- Czekałem przez 10 lat na uregulowanie zaległości, dług z odsetkami przekroczył 10 milionów złotych, kocham kolarstwo, sam inwestuję w ten sport, jako sponsor, sporo też prywatnie jeżdżę na rowerze, ale nie mogę dłużej czekać - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty prezes Mostostalu Puławy, Tadeusz Rybak.
W listopadzie 2017 roku Rybak zapowiedział publicznie w naszym serwisie, że wprowadzi do PZKol-u komornika (czytaj więcej >>). Jak powiedział, tak zrobił. Komornik najpierw zajął konta związku, ale niewiele tam znalazł. - Dostałem do tej pory dwie faktury - twierdzi Rybak. - Pierwsza na nieco ponad sto tysięcy złotych, druga na dziewięć tysięcy. Wiem, że idzie trzecia.
Trzecia faktura może być związana z czwartkową (18 stycznia) licytacją, do której doszło w Pruszkowie. Jak informowaliśmy (Komornik w PZKol. Pod młotek poszedł elektroniczny pomiar czasu - czytaj cały artykuł >>) pod młotek poszło kilka samochodów, ksero, elektroniczny system pomiaru czasu. - Potwierdzam, że do licytacji doszło i wzięło udział kilku zainteresowanych - usłyszeliśmy w Kancelarii Komorniczej Tomasza Demendeckiego, który zajmuje się odzyskiwaniem długu w PZKol. - Nie wszystko udało się sprzedać. Ale szczegółów nie możemy podać, bo obowiązuje nas tajemnica.
- Kancelaria pana Demendeckiego ma moje pełne poparcie - tłumaczy nam Rybak. - Przed odzyskiwaniem długu spotkaliśmy się i ustaliliśmy strategię działania, która ma doprowadzić do odzyskania całego długu.
Udało nam się dowiedzieć, że będzie jeszcze kilka licytacji. Nadal na torze w Pruszkowie jest jeszcze trochę rzeczy, które można spieniężyć. Jednak nawet jakby się udało sprzedać wszystkie ruchomości, to i tak nie uzbiera się 10 mln zł. - Doskonale o tym wiem - informuje Rybak. - Dlatego niestety wcześniej czy później dojdzie do licytacji toru kolarskiego. Innego wyjścia nie ma. Mam to ustalone z komornikiem.
A tor kolarski w Pruszkowie jest jedynym takim obiektem w Polsce. Jeżeli zostanie sprzedany, to dojdzie do międzynarodowego skandalu. Otóż w 2019 roku to właśnie na nim mają zostać zorganizowane mistrzostwa świata. Międzynarodowa Federacja Kolarska z wielką uwagą przygląda się sytuacji w Polsce. Pół biedy, jakby tor kupiło np. ministerstwo sportu (poprzez Centralny Ośrodek Sportu). Wtedy pewnie mistrzostwa byłyby niezagrożone. Gorzej, jeżeli tor trafi w ręce prywatne. Wtedy nowy właściciel niekoniecznie będzie zainteresowany mistrzostwami, albo postawi takie warunki finansowe, że UCI odwoła imprezę.
Mistrzostwa świata to jedno. Jeszcze gorsza jest sytuacja naszych kolarzy torowych. Gdzie będą trenować? W Berlinie?
Przypomnijmy, że aktualnie działania PZKol-u są sparaliżowane. Związek został odcięty od finansowania ze strony ministerstwa sportu. Na dodatek odeszli najwięksi sponsorzy: PKN Orlen, firma CCC. Wedle różnych źródeł związek spełnia wszelkie warunki ogłoszenia upadłości. Od jesieni w PZKol-u trwała wojna o przejęcie kontroli nad federacją. Jednak po wywiadzie Piotra Kosmali w naszym serwisie, w którym po raz pierwszy opinia publiczna dowiedziała się o skandalu obyczajowym w polskim kolarstwie (Afera w polskim kolarstwie. Czy "dochodziło do uprawiania seksu z podopiecznymi?" - czytaj cały artykuł>>), minister Witold Bańka postanowił interweniować. Poprosił o reset polegający na odejściu z zarządu związku wszystkich członków. Mimo obietnic wygłoszonych publicznie nadal na swoim stanowisku trwa prezes - Dariusz Banaszek. Pat trwa.
ZOBACZ WIDEO: Snowboardzista z Polski spędził w śpiączce 9 dni. "To bardzo duże zagrożenie"