Po dwóch meczach finałów jest 1:1, a Jayson Tatum ma za sobą dwa kompletnie inne występy. Nie jest tajemnicą, że dobra gra wielkiego lidera Boston Celtics jest potrzebna do wygrania serii, która jego drużynie może dać pierwszy tytuł po 12 latach przerwy.
- Czy kiedykolwiek powiedziałem, że jestem supergwiazdą? To nigdy nie wyszło ode mnie - rzucił przed meczem numer trzy. Te słowa jednak nikogo nie zbiją z tropu. Tatum to indywidualnie kluczowa postać Celtics.
W swoim pierwszym występie w finałach NBA 24-latek wykorzystał zaledwie 3 z 17 rzutów z gry (zdobył 12 punktów). W zamian rozdał jednak 13 asyst, co jest nowym rekordem jeżeli chodzi o debiutanta.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gdy większość z was smacznie spała, Pudzianowski robił to!
Pomimo fatalnej skuteczności "Celci" mecz wygrali, bo wszystko trafiał Al Horford - ten wykorzystał sześć rzutów zza łuku, co również było rekordem, jeżeli chodzi o zawodnika, który rozgrywał swoje pierwsze finałowe spotkanie w karierze.
Tatum skuteczność odzyskał po trzech dniach. Zdobył 28 punktów, wykorzystał 6 z 9 prób zza łuku, ale... ekipa z Bostonu tym razem przegrała wyraźnie, a ich lider ustanowił kolejny rekord. Tym razem niechlubny.
Skrzydłowy ekipy Ime Udoki wskaźnik +/- miał na poziomie... -36. Jak wyliczono - od momentu notowania każdej akcji - na takim minusie w finałach NBA nie był jeszcze żaden zawodnik w historii!
W nocy ze środy na czwartek mecz numer trzy, a Tatum wraca do swojej hali. Jakiego lidera "Celtów" tym razem będziemy widzieć na parkiecie TD Garden? Jego pojedynki strzelecki - chociaż nie grają "na siebie" - ze Stephenem Curry'm z pewnością są ozdobą całej serii.
Zobacz także:
Ten rzut jest ozdobą finałów NBA. Co za trafienie! [WIDEO]
Najlepszy Polak wyjedzie z kraju? Przekazał nowe informacje