W piątek reprezentant Polski w kolarstwie torowym, Mateusz Rudyk, przytoczył rozmowę dwóch przedstawicieli PZKol, w której uczestniczył inny z zawodników - Rafał Sarnecki. - Wiceprezes związku kolarskiego (Tomasz Kramarczyk - przyp. red.) twierdził, że jesteśmy słabi i fartem zdobędziemy kwalifikację, a na igrzyskach nie pokażemy się z dobrej strony - wyjawił w rozmowie z nami Rudyk (całość TUTAJ).
O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy wymienionego z nazwiska wiceprezesa - Kramarczyka. - Rozmawialiśmy z nowo wybranym dyrektorem sportowym, panem Markiem Leśniewskim. Omawialiśmy wyniki torowców. Padły słowa o "wydziobaniu punktów". Mówiliśmy, że na pewno będą kwalifikacje. Na to wszedł do biura pan Sarnecki i powiedział, że "sobie nie życzy, żeby obrażać jego grupę i co to znaczy wydziobią?". Odpowiedzieliśmy "nikt nie obraża, oznacza - punkt do punktu i zdobędą kwalifikacje". To wszystko co miało miejsce w Polskim Związku Kolarskim - wyjaśnił wiceprezes.
O "wydziobywaniu" Rudyk pisał na Twitterze:
2.Jestem załamany.Przykro mi,że mimo sukcesów i ciągłej poprawy sportowej zawodników nie doceniają nas i chcą nas chyba „zniszczyć”Nie mam zamiaru już dłużej milczeć.Niech ludzie zobaczą kto rządzi u nas w związku kolarskim. @m_czykier @MarekBobakowski @KamilWolnicki @PZKolarski
— Mateusz Rudyk (@mateusz_rudyk) December 13, 2019
To nie był jedyny zarzut Rudyka względem przedstawiciela PZKol. W rozmowie z naszym portalem powiedział, że "pan Kramarczyk potrafił przyjść na trening i powiedzieć, że nie mamy prawa źle się wypowiadać na temat związku w mediach".
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Efektowny rajd przez całe boisko holenderskiego amatora
- Jedyne co powiedzieliśmy to "rozwiązujmy problemy we własnym gronie". Każdy może wypowiadać się jak chce. Takie słowa, które przytacza pan Rudyk nigdy nie padły i muszę się zastanowić, czy nie podejmę środków prawnych, jeśli się z nich nie wycofa - tak Kramarczyk odniósł się do słów reprezentanta Polski.
Wiceprezes PZKol dodał, że do zgrzytów między związkiem i kolarzami z grupy sprinterów doszło już ok. dwa miesiące temu na konferencji prasowej. - Uczestniczyłem w rozmowie, w której Krzysztof Maksel (kolarz torowy, uczestnik IO w Rio de Janeiro - przyp. red.) wyraził opinię, że cały zarząd PZKol to banda idiotów. Powiedział też, że jest kolegą ministra i może mówić, co mu się podoba, a związek nie jest mu na nic potrzebny. 15 minut później powiedział mi, że nie miał na myśli całego zarządu, a tylko dwóch jego członków - ujawnia Kramarczyk.
Zarząd zastanawiał się nad skierowaniem wypowiedzi Maksela do komisji dyscyplinarnej. Ostatecznie skończyło się na rozmowie z kolarzami i trenerem Igorem Krymskim, która miała miejsce po konferencji. - Powiedzieliśmy, żeby trzymać dyscyplinę, bo pewne wypowiedzi nie przystoją. Na co trener stwierdził, że on nie jest od dyscyplinowania zawodników - dodał nasz rozmówca.
Kramarczyk jest zawiedziony słowami Rudnika i zachowaniem grupy sprinterów. Podkreśla, że torowcy mają zapewnione bardzo dobre warunki, a związek kibicuje i wspiera zawodników. - Na jesieni okazało, że do wyjazdów torowców na "egzotyczne" zawody Pucharu Świata do Honkongu, Australii czy Nowej Zelandii brakuje 500 tys. złotych. Postanowiliśmy, że nie będziemy organizować konkursu na dyrektora sportowego, a pieniądze, które były dla niego przeznaczone w budżecie dołożyliśmy do wyjazdów sprinterów. Przykro jest coś takiego słyszeć od grupy sprinterów, która jest najwyżej opłacaną grupą z budżetu w całym PZKol spośród wszystkich grup szkoleniowych - dodał.
Czytaj też: Srebrne medale i rekordy Polski sprinterów i sprinterek w PŚ w Cambridge!