Dominik Omiotek: Rośnie poziom w amatorskim peletonie

Materiały prasowe / Zamana Group
Materiały prasowe / Zamana Group

W dwóch pierwszych etapach Cisowianka Road Tour, które na początku maja odbyły się w Nałęczowie i Janowie Lubelskim, najlepszy był Dominik Omiotek. Po zakończeniu rywalizacji triumfator zawodów podzieli się swoją opinią o poziome zmagań.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Gratulacje za zwycięstwo w pierwszych dwóch etapach Cisowianka Road Tour. O sukces musiał pan mocno powalczyć?[/b]

Dominik Omiotek: Z każdym kolejnym sezonem rośnie poziom w amatorskim peletonie i z roku na rok o zwycięstwo jest coraz ciężej. Dlatego sukces smakuje dużo bardziej.

Cezary Zamana podkreślał, że już od pierwszych kilometrów wszyscy ostro ruszyli do przodu i rywalizacja trwała przez cały etap. Taka była taktyka?

Starałem się kontrolować sytuację. Zarówno w Nałęczowie, jak i Janowie nie chciałem wcześniej atakować, ale wyścigi po prostu tak się ułożyły i trzeba się było dostosować do tego, jak jadą rywale,

Trasy przygotowane przez Cezarego Zamanę w Nałęczowie i Janowie Lubelskim spełniła pana oczekiwania?

To była takie trasy, jakie lubię najbardziej. Mogłyby być jeszcze dłuższe, a nawierzchnia lepszej jakości... no ale nie można mieć wszystkiego. Widoki i otoczenie rekompensowały wszystko.

ZOBACZ WIDEO Serie A: AS Roma wiceliderem, Edin Dzeko liderem [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Jeździł pan wcześniej na Lubelszczyźnie? Zamierza pan wrócić jeszcze na roztoczańskie trasy?

Mój tata pochodzi z tego regionu, jednak ja nie mam zbyt wielu okazji, aby tu jeździć na rowerze. Jak do tej pory w Nałęczowie startowałem we wszystkich edycjach. Bardzo mi się tutaj podoba i postaram się wrócić na Lubelszczyznę na kolejne wyścigi.

Jakie były najtrudniejsze momenty, z którymi trzeba było zmierzyć się na obu etapach? Interwały? Podjazdy? A może coś innego?

W Janowie ostatnie 20 kilometrów pokonywałem już sam, po względnie płaskim odcinku. W takim terenie peletonowi dużo łatwiej było mnie gonić. Dlatego na długo zapamiętam te 20 kilometrów.

Pogoda wybitnie nie sprzyjała ściganiu się. Burze, deszcze, silny wiatr. Nie przyszło do głowy, aby odpuścić start?

Silny wiatr trzeba umieć wykorzystać. A co do opadów… Jak już wstałem o 4 rano w środę, aby przejechać 300 kilometrów, to nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby odpuścić start.

Po dwóch zwycięstwach nie sposób nie zapytać o to, czy chce pan wygrać cały cykl Cisowianka Road Tour?

Niestety, obowiązki związane z pracą na uczelni nie pozwolą mi wystartować we wszystkich imprezach cyklu. Dlatego też nie nastawiam się na wygraną.

A poza Cisowianka Road Tour, jakie ma pan plany na ten sezon?

Lubię jeździć na rowerze. dlatego planuję ze znajomymi wyjazd na przełomie czerwca i lipca do mojej ukochanej Toskanii. A po powrocie - zobaczymy.

Jak dużo czasu poświęcił pan na zimowo-wiosenne przygotowania?

Moja żona twierdzi, że zdecydowanie za dużo. Jak co roku organizuję wyjazdy zimowe do Hiszpanii i tam miałem okazję sporo potrenować. Natomiast w trakcie pobytu w Polsce było to już dużo cięższe.

[b]

Szczyt formy dopiero będzie?[/b]

Mam taką nadzieję. Natomiast czuję się dość dobrze.

A jak ocenia pan formę swoich rywali w peletonie Cisowianka Road Tour? Widać groźnych konkurentów, na których trzeba będzie zwrócić baczniejszą uwagę?

Poziom kolarstwa amatorskiego rośnie z roku na rok. Myślę, że przez ostatnie kilka sezonów poprawiłem się o jakieś 25-30 procent. Wygrywać jest dużo ciężej. W tej kwestii dorównaliśmy już do poziomu międzynarodowego. Zawodników jest też dużo więcej niż jeszcze kilka lat temu, a więc i konkurencja większa.

Szczególnie w Janowie Lubelskim dopingowała peleton naprawdę duża grupa kibiców. Lepiej się ściga w takiej atmosferze?

Całe moje kolarstwo opiera się na atmosferze i to właśnie po nią przyjeżdżam na wyścigi.

Komentarze (0)