi zawsze mówią, że ja jestem taki "amerykański". Wydaje mi się, że to dobre określenie. Uważam, że trzeba budować swoją markę, dobry PR wokół siebie. Wizerunek w tych czasach jest bardzo istotny, trzeba dbać o kontakty z kibicami. "Tak jak się sprzedajesz, tak cię ludzie odbierają" - staram się budować swój wizerunek też poprzez social media, a nie tylko poprzez występy na boisku - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: Prawdziwa magia! Zobacz, co zrobił reprezentant Polski

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Intryguje mnie jeden fakt. Dlaczego Jakub Nizioł zdecydował się na podpisanie kontraktu z klubem, w którym nie było jeszcze znanego nazwiska trenera? Z kim pan w takim razie rozmawiał na temat kontraktu i roli w zespole?

Jakub Nizioł, nowy zawodnik WKS-u Śląska Wrocław, reprezentant Polski: Widzę, że zaczynamy od mocnego uderzenia! Już wszystko wyjaśniam. Gdy rozmawiałem z klubem, to wiedziałem, że są rozważane dwie kandydatury na stanowisko pierwszego trenera. Jednym z nich był Andrej Urlep, drugiego nazwiska nie zdradzę, ale mogę powiedzieć, że obaj mi pasowali. Rozmowy prowadziłem z prezesem Michałem Lizakiem i dyrektorem Waldemarem Łuczakiem.

Dlaczego wybór padł na WKS Śląsk Wrocław? Wiem, że miał pan na stole inne atrakcyjne oferty - m.in. z Kinga Szczecin i Czarnych Słupsk.

Propozycja ze Śląska Wrocław była najatrakcyjniejsza z powodu możliwości pokazania się na międzynarodowej arenie. Gra w EuroCupie jest ogromnym magnesem. Po trzech spędzonych na poziomie PLK chciałem w końcu sprawdzić się w europejskich pucharach. Śląsk miał na to gotowy plan, w Słupsku - gdy prowadziłem rozmowy - nie do końca byli pewni ws. FIBA Europe Cup, a w Szczecinie - jak wszyscy wiedzą - nic nie będzie.

Ofert z Lublina i Stargardu nie było?

Wiem, że wszyscy mówią, iż dostałem ofertę z PGE Spójni, ale to nie jest prawda. To w ogóle chyba wyszło wtedy, gdy na gali PLK rozmawiałem z Piotrem Biernikowiczem, dyrektorem sportowym stargardzkiego klubu, którego znam już od wielu lat. Mam wrażenie, że ludzie podłapali temat i w taki sposób zrodziła się plotka. Z Lublina z kolei był jeden telefon, ale nie było żadnej konkretnej oferty.

Czy miał pan w ostatnich tygodniach takie poczucie, że dużo się dzieje? Sam na WP SportoweFakty pisałem, że Jakub Nizioł to jedno z najgorętszych nazwisk na rynku transferowym.

To jest zabawna historia, o której ostatnio rozmawiałem z kilkoma osobami z koszykarskiego środowiska. Pamiętam, że po sezonie w Legii miałem tylko dwie oferty i nie za bardzo było w czym wybierać. Enea Astoria była wtedy prostym wyborem, co okazało się - z perspektywy czasu - strzałem w dziesiątkę. Teraz tych propozycji było znacznie więcej i nie ukrywam, że był ten moment zawahania i niepewności, jaką ostatecznie podjąć decyzję. Ale to bardzo pozytywne doświadczenie.

Czy było zainteresowanie ze strony klubów zagranicznych?

Wstępne zainteresowanie, zapytanie, ale nic konkretnego. Na moim stole nie pojawiła się żadna propozycja.

Ten ostatni sezon można nazwać przełomowym w pana wykonaniu?

Uważam, że przełomowy sezon był w momencie, gdy trener Artur Gronek i prezes Bartłomiej Dzedzej wyciągnęli do mnie pomocną dłoń po pobycie w Legii Warszawa. Dali mi szansę na pokazanie swoich umiejętności w dużym wymiarze czasowym. Już w pierwszym sezonie miałem średnią ponad 10 pkt na mecz. Jestem zdania, że w tym drugim pokazałem, iż jestem w stanie grać na wysokim poziomie.

