Spełnił się czarny scenariusz! Kolejny cios dla Legii Warszawa

Materiały prasowe / Andrzej Romański/Energa Basket Liga. / Na zdjęciu: Grzegorz Kulka (w środku)
Materiały prasowe / Andrzej Romański/Energa Basket Liga. / Na zdjęciu: Grzegorz Kulka (w środku)

Fatalnie ułożył się start finałów Energa Basket Ligi dla Legii Warszawa. Podopieczni Wojciecha Kamińskiego przegrali mecz otwarcia, a dodatkowo szkoleniowiec stracił kolejnego ważnego zawodnika.

Legia Warszawa na otwarcie finałów ze Śląskiem Wrocław 72:76. To nie jedyne złe wieści dla trenera Wojciecha Kamiński. Można chyba nawet powiedzieć, że to mniej bolesna informacja. Dlaczego?

- Źle graliśmy pod tablicami, w kluczowych momentach daliśmy wrocławianom zebrać piłki. Nie skoczyliśmy, nie zebraliśmy. Być może to efekt tego, że brakowało nam nieco centymetrów pod koszem - mówił tuż po spotkaniu szkoleniowiec Legii.

Wtedy nie wiedział jeszcze, że w kolejnych spotkaniach... będzie miał jeszcze trudniej i jeszcze mniej tych centymetrów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandynawska wyprawa Kowalczyk

W końcówce wtorkowego spotkania kontuzji doznał bowiem Grzegorz Kulka. Ten niefortunne spadł na nogę innego zawodnika i nie był w stanie samemu opuścić parkiet. Uraz stawu skokowego okazał się fatalny w skutkach.

"Przeprowadzone badania wykazały, że uraz wyklucza koszykarza z gry do końca trwającego sezonu ligowego" - czytamy w oficjalnym komunikacie wydanym przez stołeczny klub.

To kolejne fatalne wieści dla Kamińskiego. Jeszcze przed pierwszym meczem z gry wypadł mu bowiem podstawowy środkowy Adam Kemp. Ten urazu nabawił się jeszcze w serii półfinałowej z Anwilem Włocławek.

- Okazało się, że ma złamaną kość oczodołu i musimy poczekać aż to się zrośnie. Nie może jeszcze grać z maską. Czekamy na moment, kiedy dostaniemy zielone światło - przyznał trener Kamiński.

Kemp na pewno nie zagra też w meczu numer dwa (czwartek 19 maja, godz. 20:40). Kulka wypadł do końca serii. Podkoszowe problemy Legii potęgują się z każdym kolejnym meczem.

"Kamyk" już na inaugurację finałów do rotacji włączył młodego Jakuba Sadowskiego, który spędził na parkiecie 11 minut. I zapowiada się, że w kolejnych meczach jego rola nie osłabnie, bo pod koszem w Legii zostali tylko Dariusz Wyka i Jure Skifić.

Zobacz także:
Takie właśnie powinny być finały! Emocje do samego końca
Zafundowali sobie nerwy na otwarcie finałów PLK. Dali rozpędzić się liderowi Legii

Źródło artykułu: