O dramatycznej sytuacji w PZKol mówi się już od dłuższego czasu. Związek jest zadłużony, pojawia się wiele problemów organizacyjnych - m.in. ze strojami dla polskiej reprezentacji na MŚ (więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ).
- Moja cierpliwość do patologicznie zarządzanego PZKol definitywnie się skończyła - powiedział minister sportu Witold Bańka w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". - Prawie cztery lata byłem bardzo cierpliwy w relacjach z kilkoma zarządami i prezesami, znosząc wiele przykrych słów - dodał.
Przedstawiciele związku nie tylko nie zgłosili się do MSiT z planem ratowania PZKol, ale także wykazali się roszczeniową postawą, na co zwrócił uwagę Witold Bańka.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Karol Zalewski rozpętał burzę. Tomasz Majewski odpowiada
- Działacze PZKol mają tylko jeden pomysł: ministerstwo niech spłaci dług i wykupi, później utrzyma tor w Pruszkowie – na powstanie którego, co warto podkreślić przekazało dotację - a my będziemy sobie dalej "działali" - powiedział minister.
Dług związku wobec ministerstwa wynosi 1,3 mln, jakie są całkowite zobowiązania PZKol, tego nikt nie jest w stanie powiedzieć. Trwają już działania komornicze, niewykluczone, że dojdzie do licytacji toru w Pruszkowie, którego wartość wyceniono na 86 mln złotych.
- Tym ludziom nie powinno się powierzać składek na komitet rodzicielski w szkole, a co dopiero zarządzania taką instytucją. Nie rozumieją finansów publicznych, nie rozumieją zasad, nie rozumieją niczego - grzmiał Witold Bańka.
Zdaniem ministra sportu PZKol zmierza ku upadkowi. Niewiele wskazuje na to, aby związek całkowicie został zlikwidowany. - Kwestią czasu jest to, kiedy PZKol definitywnie upadnie. Owszem, można pomyśleć nad całkowitą likwidacją związku, ale to oznacza kilka lat niebytu i budowanie wszystkiego od podstaw - tylko pytanie z kim - zakończył Bańka.
Czytaj także:
- Dramatyczna sytuacja w PZKol, związek nie ma ani złotówki. "Były prezes roztrwonił miliony złotych"
- Seksafera w polskim kolarstwie: Andrzej P. może wkrótce opuścić areszt