Teraz tak pół żartem, pół serio: miał być Real Madryt, a jest tylko Śląsk Wrocław. To pytanie odnosi się do wpisu na Twitterze, w którym napisał pan: "Słyszę ze Jakub Niziol jest blisko podpisania umowy z hiszpańskim Realem Madryt".

Wychodzę z takiego założenia, że jest aż Śląsk Wrocław, a mógł być Real Madryt. Staram się niczego nie żałować w życiu. Podjąłem decyzję i biorę pełną odpowiedzialność za nią. Jestem bardzo zadowolony, że zagram w Śląsku, uważam, iż to jest dobry wybór, który zaprocentuje w przyszłości.

Widzę, że pan bardzo komfortowo czuje się w mediach społecznościowych. Często wchodzi w interakcje z kibicami, dowcipkuje. To dobre obserwacje?

Tak, tak, jak najbardziej. Mi zawsze mówią, że ja jestem taki "amerykański". Wydaje mi się, że to dobre określenie. Uważam, że trzeba budować swoją markę, dobry PR wokół siebie. Wizerunek w tych czasach jest bardzo istotny, trzeba dbać o kontakty z kibicami. "Tak jak się sprzedajesz, tak cię ludzie odbierają" - staram się budować swój wizerunek też poprzez social media, a nie tylko poprzez występy na boisku.

Jakub Nizioł: Tak jak się sprzedajesz, tak cię ludzie odbierają
Jakub Nizioł: Tak jak się sprzedajesz, tak cię ludzie odbierają

"Jakub Nizioł idzie śladami taty" - taką pana przywitał wrocławski klub, nawiązując do wydarzeń z przeszłości, gdy tata Piotr w latach 1987-1991 grał w Śląsku i swój ostatni sezon w barwach Trójkolorowych przypieczętował mistrzostwem Polski. Czy to miało dla pana znaczenie przy wyborze klubu?

Wiem, że wszyscy mówią, iż jestem z Wrocławia, tam jest mój dom i to oczywiście jest prawda, ale jeśli mam być szczery, to nie miało to za dużego wpływu na podjęcie decyzji. Śląsk jest mistrzem Polski, zagra w EuroCupie i będzie miał mocną drużynę - te czynniki były najistotniejsze. Powrót do domu jest takim przyjemnym dodatkiem, wiem też, że część kibiców mnie jeszcze pamięta z młodzieżowych rozgrywek.

Od kilkunastu dni przebywa pan na zgrupowaniu kadry. Tam też ma pan swoją rolę do odegrania. Jak wyglądają przygotowania do meczów z Izraelem i Niemcami?

W kadrze jest się po to, by dumnie reprezentować kraj na arenie międzynarodowej. Gra z orzełkiem na piersi jest czymś wielkim, to bardzo podniosły moment. Chcę cieszyć się ze zwycięstw. Jaka będzie w tym moja rola? Tego nie wiem, zrobię wszystko, co w mojej mocy, by pomóc drużynie. Jestem bardzo zadowolony z tego, że jestem w Lublinie. To ogromne wyróżnienie.

Na tym zgrupowaniu jest Mateusz Ponitka, jeden z najlepszych polskich koszykarzy. Jak go pan ocenia? Rywalizujecie na co dzień na treningach?

Trener Milicić ustawia bardziej Mateusza na pozycji rozgrywającego. To świetny koszykarz, który dysponuje ogromnymi umiejętnościami. Na treningach widać, dlaczego to właśnie on gra w Eurolidze.



Zobacz także:
"Wszyscy czekają na pieniądze". Tak drużyna zareagowała na odejście Miłoszewskiego
Żan Tabak: Nie jestem Harrym Potterem [WYWIAD]
Jeden telefon przekreślił transfer na samym finiszu! Wiemy, dlaczego
Prezes Czarnych Słupsk: Nie zadłużę klubu, bo komuś coś się wydaje [WYWIAD]

Źródło artykułu: